niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 20

Zdecydowałam, że dodam to zdjęcie tutaj a nie na dole :) Przeczytajcie, żeby ogarnąć o co chodzi!
A niżej perspektywa Harrego, zapraszam ;)


1 października 2013 - Los Angeles

Harry's POV.

Mój wzrok zamazywał się coraz bardziej i bardziej, kiedy pozwoliłem myślom przejąć moją głowę. Zauważyłem, że moja prawa noga zaczęła się niekomfortowo chwiać, przez wszystkie obawy, które mną zawładnęły. Jedyną komfortową rzeczą, którą miałem w tym momencie, była ręka Ashley. Zacisnąłem więc na niej mój uścisk, nie odwracając wzroku z dziwnego i bezbarwnego zdjęcia na biurku przede mną.
- Jesteś strasznie zdenerwowany. - głos Ashley spowodował, że nabrałem powietrza w płuca, zmykając oczy.
Może powinienem był coś powiedzieć, ale jedyne na co było mnie stać to kiwnięcie głową.
- Ash. - westchnąłem chwilę później, opierając się na krześle, na którym siedziałem.
Jej dłoń zacisnęła moją, zachęcając mnie, bym kontynuował.
- Nie zostawię cię samej.
- Wiem o tym. - uśmiechnęła się, powodując ulgę przelewającą się przez moje ciało.
Zrozumiałem wtedy, że po całym tym czasie i po wszystkim co się stało, ona wciąż we mnie wierzy.
- Przepraszam. - wyszeptała i spojrzała na mnie.
Nie wyłapałem za co przeprasza, więc pozwoliłem wtargnąć małemu zdziwieniu na moją twarz. Ashley zobaczyła, że nie zrozumiałem, wzdychając.
- Powinnam być bardziej rozsądna.
Wbijając wzrok w podłogę, poczułem jak żal znów przejmuje moje uczucia. Nie wiedziałem czy to poczucie winy pojawiło się, bo byłem rozczarowany tym, że nie mogę się opanować po tym jak wypiję, czy przez strach, że w konsekwencji moje życie legnie w gruzach. W długotrwałych konsekwencjach, w tym wypadku.
- Ty byłaś pijana. Ja też byłem. To nie tylko twoja wina.
- Nie chciałam cię wystraszyć - kontynuowała cicho. - Ale po prostu nie mogłabym usłyszeć tych wiadomości sama.
- W porządku. - wzruszyłem ramionami. - Po prostu następnym razem nie powiadamiaj mnie o takich rzeczach przez esemesa i to w środku nocy. - uśmiechnąłem się delikatnie, nawet jeśli wiedziałem, że może rozpoznać mój wymuszony uśmiech w każdej sytuacji.
Zrobiłem się niecierpliwy, chciałem w końcu poznać te wyniki, im szybciej tym lepiej. Dlatego odwróciłem się i zacząłem rozglądać się po biurze, mając nadzieję, że przez to lekarz wróci szybciej. Ashley powoli zabrała swoją dłoń. I tak jak niegrzecznie i bez szacunku to brzmi - poczułem się lepiej.
Czułem się lepiej bez Ashley.
Zdałem sobie z tego sprawę i chciałem się skopać za bycie tak nieodpowiedzialnym i zaczepianie jej przy każdym cholernym spotkaniu. Tak, może i byłem w pewnym stopniu zainteresowany Ashley kiedy zaczęliśmy się umawiać i te wszystkie pierdółki, ale nigdy tego nie czułem. Może z wyjątkiem spraw łóżkowych.
Jezusie, Harry, skup się. Nadeszła szansa żeby wpakować się z nią na całe życie, właśnie przez takie myślenie.
- Wiem, ze widzisz się z kimś innym. - usłyszałem ją, opierając się na krześle, z frustracją przeczesując włosy dłonią.
Obróciłem się do niej, nie rozumiejąc dlaczego ją to w ogóle obchodzi.
- Amy McCole, tak? - kontynuowała. - Miła dziewczyna, poznałam ją.
Dobra dobra, nie. Tego nie potrzebuję.
- Ashley, ja... - zamknąłem buzię, przełknąłem ślinę i uniosłem brwi, kiedy nic nie przychodziło mi do głowy. - Dlaczego ona cię w ogóle interesuje? - warknąłem, niechcący dość chamsko.
- Możesz mi powiedzieć. Obiecaliśmy sobie, że zostaniemy przyjaciółmi, prawda? - uśmiechnęła się do mnie, przyprawiając mnie o mdłości.
Nigdy nie lubiłem tej strony Ash. Taka czysta, anielska wręcz strona, która zawsze bawiła się w mojego, pewnego rodzaju, terapeutę. W każdej sytuacji. Nigdy nie chciałem być traktowany jak dziecko wypruwające swoje wnętrzności tylko z powodu wiarygodnych wypowiedzi i uśmiechu.
A ona kurwa robiła to za każdym, jebanym razem. 
- Założyłem się o nią. - mruknąłem. 
Kurde, nie znowu.
Oczy Ashley rozszerzyły się na moje słowa. Rzuciła mi spojrzenie pełne dezaprobaty. Wbiłem wzrok w podłogę, przeklinając siebie i unikając jej rozczarowanych oczu.
- To nie tak, że coś z nią zrobiłem, nie patrz tak na mnie.
- Patrzę tak na ciebie bo do cholery nie przestajesz traktować ludzi jak przedmioty! Nie byłeś typem, który szanuje kobiety pomimo wszystko? Zwykłeś napominać o tym przy każdej okazji, Harry. - prychnęła głośno. - Zmieniłeś się.
- Ooo tak, no dalej. - krzyknąłem, zamykając dalej po tym jak przypomniałem sobie, ze jesteśmy w szpitalu i wypada się uspokoić. - Oceń mnie przez to co kurwa piszą te jebane gazety i jak mnie przez to widzą.
- Znam cię lepiej niż jakiś głupi tabloid Harry. Ale powoli tracisz siebie. Ten Harry, którego znałam, nigdy w życiu nie potraktował by dziewczyny jak rzecz i się o nią zakładał.
- Nie jest żadną rzeczą, nie mów tak.
Ashley spojrzała na mnie i uśmiechnęła się triumfalnie.
- Ty ją lubisz.
Nie mogłem tego dłużej wytrzymać. Złość i frustrację wywołane przez jej słowa kompletnie przysłoniły moje racjonalne myślenie.
- Lubię. Lubię, dobra? Usatysfakcjonowana? - zakryłem twarz dłońmi i głośno wypuściłem powietrze. - Nie masz pojęcia jakie to uczucie budzić się każdego ranka z myślą jak bardzo spieprzyłem tylko i wyłącznie przez jakiś głupi i idiotyczny zakład. To nigdy nie miało zajść w tą stronę. To nigdy nie miało wywoływać u mnie winy przez to, że się nią tak zabawiłem.
- Ja..
- Jestem idiotą, Ash. Spierdoliłem wszystko. - pokręciłem głową, mocniej przyciskając palce do twarzy. - A teraz ty jesteś w cią..
- Tego jeszcze nie wiemy, Harry.
- No dobra, załóżmy, że nie jesteś. - uniosłem głowę. - Nie mogę po prostu do niej podejść i powiedzieć coś w stylu ,,oh, zgadnij, założyłem się o ciebie, ale kogo to obchodzi, teraz cię lubię i chcę z tobą być".
- Dlaczego się po prostu na niej nie skupisz? Zapomnij już o tym cholernym zakładzie. - Ashley zmierzyła mnie ze złością.
Przewróciłem oczami i skrzywiłem się, zdając sobie sprawę, że znajduję się w niedorzecznej sytuacji. Siedząc sobie w biurze z potencjalnie ciężarną byłą i słuchając jej lekcji na temat: Jak powinienem skupić się na dziewczynie o którą się założyłem, ale niespodziewanie zacząłem ją lubić. Cóż, jeden wielki bałagan.
- Dlaczego w ogóle tak mówisz? - spojrzałem an nią. - Nie powinnaś być tą zazdrosną, próbującą odzyskać swojego ex zamiast dawać mi rady jak zacząć nowy związek?
- Po pierwsze, nie jestem zazdrosna i nie próbuję cię odzyskać. Ruszyłam dalej Harry i mam nadzieję, że mój czuły punkt nie odezwie się jeśli następnym razem cię zobaczę. Nie możemy cały czas się wykorzystywać, widzisz gdzie z tym zaszliśmy? - kiwnęła głową a ja po prostu odgapiłem jej reakcje, wzruszając ramionami. - A po drugie, nie mogłam...
- Przepraszam za spóźnienie, mieliśmy ważny przypadek z pacjentem.

Amy's POV.

Uśmiechając się szczęśliwie i podekscytowanie, otworzyłam drzwi raczej zirytowanemu Alanowi, który po prostu wszedł do środka, przewracając oczami
- Trzymam się, dzięki. - zadrwiłam, a on usiadł na mojej kanapie.
- Myślałem, że jestem wolny przez resztę dnia? - zapytał, usadawiając się wygodnie, plecami do mnie.
Clair wyszła z kuchni, starając się ukryć swoje chichotanie i usiadła obok Alana, w międzyczasie puszczając mi oczko. Wykorzystałam szansę i podeszłam na palcach do drzwi sypialni, powoli je otwierając.
- Możesz już wyjść. - zaśmiałam się i odwróciłam do Alana, widząc jego skonsternowaną minę.
- Kto może... Steven?
- Cześć. - wysoki chłopak za mną, uśmiechnął się niezręcznie.
- Niespodzianka? - rozwarłam ramiona i wyszczerzyłam się w uśmiechu.
Alan wyglądał na osłupiałego i nie reagował dobre kilka sekund, dopóki Clair nie szturchnęła go, śmiejąc się.
- Co.. co ty tu robisz? - zapytał Alan, podchodząc do nas.
Zagwizdałam i cofnęłam się, unosząc ręce w geście obrony.
- To ty? - kontynuował Alan. - Ty przywio.. oh. To dlatego dzisiaj rano byłaś taka zabiegana.
Kiwnęłam głową i złapałam za rękę Clair, uśmiechając się.
- Mam na myśli, ze stwierdziliśmy że przyniesiemy ci miłość twojego życia. - zaśmiałam się. - Możesz przynajmniej się z nim przywitać? Robisz się wredny.
Alan przewrócił oczami i odwrócił się, przytulając Steven'a. Zrobiłam ,,oooł" i odchrząknęłam głośno, widząc jak się do siebie zbliżają.
- Dobra! - wtrąciła się Clair. - Możecie kontynuować takie rzeczy później, tutaj są młode diewczyny.
Zrobiłam niewinną minkę na słowa Clair, podchodząc do pary i wyprowadziłam ich na zewnątrz.
- Casa Vega dziś wieczorem, Steven ma informacje!
- Jesteś najlepsza! - Alan uśmiechnął się do mnie promiennie, a ja kiwjaąc głową, pomachałam im i zamknęłam drzwi.
Oparłam się tyłem o drzwi i uśmiechnęłam do CLair, która otwierała swojego laptopa. Miała jakiś dziwny nawyk pod względem internetu, cały czas musiała być w sieci, na beżąco ze wszystkim i ze wszystkimi.
Prześladowca. No okej, mimo wszystko to była część jej pracy.
- Chcesz cos do picia?
Kiwnęła głową. Dziękuję Clair, jesteś taka komunikatywna. Westchnęłam i poszłam do kuchni, szukając czegoś do picia.
- Odebrałaś już ciuchy?
- Taak. - odkrzyknęła, co było raczej głośnym mruknięciem pod nosem.
Skrzywiłam nos i uniosłam brwi na jej jednosłowne odpowiedzi.
- Kiedy ja będę na siłowi, walać w jakiś worek, wasza dwójka będzie się świetnia bawiła na jakeijś randce i pra..
- Amy, możesz tu podejść? - przerwała mi, a ja jęknęłam, zmuszając swoje nogi do pójścia w jej stronę.
Miała dziwny wyraz twarzy, sygnalizując mnie, żebym usiadła obok niej. Uniosłam brew, zdezorientowana jak nie wiem co i usiadłam obok niej.
- Powinnaś to zobaczyć. - odwróciła laptop w moją stronę.
Zniżyłam się, skanując cały artykuł.
ZWIĄZKOWY POWIADAMIACZ : CZŁONEK 1D I GWIAZDA PLL ZNÓW RAZEM
Parsknęłam głośnym śmiechem i spojrzałam na umieszczone niżej zdjęcia. Przez pierwsze przegryzłam z nerwów wnętrze policzka, które we mnie rosło.
- Uroczo razem wyglądają. - próbowałam się uśmiechnąć, patrząc na Clair, chcąc wyglądać na niewzruszoną, ale ten drżący i słabowity głosik, który uciekł z moich ust oznaczał całkowite przeciwieństwo.
Przewijając w dół, mimowolnie podniosłam rękę do swojej twarzy. Przejechałam paznokciami od czoła, przez policzki do ust, zakrywając je, kiedy zobaczyłam kolejne zdjęcie, jak się całują.
- Oh.
- Okej, to był zły pomysł. - Clair zabrała laptopa. - Nie powinnam była ci tego pokazywać.
Złapałam ją za przedramię, zamykając oczy i wpuszczając głośno powietrze z ust.
- Chcę to przeczytać. - stwierdziłam stanowczo. - Prędzej czy później, i tak bym to zobaczyła.
Clair westchnęła i przesunęła laptop w moją stronę, z powrotem na moje kolana. Wskazałam na drugie zdjęcie, dotykając ekran środkowym palcem.
- Nazywają to ,,Pocałunkiem Spidermana". Kocham ten film.
- Ranisz samą siebie.
- Wszystko w porządku. - zapewniłam, ale to była raczej próba okłamania siebie, żeby moje oczy przestały się tak szybko nawadniać. Ygh. Oprócz tego, że Clair mówiła mi żebym tego nie robiła ... ale i tak to zrobiłam.. a mianowicie wyszukałam więcej artykułów i zemdliło mnie, kiedy wyczytałam, że jeszcze wczoraj był widziany z nieznaną dziewczyną. Pijany. Obrzydzające, skrzywiłam się, nie mogąc ogarnąć, jak on może nie odczuwać chociaż trochę zażenowania. Być z jedną dziewczyną jedną noc, a następnego dnia wrócić do swojej byłej.
To bolało. Czytanie tego całego entuzjazmu  tego kogoś kto to napisał i jak bardzo chciał, żeby do siebie wrócili, bolało. Patrzenie na to jak rzeczywiście do siebie wracają bolało. I zrozumienie powodu dlaczego w ostatnim czasie nawet nie raczył się ze mną skontaktować również bolało.
Zamknęłam laptop i pobiegłam do swojego pokoju, zostawiając zaniepokojoną Clair za sobą. Nie miałam płakać, nie było żadnego powodu dla którego miałabym się czuć źle. Ignorując Clair po drugiej stronie drzwi, przykuliłam kolana do klatki piersiowej i opuściłam głowę, oddychając głośno. To było uświadomienie sobie prawdy, dzięki temu artykułowi, który dźgnął mnie w serce.
Tylko kolejne imię na jego liście.

~ Później ~


- Dobra, wystarczy na dziś, nie sądzisz?
Kiwnęłam powoli głową, w sumie średnio przejmując się sobą czy moim treningiem. Wszystko czego chciałam to wyrzucenie z siebie tej złości, gdziekolwiek. A ten wielki worek zawsze wydawał się opierać mojej podwójnej energii i frustracji. Moja trenerka zeszła z ringu, usiadła na najbliższym krześle i rzuciła mi butelkę wody.
- Mam się spoko. - odpowiedziałam na jej ofertę zejścia na dół.
Usiadłam na podłodze, zdejmując rękawice i rozglądnęłam się dookoła, zatracając się w zupełnej ciszy. I Właśnie dlatego chciałam prywatnych treningów. Cisza. I zero dziwnych ludzi z dziwnymi spojrzeniami, chcącymi twojego potknięcia czy popełnienia błędu.
Usłyszałam głośne buczenie i zobaczyłam jak Kerrie wstała, przewracając oczami i ruszyła w stronę wyjścia. Skrzyżowałam nogi i otworzyłam butelkę, doceniając zimo wody.
- Amy? - zawołała Kerrie, a ja wstałam, zanim się obróciłam.
Pochyliłam się nad linami, czekając aż kontynuuje, z twarzą kompletnie bez wyrazu. Ten brak wyrazu wkrótce zmienił się w furię zmieszaną z bólem, kiedy zobaczyłam te znajome kroki i sylwetkę, idącą za nią, powodując, że upuściłam butelkę z wodą.

- Nalegał, że chce cię widzieć, więc ja... uhm... zostawię was samych. - niezręcznie posłała mi sympatyczny uśmiech i znów wyszła.
Cofnęłam się od lin i stałam prosto, kiedy Harry zdecydował się na podjęcie bliższego kroku. Zauważył to i znów zrobił krok, chowając dłonie do kieszeni i wzdychając. Po porstu nie byłam w stanie się ruszyć, stałam tam i gapiłam się na niego, a moje palce mocno owinięte były wokół rękawic i butelki wody.
- Cóż, chyba słyszałaś już o tych plotkach. - w końcu się odezwał.
Poczułam jak mój oddech staje się cięższy i zacisnęłam usta, nie chcąc nic mówić.
- Nie jesteśmy razem.
- A dlaczego myślisz, że mnie to obchodzi? - wyrzuciłam z siebie i szybko obróciłam się, żeby zejść z ringu z drugiej strony. Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy wystarczająco szybko podszedł naprzeciw mnie, wyciągając do mnie dłoń. Cóż, ma pałer, nie powiem. Zignorowałam jego propozycję, schodząc samodzielnie i zmierzyłam go wzrokiem.
- Możesz mnie po prostu wysłuchać? - poprosił Harry i chwycił mnie za przedramię, przyciągając mnie do siebie.
Gapiłam się na niego, rozważając opcję kopnięcia go czy coś i zmarszczyłam czoło.
- Nawet nie starałeś się utrzymywać ze mną jakiegokolwiek kontaktu, nie wysłałeś zasranego esemesa z jakimś ,,Cześć". Odciąłeś się kompletnie, zostawiając mnie z myślami co zrobiłam źle. A ja dowiaduje się, że jesteś w mieście, bawiąc się ze swoją byłą-niebyłą dziewczyną przez jakieś media? - wzięłam oddech, patrząc w dół na moją dłoń.
- Amy..
- Pierdol się. - wycedziłam przez zęby, podnosząc rękę i wylewając wodę z butelki prosto na Harrego. A on stał, tak po prostu, zamknął oczy i oddychał głośno. Patrzyłam jak woda zaczyna kapać z jego włosów, a jego koszulka zaczyna być coraz bardziej mokra i odeszłam w stronę szatni. Nie chciałam niczego słuchać. Zwłaszcza nie jakichś żałosnych wymówek z jego strony.
- Ashley myślała, że jest w ciąży! - krzyknął Harry, co spowodowało, że odwróciłam się i szybko uniosłam brwi w zaskoczeniu.
Westchnął i pokręcił głową, łapiąc za koszulkę i wykręcając ją, żeby pozbyć się trochę wody. Skupiłam swoje oczy na jego tatuażach i klatce piersiowej, a potem uniosłam wzrok znów na jego twarz.
- Na szczęście nie jest. To był tylko efekt uboczny jakichś leków, które brała.
- Ja.. Nie wiedziałam o tym. - wymamrotałam, chcąc wrypać samej sobie za bycie tak upartym i nie posłuchaniem go.
Podeszłam do niego i wypełniło mnie uczucie skruchy za bycie egoistką, kiedy on był w głębokim gównie.
- Przepraszam. - przeprosiłam, zabierając kilka loków z jego twarzy.
Na twarzy Harrego natychmiast pojawiła się ulga i przytulił mnie, zadowolony, uśmiechając się. Moje ramiona instynktownie owinęły się wokół niego, ale zaraz trochę się odsunęłam, wycierając twarz z wody.
- To obrzydliwe. - stwierdziłam i ruszyłam w stronę krzeseł, żeby wziąć jeden z leżących tam ręczników. Odwróciłam się, gotowa by rzucić mu ręcznik, ale wtedy w niego to we mnie uderzyło.
Zmrużyłam oczy, ciekawie mierząc Harrego, jak przewiesza swoją koszulkę przez liny ringu.
- Harry? - zawołałam, a on odwrócił się do mnie, z mały uśmiechem na twarzy. - Kiedy ty... - ucięłam, kiwając głową.
Wyglądało na to, ze załapał o co mi chodzi i westchnął, patrząc na sufit.
- Jakoś... - zaczął, a ja zacisnęłam usta, czekając na jego odpowiedź. - Jakoś miesiąc temu.
- Łoł. - zaśmiałam się, nie wierząc własnym uszom. - Jesteś obrzydliwy.
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie myślałam o tym, żeby tego słuchać gdybym tam stała, więc nareszcie przejęłam inicjatywę i obróciłam się, biegnąc do szatni i zatrzaskując za sobą drzwi. Odczuwałam tyle pomieszanych emocji, że zakręciło mi się w głowie, więc zatrzymałam się i zjechałam plecami po ścianie, łapiąc oddech.
- To była jedna pijacka noc. Jeden błąd.
- Oh, serio? - uniosłam głowę i zmrużyłam oczy. - W takim razie kim była ta dziewczyna, którą przeruchałeś wczoraj? - zapytałam, a potem pokręciłam głową, kiedy on spojrzał w dół, zawstydzony. - Tak myślałam.
- Nic nie zaszło między mną a tą dziewczyną. - mruknął cicho, a we mnie zapalił się impuls do krzyku, kiedy zdałam sobie sprawę, że nawet nie pamięta jej imienia.
- Harry, może najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, będzie kontynuowanie naszego życia.. - zrobiłam pauzę, żeby moja puenta stała się jasna. - Osobno.
- Co to miało znaczyć?
Odetchnęłam głęboko, układając wszystkie moje myśli, zanim ponownie przemówiłam.
- Po prostu ty cały czas jesteś tym samym palantem, przez ten cały, jebany czas, i jeśli ma tak być za każdym razem kiedy się najebiesz, to...
- Ja jestem palantem? - krzyknął, tracąc swój spokój. - To ja cały czas chodziłem w kółko i mówiłem, że cię nienawidzę? Przez ten cały czas, wszystko co robiłaś, to odpychałaś mnie od siebie, a ja wciąż tu jestem. Zaakceptowałem nawet nie dotykanie czy całowanie cię, a minęły dwa miesiące! Dwa jebane miesiące! To ci nic nie mówi? - jego dłonie chwyciły moją twarz, zasłaniając policzki i zmuszając mnie do patrzenia na niego. - Nic?
- Chciałabym cię nigdy nie poznać. - powiedziałam cicho i jęknęłam, powstrzymując łzy, powodując, jeszcze większe ukłucie w klatce piersiowej.
- Nie mów tak, proszę. - wyszeptał Harry, drżącym głosem, a rozpacz i ból paliły jego oczy.
Odepchnęłam jego ramiona i szybko odwróciłam się w prawo.
- Zostaw mnie samą.
- Nie. - - powiedział ostro, a jego lewa ręka uderzyła w ścianę, powstrzymując mnie przed odejściem.
Trochę spanikowałam, kiedy popatrzył na mnie z góry, tymi proszącym wzrokiem, który wbity był w moje oczy.
- Chcę tylko jednej szansy.
- Po co?
- Bo ja... potrzebuję cię w swoim życiu. - moje serce zaczęło wystukiwać szybki rytm, kiedy poczułam gorące powietrze, pochodzące z jego nieregularnych oddechów.
Kontynuował gapienie się na mnie. Jego wzrok się obniżył, a on boleśnie powoli zaczął się pochylać.
- Chcę móc nazywać cię moją. - wyszeptał, podnosząc mój podbródek. - Tylko moją.
Jakiś głos zaczął mi mówić, że powinnam go odepchnąć i uciekać. Krzyczał, żebym go nie całowała. Błagał, żeby żadna część moich ust nie czuła ciepła jego języka i odmawiał akceptacji tego drżącego uczucia w moim brzuchu, kiedy jego dłoń wśliznęła się za moją szyję, przybliżając mnie do niego jeszcze bliżej.
I po raz pierwszy... Zdecydowałam się nie słuchać tego głosu.

piątek, 3 stycznia 2014

Notka od autorki i tłumaczki

Heloł!
Nowy rok zaczęty jakoś przyzwoicie? ;)
Sue udostępniła jak na razie 23 rozdziały, więc dont łori! Wiem, że z tłumaczeniem się ociągam, ale o tym zaraz.
Autorka w notce informacyjnej, chciała przekazać, że naprawdę docenia to, jeśli ktoś chce się podzielić Frozenem na innych stronach internetowych, ale jaki w tym cel, skoro może przeczytać to tu (czyt: na Wattpadzie) i dodatkowo strasznie ją to wkurza.
A nerwicy dostaje jak ktoś przywłaszcza sobie treści i chociaż zawsze znajduje te kopie, takie osoby wciąż się pojawiają. Więc jeśli ktoś przetłumaczy Frozena na polski jeszcze raz, to proszę bardzo. Tylko po co, skoro można przeczytać go tutaj? W każdym razie, Sue nauczy mnie tych metod znajdywania wrednych kocich-kopiarzy.
Druga informacja dotyczyła osób chętnych do tłumaczenia Frozena, dlaczego nie dają jej znać, na litość boską. Ale to was nie dotyczy :)
Natomiast trzecia informacja miała wyjaśnić te flashbacki w ostatnich dwóch rozdziałach, bo były dość pomieszane.
- 25 sierpnia jest gala VMA w Nowym Jorku. Chłopcy przylecieli do Ameryki kilka dni wcześniej, więc mogli i w niej uczestniczyć i promować zespół. 24 sierpnia Amy i Harry oglądają film, we flashbacku Harrego, rozdział 19.
- 4 września są urodziny Josha. Amy przyleciała do Londynu w ramach niespodzianki ( flashback Harrego, rozdział 18) i została tam kilka dni, co pozostawia nam flashback Amy z rozdziału 19, kiedy jest razem z Niallem i Harrym.
I tyle od Sue.
A ode mnie?
HAPI NIU JYR!

Laski moje gorące, życzę wam zgrabnych nóg, płaskich brzuchów i dużych cycków! Oczywiście, jeśli nie podoba wam się swoje własne ciało i marudzicie i ni cholera nie idzie wam przetłumaczyć, że każda dziewczyna jest piękna, wszystko zależy od nastawienia i na jakiego frajera się trafi :) i czy trafi się na frajera, w tym rzecz. Więc życzę wam, żeby to nastawienie, od początku roku było jak najbardziej pozytywne, żebyście zarażały wszystkich uśmiechem, nigdy niczym się nie martwiły, bo życie ma się tylko jedno i jak się będzie z czymś zwlekać, czy patrzeć w tył, to nie zorientujecie się, że stoicie ze swoim życiem w miejscu, zamiast ruszyć do przodu. A jak już osiągniecie coś takiego, to życzę wam, żebyście były przykładem dla innych. Wiecie, takim światełkiem, które rozświetla rondo i wskazuje właściwą drogę na Szczecin. Mniej więcej, no. Życzę wam, żebyście nie popadły w nałogi. Po prostu. Bo nie macie pojęcia, że z poniektórych na prawdę trudno jest wyjść. Bądźcie ponad to. :)
No i życzę wam znalezienia jakiegoś dobrego chłopaka! Ja wiem wiem, tak się mówi, że się mieć nie chce, ale jak przychodzi co do czego ... Z własnych doświadczeń wiem, że w związku się być nie chce, jeżeli związek ten jest słaby i tak na prawdę nas nie dopełnia. Więc życzę wam znalezienia chłopaka inteligentnego, żeby zaakceptował was w całej okazałości i mówił wam każdego dnia, jak wspaniałe jesteście. Żeby dzięki niemu nigdy nie znikał uśmiech z waszej twarzy i żeby doprowadzał was do łez tylko i wyłącznie ze śmiechu i ze szczęścia. Żeby był waszym Zaynem, Harrym, Niallem, Liamem i Louisem w jednym, a zarazem kimś całkiem innym, stworzonym tylko dla was. Życzę wam, żebyście znalazły chłopaka, w którym będzie istniała połowa z was samych.
Pamiętajcie, że każdy dzień, każda godzina, każda minuta i każdy moment się liczy. Wszystko ma znaczenie. A jeśli będziecie wnosiły do wszystkiego sens, będziecie miały lepsze wspomnienia. A dobrze będzie na starość usiąść w wygodnym fotelu... eh tam! Życzenia na ten rok składam, a nie na całe życie, humanistka taka od siedmiu boleści ze mnie. No ale ten... życzę wam jeszcze pewności siebie! Zaciśnijcie pięść i powiedzcie ,,Dam radę, przecież jestem silna, nie takie rzeczy się robiło. Jak ja nie dam rady, to kto da?"
No i spełnienia marzeń! Wszystkich, od tych głupich, po te najdroższe i najskrytsze.
Wiem, że mamy już 3 stycznia, ale jestem serio w tyle. I chciałabym wyjaśnić, dlaczego nie było rozdziału ... jakoś ze dwa miesiące?
Otóż chodzę do takiej szkoły, w której wyjeżdża się na takie tam praktyki, dużo mówić o ty nie będę, ale jak się wraca po miesiącu z takiej praktyki, to trzeba pozaliczać wszystkie sprawdziany, kartkówki itd itd itd.
Więc nie miałam czasu pomalować paznokci, bo ja taka diva jestem, nie, co niee? No i tego... Czasu na Frozena też nie miałam. A co dopiero na mojego własnego bloga, o jejciu, rozdział 9 piszę od miesiąca.
A Sue też nie dodawała rozdziałów, bo miała kilka operacji serca, i tak jest wielka, że dość szybko wróciła.
Kochamy ją, prawda?
Dobra, ostatnia rzecz.
W najbliższym czasie, jak dodam rozdział 20 i nie zobaczę tam minimum 10 opinii, to normalnie cofnę moje życzenia. Serio, nie wiem ile osób czyta to tłumaczenie, a uwierzcie, że nawet jedno nabazgrane słowo daje motywejszyn. Więc błagam was! Znajdźcie te kilka sekund dla mnie, a ja będę znajdywała czas, by szybciej tłumaczyć dla was te kilka rozdziałów.
A jak skończę Frozena, to biorę się za In Silent Rain, o Zaynie, ale do tego trochę czasu jeszcze zostało.
KOCHAM WAS I DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY CZYTAJĄ TO WŁAŚNIE OSTATNIE ZDANIE xd
I nie zapominajcie, że jesteście piękne!
A w ogóle, podoba wam się ten nowy wygląd?

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 19

1 października 2013 - Los Angeles

Amy's POV.

Zawsze zdarza się taki czas, kiedy nie wiesz, czy czujesz się bardziej podekscytowana, wkurzona, szczęśliwa czy po prostu zmęczona od tego wszystkiego. I nie możesz marudzić. Sztuczny uśmiech Amy, przygotuj się na pytania.
Nienawidzę wywiadów.
Moje oczy śledziły panią na przeciw mnie, siadającą na krześle. Zdecydowanie wyglądała na niezdarnie nieprzygotowaną oraz - niedoinformowaną. Wciąż nie mogę przeboleć faktu, że wyrażała swoje szczęście przeprowadzenia wywiadu ze sławną piosenkarką jak ja. Yy, nie? To byłaby katastrofa, jeśli bym coś zaśpiewała. Apokalipsa. Wszystkie jednorożce by poumierały, a tego chyba nikt nie chce, prawda?
Maddie, bo tak miała na imię ta kobieta, odchrząknęła i położyła malutkie urządzenie na stoliku znajdującym się pomiędzy nami.
- Więc Amy.. Trzy miesiące temu zostałaś wybrana...
- Właściwie to cztery miesiące temu. - poprawiłam ją, biorąc głęboki oddech i uśmiechając się. Mam dosyć tej kobiety.
- Oh tak, przepraszam, cztery... - poprawiła papiery, które trzymała w rękach. - Cóż, najpierw chciałabym ci pogratulować, osiągnęłaś tak dużo w naszym kraju w tak krótkim czasie.
- Dziękuję. - kiwnęłam głową.
Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam taka opanowana. Może już pobiłam rekord samokontroli.
- Jak sobie radzisz z mediami i uwagą publiczną? Jestem pewna, że to dość duża zmiana w twoim życiu.
Odchrząknęłam, zanim zaczęłam mówić.
- Tak, dość duża. Wciąż próbuję przyzwyczaić się do tych wszystkich sesji, teledysków, pokazów mody... Do spotykania ludzi, których widziałam kiedyś tylko w telewizji - to niewiarygodne i trochę dla mnie dziwne. W większości przypadków kiedy to mówię, ludzie się śmieją, ale - to czyste szaleństwo!
Kobieta tylko potakiwała i zastanawiałam się, czy chociaż w ogóle mnie słuchała czy liczyła na to małe nagrywające urządzenie.
- To zrozumiałe, biorąc po uwagę to, że dopiero zaczynasz karierę. Jak to jest żyć na własną rękę, samemu, bez przyjaciół i rodziny z Nowego Jorku?
- Cóż, mam ze sobą swój zespół, z którym się już nieźle zżyłam. Zawsze ktoś z nich jest koło mnie i zawsze jest ktoś, kto mnie wspiera. - krótki śmiech uciekł z moich ust, kiedy zobaczyłam jak Alan, z uśmiechem, wdzięcznie się kłania. - Ale zdarza się taki czas, kiedy mam ochotę rzucić to wszystko i wrócić do Nowego Jorku, zostać tam i udawać, że tak na prawdę nic się nie wydarzyło, no ale, wiesz.. muszę być silna. Tato zawsze mówił mi, że trzeba być twardym. Tak jak brzmi, tak jest dziwne.
Coś w duchu szeptało mi, że nie powinnam była tego mówić. Zdałam sobie sprawę, że posmutniałam przez wspominanie mojej rodziny. Westchnęłam i opanowałam się.
- I oczywiście czasami mi smutno, bo tęsknię za rodzicami i bratem....
- Twój brat nie mieszka w Stanach, prawda? - przerwała mi, notując coś w swoim zeszyciku.
- Nie, mieszka w Londynie. - uśmiechnęłam się, ucieszona faktem, że ktoś w końcu zapytał o mojego brata.
Większość reporterów ma w dupie moją rodzinę, jedyną ważną rzeczą są plotki, plotki i jeszcze więcej plotek.
- Pracuje jako fotograf w czasopiśmie.
- Jest twoim jedynym rodzeństwem?
- T-tak. Tylko ja i Josh. - zająknęłam się, nerwowo się uśmiechając i poczułam, że moje ręce zaczynają się pocić. - Tylko nasza dwójka.
- To fajnie. - uśmiechnęła się Maddie, oczywiście przez moją nagłą zmianę nastroju. Na szczęście. - A jak twoje życie miłosne, dzieje się coś nowego?
- Nie, praca na pierwszym miejscu. - uniosłam rękę, kładąc ją na karku, a potem ją opuściłam, przestraszona tym, że mogłoby się wydać, że jestem zdenerwowana.
Dobra, życie miłosne uciekło gdzieś na dalszy tor po mojej odpowiedzi. Teraz nadchodzą pytania o pracę. Powinnam trochę wyjawić, ale nie za dużo. Nigdy nie zrozumiem tego, co Kelly cały czas mi powtarza. Chyba będę improwizować.
Może ten wywiad będzie spoko.
- Były plotki na temat ciebie i Harrego Stylesa w przeciągu tych miesięcy...
No dobra, cofam to.
- Nie. - zamknęłam na chwilę oczy, by uspokoić ton głosu. - Zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie wciąż nie mogą odpuścić tego pocałunku w teledysku One Direction. Ale muszą zrozumieć, że to był pocałunek wynikający ze scenariusza. Sztuczny pocałunek. Ja i Harry jesteśmy naprawdę tylko dobrymi przyjaciółmi, nic więcej.
- Ponoć Harry w ostatnim czasie często pojawia się w LA...
- To po prostu plotka, ludzie wciąż wiążą ze sobą pewne rzeczy. - syknęłam.
Alan posłał mi spojrzenie pełne dezaprobaty i gestykulował, bym się uspokoiła. Powoli kiwnęłam głową, zdając sobie sprawę, że mogłoby być nawet gorzej, gdybym powiedziała coś, czego nie powinnam.
- On przyleciał do LA kilka razy, a ja do Londynu, również kilka razy, ale tylko z powodu pracy. A czemu nie skorzystać z okazji i nie spotkać się z przyjaciółmi, gdy jesteś na miejscu?

~ Flashback ~

5 września 2013 - Londyn

- No i mamy naszego gościa! - zaśmiał się Niall i machnął na mnie ręką, bym usiadła obok niego.
Pokręciłam głową i zmrużyłam na niego oczy za bycie niedojrzałym. Harry kontynuował granie w gierki na swoim telefonie, odizolowując się od swojego otoczenia. Próbowałam się trochę powiercić, by uzyskać wygodniejszą pozycję, ale skończyło się na tym, że moje ucho zostało zalane skowytem Harrego.
Yep, przez ostatnie pół godziny byłam jego poduszką i wcale mi się to nie podobało. Zapamiętać : nigdy przenigdy nie zgadzać się na jakieś wyjścia z tymi dwoma.
Harry najpierw próbował być flirciarski, ale poddał się, kiedy Niall zaczął się temu wszystkiemu przysłuchiwać i zaczął droczyć się z Harrym. Następnie obydwoje zaczęli się nudzić, więc Niall zadecydował zrobienie twitcama, a Harry wpadł na genialny pomysł konkurowania ze mną w jakieś gry na IPodzie.
Mruknęłam : ,,Zabiję cię później" do Nialla, splatając ręce pod biustem i wróciłam wzrokiem do Harrego, który krzywił i marszczył twarz w skupieniu na swojej grze.
- Mogę odwrócić kamerę?
- Nie, Niall! - krzyknęłam, patrząc jak odwraca laptopa w moją stronę.
Nie znajdując żadnego lepszego wyjścia, pchnęłam Harrego, powodując, że spadł z kanapy na podłogę. Machał rękami, zirytowany, nie wiedząc co się właśnie stało i podniósł się. Niall cały czas się śmiał, kiedy Harry powłóczył się w stronę kuchni, a ja siedziałam tam i niezręcznie gapiłam się w laptopa.
- Żadnych pytań, to wariaci.

~ Flashback over ~

- Cóż, to miło, że w końcu ta sprawa została wyjaśniona. - Maddie ściągnęła mnie z moich wspominek. Kiwnęłam głową, zdając sobie sprawę, że mówiła o tej sprawie z przyjaciółmi czy coś. - Jakie masz plany na przyszłość? Masz jakieś nadchodzące projekty?

~ Później ~

Alan próbował dorównać mi kroku, gadając coś na temat tamtej kobiety i jej podejścia. Rzuciłam okiem za siebie, praktycznie nie zwracając uwagi na to co mówi i pomachałam do Clair, dając jej znak, by do nas dołączyła.
- ... I jestem wielce zadowolony, że nie powiedziałaś nic o swoim brytyjskim kochasiu.
- Alan! - rzuciłam mu śmiercionośne spojrzenie, a on zaśmiał się i uszczypnął mnie w policzek.
Odepchnęłam jego rękę i ruszyłam dalej, bardziej zirytowana z każdą mijającą sekundą.
- Clair, co dla mnie masz?
- Kelly dzwoniła i powiedziała, że twój trening został przesunięty na trochę późniejszą godzinę... Możesz iść trochę wolniej?
- Nie! - prawie krzyknęłam, zerkając na zegarek, a Alan odskoczył w tył.
- Dobrze.. - wzięła głęboki oddech. - Północ to wszystko, co udało jej się uzyskać, nie mogła zrobić tego później.
- Jak dla mnie idealnie. - uśmiechnęłam się i rozglądnęłam wokół, próbując dostrzec gdzieś Marka. Sprawdziłam szybko zegarek i jęknęłam, zdając sobie sprawę, że była już 10 rano. - O Boże, jestem spóźniona, jestem spóźniona!
- Spóźniona? - zapytał zmieszany Alan. - Gdzie się wybierasz?
- No na lotnisko. - zamrugałam kilka razy, próbując zmazać jakoś tą podejrzliwość z twarzy Alana. Niet, nie wyrwę się. - Proszę, nie pytaj mnie o nic.
- Kochanie, coś mi tu ukrywasz. - podszedł do mnie.
Wyglądał jak jeden z tych detektywów, który znalazł coś podejrzanego w swoim otoczeniu, należącego do seryjnego mordercy. Taa, zaszłam za daleko.
- Muszę lecieć, narka! - palnęłam i prawie zaczęłam biec w dół korytarza. - Mark!
- Jestem.

Harry's POV.

Stwierdzenie, że moja głowa może w każdej chwili wybuchnąć od pytań, które zadawał mi Zayn przez telefon, było bardzo trafne. A ludzie mówią, że to ten cichy.
- Nie martw się, stary, dzwoniłem do Simona. - usiadłem na najbliższym krześle i zacząłem masować sobie skroń. - Dostałem kilka dni wolnego, nikt z was nie wpadnie w kłopoty.
- Nie ogarniam cię, Harry. - upierał się. - Czemu nie powiesz co się stało, w ogóle, czemu p oprostu nie powiesz po co z tego wszystkiego poleciałeś do LA?
- To na prawdę skomplikowane, ja... Nie wiem, Zayn. - mój głos stawał się słabszy od zmęczenia i braku snu, dlatego odchrząknąłem i kontynuowałem. - Nie mogę ci tego teraz wyjaśnić, ona może być tu lada moment.
- Ona? Amy? To o to w tym wszystkim chodzi?
- Ja.. muszę iść. - rozłączyłem się i włożyłem telefon do kieszeni, wiedząc, że nie powinienem był zachowywać się tak w stosunku do Zayna.
Rozejrzałem się za siebie, widząc dwie dziewczyny, śmiejące się dość głośno. Przez przypadek poprawiłem okulary i zakryłem twarz dłonią, udając, że patrzę w innym kierunku.
- A co powiesz na noc filmów? - zapiszczała jedna z nich, tak, że aż się skrzywiłem.
- Jeśli nie będzie tam hororu, to jestem za! - odezwała się druga.
Horror. Zabawne jak proste rzeczy czy słowa mogą przywołać minione sytuacje w sekundę.

~ Flashback ~

24 sierpnia 2013 - Los Angeles

- Niepokój? - Amy odwróciła się i spojrzała na mnie unosząc brew.
Jej wzrok wprawił mnie w zakłopotanie, więc usiadłem głębiej w kanapie, starając się przywołać uśmiech na moją twarz w momencie, gdy kiwnąłem głową. - Czy ty nie wspominałeś coś o horrorze?
- Niepokój to horror. - stwierdziłem, robiąc się coraz bardziej zmieszanym.
Prychnęła, ale i tak włożyła płytę DVD do odtwarzacza. Patrzyłem jak idzie i siada na sofie, z dala ode mnie, jeśli można dodać. Spojrzała na mnie na chwilę, po czym chwyciła pilota.
- Nie.
- Skąd wiesz? - zapytałem, zrzucając nogi na podłogę i kładąc prawą rękę na oparciu sofy. Bardzo chciałem by w końcu na mnie spojrzała, by zobaczyć jej oczy, dlatego moja druga ręka niepewnie spoczęła na kolanie. - Oglądałaś to?
- Nie, ale czytałam opinie. To po prostu film trzymający w napięciu, a to nie to samo.
- Nie ważne, to wciąż straszne.
- Zaczyna się. - wskazała na telewizor.
Westchnąłem, zastanawiając się, cy ta noc będzie chociaż w połowie taka, jaką ją sobie wyobrażałem.
Byliśmy już w połowie filmu i dopiero zdałem sobie sprawę, że moja stopa nerwowo stuka o podłogę.
- Powinnam już zamknąć oczy? - zapytała cicho Amy.
Spojrzałem na nią i powstrzymałem śmiech, kiedy zobaczyłem jak podciąga swoje nogi do klatki piersiowej.
- Czuję, że on już idzie... O cholera.
- Daj żesz spokój, to nie jest takie straszne. - zaśmiałem się, ale ona wcale nie wyglądała, jakby uważała, że to śmieszne, biorąc pod uwagę to śmiertelne spojrzenie, które mi posłała. - To po prostu dlatego, że siedzisz tak sama. - zacząłem, korzystając z szansy. - Może jeśli trochę byś się przybliżyła..
- Nie, tak jest mi dobrze. - przerwała mi, splatając ręce pod biustem.
Okej. Plan B.
Dosięgnąłem jej i owinąłem ręce wokół jej talii, mocno do siebie przyciągając. Jęknęła, kiedy znalazła się tak blisko mojego ciała. Posmyrałem nosem jej szyję i zaśmiałem się, a ona zrobiła to samo.
- Zgadzam się na to tylko dlatego, że tam jest ten straszny koleś.
- To w takim razie będę musiał znaleźć więcej takich kolesi. - uśmiechnąłem się i przytuliłem ją mocniej, a ona oparła się o moją klatkę piersiową.

~ Flashback over ~

No i masz. Znowu te pogmatwane myśli i pytania. I tak, jak bardzo nie chciałbym tego mówić, każdy moment spędzony z Amy był zajebisty. Wszystkie te nasze bójki i bijatyki i to, kiedy była uparta bardziej niż to możliwe sprawiły, że to po prostu przyjemność być w jej pobliżu.
Jest po prostu nieobliczalna. W jednym momencie jest zła na mnie i na cały świat a w drugim słodka, miła i urocza. Dopóki nie spróbuję czegoś więcej, przez co prawie zawsze jestem odpychany. Co pozostawia jedno pytanie - Dlaczego?
Ten cały zakład poszedł w złą stronę, bo nie pamiętam, że było tam coś o polubieniu jej. Ale z drugiej strony, gdzieś w głębi wiedziałem, że robię to z powodu mojego głupiego ego. To głupie uczucie satysfakcji, kiedy dziewczyny stracą dla mnie głowę.
Ale tak jak powiedział Louis - z tą będę miał dużo roboty.
- Harry? - podniosłem głowę, rozpoznając głos. W końcu, na sam czas.
- Cześć. - wstałem i przytuliłem ją.
To było takie znajome, mieć ją w swoim ramionach, ale poniekąd wciąż dziwne.
Może to przez te moje pogmatwane myśli, które dręczyły mnie od kilku godzin, a może nie, ale w każdym razie to było dla mnie niezręczne, więc się odsunąłem. Żeby nie wydać się chamskim, uśmiechnąłem się i odepchnąłem ją lekko.
- Dobrze się czujesz?
- Tak, w porządku, nie martw się. - zapewniła mnie. - Chcesz najpierw odpocząć?
- Nie, nie mogę się już doczekać. - zmarszczyłem brwi i położyłem dłoń na jej plecach, dając tym samym znak, byśmy ruszyli.
Zrozumiała aluzję i obróciła się, zaczynając jakąś bezsensowną rozmowę. Kiwnąłem głową i zaśmiałem się, nieoczekiwanie czując ulgę i komfort.
A wtedy, jak zwykle, moje plany runęły. Paparazzi. Czyli to, czego właśnie potrzebowałem. Zatrzymałem się i rozglądnąłem dookoła nas, zaczynając iść w tył.
- Możemy wyjść tylnym wyjściem, czy coś?
- Czy my właśnie nie..
- Nie. - chwyciłem za jej rękę, kierując nas w tył i dbając o to, by nie zwracać na siebie czyjejś uwagi. - Jeszcze nikt nie wie, że tu jestem.
- Nawet mi nie mów, że znowu się wymknąłeś.
Spojrzałem na nią, wiedząc do czego dąży i uśmiechnąłem się na wspomnienia.
- Tak, Ashley. - westchnąłem, potrząsając dłonią. - Wymknąłem się.
_______________________________________

Tak taaaak, Ashley, nie Amy bejbzzz :D
Oryginalny rozdział zgarnął 114 komentarzy. Może ten zgarnie chociaż te 14? ;)

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 18

~ Dwa miesiące później ~

30 września, 2013 - Los Angeles

Amy's POV.

- Jestem jak ptaszek, tylko...
- Amy, siadaj na dupie! - krzyknął Alan chyba po raz setny, gwałtownie splatając ze sobą ręce.
Zaśmiałam się, całkiem niewzruszona tym, że nie jest w humorze i kontynuowałam kręcenie się w kółko.
- Nie wiem, gdzie jest mój dom!
- Czy ty nie powinnaś odpocząć? Jest szósta rano! A ty, moja panienko, masz sesję za jakąś... - uciął, podniósł rękę i zerknął na nadgarstek - Godzinę!
Zmarszczyłam nos, udając zdenerwowaną i oparłam się na kolanach, zniżając głowę do tego samego poziomu co głowa Alana. Mrugnęłam kilka razy i zachowywałam się jak lustro- robiłam te same miny co on. Przechyliłam głowę i uśmiechnęłam się, a on posłał mi śmiercionośne spojrzenie, unosząc brew. Upewniłam się, że odezwę się tak beztrosko, jak tylko potrafię, złapałam go za nos i zaśmiałam się.
- Oł, nie wiem gdzie jest moja dusza!
- Dobra, skończyłem.- Alan przewrócił oczami, po czym machnął ręką i opadł na kanapę. - Masz te swoje momenty.
Zaśmiałam się i zeskoczyłam, chwytając butelkę wody, kiedy przechodziłam obok Clair. Podskoczyła z zaskoczenia, ale zaczęła śmiać się ze mną, kiedy klepnęłam ją w tyłek.
- Wstrząśnij tą dupeczką, Clair !
- Nie mam czasu. - uśmiechnęła się i zabrała jakieś papiery z biurka. - Muszę je skończyć. - zrobiła krzywą minę, patrząc na nie i szybko odeszła.
Prychnęłam, odwracając się i puściłam Alanowi buziaka. Przewrócił oczami i przewrócił stronę magazynu, który trzymał w rękach.
- Przecież wiesz, że tak staram się ukryć zdenerwowanie. - starałam się wytłumaczyć moje zachowanie. Usiadłam obok niego i dźgnęłam go łokciem.
- Mhmm... - mruknął, nie patrząc na mnie.
Dziffkaaa.

~ Później, tego samego dnia ~

- Czy to się na prawdę stało? - spytałam, wsiadając do vana.
 Trzęsłam się i co chwilę rozglądałam wokół, najczęściej na budynek za mną, który dopiero co opuściliśmy. Bicie mojego serca było niestabilne i gwarantuję, że wszyscy wokół mnie mogli je usłyszeć. Chichotanie Alana przywróciło mnie z powrotem do rzeczywistości. Posłałam mu śmiertelne spojrzenie, zastanawiając się, jak on może nie rozumieć moich uczuć w tym momencie.
- Przeżyjesz jeszcze więcej takich doświadczeń, Amy. - uśmiechnęła się Kelly, podchodząc do mnie. - Zacznij się przyzwyczajać.
Mocno przegryzłam wargę, próbując zaabsorbować jej słowa. Przyzwyczaić się - JAK?
- Kelly, to była Leona Lewis. - złapałam się za głowę, opierając łokcie o kolana. - TA Leona Lewis. Właśnie miałam sesję z Leoną ...
- Lewis. - skończył za mnie Alan.
Można było wyczuć irytację w jego głosie. Siedział obok mnie, co umożliwiało mi walnięcie go. Ale jak w większości przypadków musiałam zrobić co w mojej mocy, żeby oprzeć się pokusie zostawienia mu na ręce jakiegoś śladu.
- Uspokój tą fankę w sobie, skarbie.
- Niby jak? Rozmawiała ze mną? Przy... o mój Boże, ona mnie przytuliła! Co byś zrobił, gdybyś był na moim miejscu?
- Zachowywał się normalnie? - wzruszył ramionami, posyłając mi ten swój ,,Nooo'' wzrok, który tylko wzmaga moją konieczność do zabicia go.
- Kelly? - uniosłam prawą rękę ściągając sarkastyczny, miły uśmiech, czekając aż oderwie się od papierów, które trzymała w ręce. - Wolno mi uderzyć Alana?
- Nie, nie można.- pokręciła głową z chytrym uśmieszkiem. - Oszczędzaj energię na dzisiejszy trening.
- Alan może potowarzyszyć mi w tym czasie. - zasugerowałam siadając na krześle.
Westchnienie wydostało się z moich ust, kiedy usłyszałam jak Alan narzeka i pyta sam siebie, co on takiego zrobił, że skończył ze mną. Ciekawie bawiąc się rąbkiem mojej koszulki, mój wzrok skupił się ponownie na Kelly, która wciąż obserwowała wszystko dookoła. Prawdopodobnie rozmyślała nad tym, jak uwiązać mnie i Alana, żebyśmy mogli być jeszcze przez sekundę. Jeśli to zadziała, to i tak znajdziemy sposób, żeby się pokłócić.
Niezręcznie wstałam, nerwowo stukając palcami.
- Kelly, um... - skupiła na mnie swoją uwagę i kiwnęła głową, co miało być znakiem na to, żebym kontynuowała. - Poza tym dzisiejszym treningiem, em.. Myślisz, że mogłabyś jakoś załatwić.. um.. jeszcze jeden z tych ... treningów na jutro? Tak jakby go potrzebuję.
Uśmiech pojawił się na jej twarzy i natychmiast pożałowałam tego, że o coś takiego spytałam. Po prostu pokazałam, że jej oświadczenie było prawidłowe.
- Oczywiście, że mogę. - powiedziała dumnie. - Ósma wieczorem pasuje?
- Taak, chyba. - wzruszyłam ramionami, a ona zaczęła skrobać coś w swoim notatniku. - Dzięki.
Nie zdałam sobie sprawy z tego, że zasnęłam w wanie dopóki Alan nie oznajmił, że jesteśmy na miejscu , w centrum treningowym. Czyli tam, gdzie zwykle ćwiczę. Posłałam mu uśmiech i entuzjastycznie zeskoczyłam ze swojego siedzenia.

~ Później ~

- Zwolnij! - Alan klasnął w dłonie, by zwrócić moją uwagę.
Zirytowana, odwróciłam się do niego i zawiesiłam rękę na biodrze.
- Co dzisiaj z tobą jest? - machnął dookoła, wyglądając na trochę zdenerwowanego.
Przewróciłam oczami i znów zaczęłam niekontrolowanie kopać worek, wylewając całą moją złość, która we mnie siedziała.
- Ile czasu minęło, od kiedy ostatnio do ciebie zadzwonił?
Zatrzymałam się.
Słowa Alana były jak nóż wbijający się w żebra.
- Tydzień. - mruknęłam pod nosem, siadając. Straciłam całą tą ekstra energię, która jeszcze przed chwilą we mnie była. - Chcę tylko wiedzieć, co się tak nagle stało.
- A ja wciąż zastanawiam się, jak wy dwoje zaczęliście w ogóle ze sobą kręcić. - westchnął.
Spiorunowałam go wzrokiem, nie doceniając faktu, że on wciąż droczy się ze mną na ten temat.
- To znaczy, jestem szczęśliwy. - uniósł ręce w obronnym geście.
- Tylko żebyś się z tego szczęścia nie posikał, dobra?
- Kochanie, po prostu jestem zaskoczony, że wy dwoje możecie przeprowadzić jakąkolwiek konwersację, bez żadnych hej... - uciął, niepewien mojej reakcji.- tów.
Westchnęłam, wlepiając wzrok w swoje stopy. Wspominałam jak ja i Harry dobiliśmy umowy, niedługo po tym, jak oboje opuściliśmy Nowy Jork. I jak wszystko od tamtego czasu drastycznie się zmieniło. Na lepsze.

~Flashback ~

25 sierpnia 2013r. - MTV Video Music Awards, Brooklyn Barclays Center

Zakryłam usta dłonią, starając się powstrzymać śmiech. Harry właśnie opowiadał mi, jak on i Louis robili sobie mnóstwo żartów z reszty chłopców, tylko dlatego, że im się nudziło i nie mieli jedzenia. Większość z nich była głupia i lekko niedojrzała, ale oczywiście Harry sądził, że to śmieszne. Samo słuchanie jak przerywa by się zaśmiać, czy reakcje chłopców, kiedy zostali wkręceni, również zmuszało mnie do śmiechu.
- Harry. - zatrzymałam się i odwróciłam się twarzą do niego, kiedy usłyszałam następną ogłaszaną nagrodę. - Chcę zobaczyć kto jest nagradzany.
Uśmiechnął się i umieścił swoje dłonie na mojej talii, trochę niżej, niż byłoby to akceptowane. Znając jego nawyk ,,Wędrujące ręce gdzie tylko popadnie", owinęłam palcami jego nadgarstki i odsunęłam je od siebie, przytrzymując je chwilę przy jego ciele. Mój ruch wywołał jego śmiech, kiedy rzuciłam mu oskarżycielski wzrok.
- Przecież wiesz, że to będą oni.
Przystałam na chwilę, zaintrygowana. Starałam się ogarnąć, o kim mówi. Uśmiechnęłam się szeroko, zdając sobie sprawę, o kim wspomniał.
- Bo są najlepsi.
- Ej.. - żachnął się Harry, udając obrażonego. - A co z nami?
- Nie porównuj swojego ,,let's gets some" zespołu z Evanescence.
- Ze wszystkich tekstów wybrałaś akurat ten? - warknął nieznacznie, unosząc brew w oczekiwaniu na moją odpowiedź.
Pomyślałam o powrocie i już nawet miałam to zrobić, kiedy usłyszałam, jak wzywają Evanescence na scenę.
- Mają to! - krzyknęłam, a fanka we mnie zaczęła się budzić po raz kolejny.
Harry wydawał się być rozbawiony moją reakcją i krótko zawył ,,Łuuuhuu", wyrzucając pięść w powietrze. Zignorowałam jego durną próbę droczenia się ze mną i uderzyłam go w klatkę piersiową.
- Ty idioto, nie usłyszę ich przemowy! Dlaczego musiałeś zaciągnąć mnie tutaj w takim momencie, kiedy ogłaszali nagrodę? Kosztowałoby cię coś, jeśli poczekał byś dosłownie kilka minut, zanim... - ucięłam, kiedy poczułam jego usta na swoich, pozostawiając krótki, szybki pocałunek.
- Czasami na prawdę gadasz za dużo. - kiwnął głową, próbując usprawiedliwić to, co właśnie zrobił.
- Nie łam umowy, głupku! - uniosłam brwi, ale i tak nie potrafiłam ukryć uśmiechu na twarzy. Prawdopodobnie wyglądałam teraz jak idiotka.
- Cóż... minął prawie miesiąc. - obronił się Harry.
Owinął swoje ręce wokół mojego ciała i nic nie mogło mi pomóc, kiedy zdałam sobie sprawę jak jego głos staje się coraz głębszy, z sekundy na sekundę.
- Więc dlaczego nie mogę sobie wziąć jednego? - zapytał, przybliżając mnie do siebie. - Jednego, malutkiego.... malusieńkiego...
- Słyszałeś to? - wyszeptałam, obracając głowę w prawą stronę, gdzie usłyszałam jakiś dźwięk.
Harry westchnął zirytowany, bo zniszczyłam szansę na pocałunek. Jego usta i tak były blisko mojego ucha.
- Nie? - mruknął, szturchając moją głowę, ocierając się swoim policzkiem o mój.
Poczułam jego ciepło i obróciłam głowę w jego stronę, lewą dłoń kładąc na jego policzku. Uśmiechnął się i złapał mnie za rękę, pozostawiając na dłoni mały pocałunek.
- Harry, myślę, że właśnie wezwali One Direction na scenę.
- Kurde! - odsunął się z zamkniętymi oczyma.
Ścisnęłam mocniej jego dłoń, zanim ją wypuściłam, kiwając głową by już poszedł.
- Spotkamy się potem? - zapytał, idąc w stronę drzwi.
- Lecę później do Miami, więc nie! - odpowiedziałam szybko, wzruszając ramionami i unosząc ręce w geście obrony.
Harry nagle się zatrzymał. Warknął rozczarowany, krzywiąc się przy tym. Cofnął się i pisnęłam, kiedy poczułam jak jego duże dłonie oplatają moją talię i mocno przyciskają do swojej klatki piersiowej. Nie powiedział ani słowa, przez co mogłam usłyszeć nasze głośne oddechy, zanim jego druga dłoń powędrowała do mojej twarzy.
Moje serce zaczęło szaleć, kiedy otarł swoimi ustami o moje. Gorący oddech wywołał ciarki na moim ciele, a kolana... cóż, czułam jakbym ich nie miała.
- Poczuj smak swojego lekarstwa. - uśmiechnął się Harry, a jego oczy pełne były uciechy, kiedy się ode mnie oddalił. - Chyba wszyscy na mnie czekają. - zaczął się cofać. - Do zobaczenia niedługo.
Przebiegł szybko przez halę, zmierzając do swoich kumpli, żeby zdążyć wejść na scenę. Stałam tak sfrustrowana, częściowa zła na Harrego, że mnie tak zostawił, a częściowo na siebie, że znów udało mu się mnie omamić. Kilka głębokich oddechów pomogło mi się uspokoić. Wróciłam do swojego stolika, czując na sobie kilka dziwnych spojrzeń, ale starałam się je zignorować, patrząc na scenę, na której Niall miał swój moment przemowy z nagrodą w dłoni. Chodził w przód i w tył, kiedy mówił. Zaśmiałam się z jego zdenerwowania.
Moje spojrzenie powoli powędrowało do Harrego, mierząc go od stóp do głowy. Mrugnął do mnie z tym niesamowicie czarującym uśmiechem. Zaśmiał się i dumnie odwrócił swój wzrok ode mnie. Wiedziałam o czym sobie pomyślał, przez co też się zaśmiałam. Zdałam sobie sprawę, że wiedza o wygranej rundzie może go tak ucieszyć.

~ Flashback over ~

- Cóż, najwyraźniej szanuje swoje umowy. - wzruszyłam ramionami i ostrożnie zeszłam z ringu. - Może moje pierwsze wrażenie o Harrym było po prostu złe?
- Nie znam się na twoich tak zwanych wrażeniach... - Alan wstał z krzesła i rzucił mi ręcznik. - Ale wiem, że seksualna frustracja może być bardzo trudna dla takiego młodego mężczyzny jak Harry.
- Da radę. - uśmieszek wkradł się na moją twarz, gdy wyciągnęłam ręce w stronę Alana, by pomógł mi ściągnąć rękawice.
Pokręcił głową i podszedł do mnie, śmiejąc się.
- Ty mały diable.

Harry's POV.

Grzebiąc się z pościelą, patrzyłem jak zbiera swoje ciuchy z podłogi i przyciska je do piersi. Usiadła na łóżku obok mnie i posłała mi uspakajający uśmiech, który zadziałał w kompletnie innym kierunku niż miał zadziałać. Dał mi tylko ten ból w brzuchu i chęć na walenie głową o ścianę, dopóki nie upadnę martwy.
Wstałem i przeszedłem się po pokoju bez konkretnego celu. Obróciłem się, by znów na nią spojrzeć. Tak jakby musiałem utrzymać na niej wzrok by zapamiętać ten niezręczny moment. Zapięła guziki swojej koszuli, wstała i uniosła ręce, by uwolnić włosy spod materiału. Moje oczy skanowały jej ciało, a jej krzywizny paliły mnie i wrzeszczały jedno pytanie : Jak?
Jej nagie nogi podkusiły mnie, bym spojrzał w górę, po czym opadłem na łóżko, opierając łokcie na kolanach. Grzebałem w myślach, co mogłoby być stosowne do powiedzenia.
- Przepraszam, wcześniej nigdy mi się nic takiego nie zdarzyło.- mruknąłem, a moje wnętrzności się przewróciły.
Nigdy bym sobie nie wyobraził, że coś takiego może mi się przytrafić. Nie pomyślałbym, że znajdę się w takiej sytuacji, że będę musiał przepraszać.
- W porządku. - schyliła się, by ubrać swoje jeansy. - Jesteś prawdopodobnie zmęczony, zdarza się.
- Nie, ale nie wiem...
- Wychodzę. - położyła rękę na moim ramieniu, a ja się cofnąłem, oczywiście nie będą wdzięcznym za łaskę, jaką mi dawała. Westchnęła, odwróciła się i zabrała swoją torbę. - Powinnam być w innym miejscu.
- Cześć.. - uciąłem, zdając sobie sprawę, że nawet nie znałem jej imienia.
Cóż, jedną rzeczą, w której pokładałem nadzieję, było to, że była tak pijana, by również nie pamiętać mojego imienia. Westchnąłem, zmierzając do łazienki w celu wykąpania się. Zatrzymałem się, kiedy przechodziłem obok lustra, pokazując dezaprobatę samemu sobie za nieustanne myślenie o niej.

~ Flashback ~

4 września 2013 - Londyn.

Usłyszałem skrzypiące drzwi, co oznaczało, że czas wstawać. Nie otwierałem oczu, próbując odgadnąć, który z chłopaków przyszedł mnie dzisiaj obudzić. Zayn nie wchodził w rachubę, biorąc pod uwagę jego uzależnienie od spania. Jeśli to byłby Louis, już przy przechodzeniu przez próg otworzył swoją mordę i zaczął by gadać. Nialla już by nie było. Jego sposób na budzenie mnie to zawołanie mnie raz i wyjście. Czyli pozostaje mi Liam.
- Harry? - usłyszałem delikatny, znajomy głos.
Cóż, to na pewno nie Liam. Ale jaka to miła niespodzianka. Zwalczyłem impuls i nie otworzyłem oczu. Wyczułem, że stoi blisko łóżka.
- Hej, śpioszku, obudź się. - wyszeptała, delikatnie dotykając mojego ramienia. - Nie zamierzam spędzać całego dnia, żeby cię obudzić.
Wziąłem głęboki oddech, starając się by go nie zauważyła czy usłyszała, wdychając jej słodki zapach. Usłyszałem jakieś szuranie, więc uchyliłem lewą powiekę, a ona w tym samym momencie się odwróciła. Tak szybko się poddała?
- Niee! - krzyknęła i zaczęła się śmiać, kiedy pociągnąłem ją na łóżko, owijając ją rękami. - Puść mnie!
- Zostajesz. - mruknąłem, wciąż z zamkniętymi oczami.
Amy zaczęła się wiercić, co znaczyło, że postawiła na ucieczkę, ale tylko jęknęła, kiedy zablokowałem ją swoimi nogami.
- Co cię tu przywiało? - zapytałem, otwierając oczy i widząc jak uśmiecha się do mnie, patrząc na mnie z góry.
- Mój brat ma dzisiaj urodziny. - powiedziała i dmuchnęła wzwyż, starając się pozbyć swoich niesfornych włosów, które wkradły się na jej twarz. - Pomyślałam, że mogę zrobić mu niespodziankę.
- Z tego co wiem, twój brat nie mieszka w moim pokoju, czyż nie?
- Ha-ha, bardzo śmieszne. - wlepiła we mnie wzrok. - Po prostu mogę wrócić.
Znów zamknąłem oczy, mrucząc wewnętrznie z niezadowolenia i poprawiłem się tak, by było mi wygodnie,
- Nigdzie nie idziesz. - mruknąłem i zjechałem rękami niżej, przenosząc jej ciało dokładnie nade mnie, znów zacieśniając uścisk.
Zaśmiała się, pokonana, i położyła głowę na moim torsie, wzdychając. Myślę, że zamilkła na chwilę, by posłuchać mojego bicia serca, ale Amy, będą sobą, zaraz zaczęła gadać. Jej głos z jednej strony sprawiał, ze miałem ochotę zasnąć, a z drugiej - budził mnie do życia. Głównie pomrukiwałem tylko, jako tak lub nie, będąc zbyt leniwym by nawet otworzyć gębę, by powiedzieć choćby jedno słowo.
- Dobra muszę iść. Tym razem na serio. - powiedziała i zaczęła się wiercić.
Moje kończyny instynktownie zacieśniły się na ciele Amy, przez co rzuciła mi śmiertelne spojrzenie. Zaśmiałem się i szturchnąłem nasze nosy, patrząc jak się uśmiecha.
Ale jej nogi.
- Co? - zapytała, kiedy się zmieszałem i zacząłem niepewnie oddychać.
Jezu! Byłem pewny, że Amy w stu procentach wie co robi, ruszając tak swoim ciałem, próbując wstać. Cały czas wierciła tymi swoimi nogami, aż syknąłem, czując jak podnieca mnie z sekundy na sekundę.
- Amy. - zamknąłem na chwilę oczy, przełykając ślinę, zanim wypuściłem kolejny drżący oddech. - Przestań.. O Boże ...
Przestała się kręcić i uniosła brwi, zmieszana. Złapałem ją za talię i uniosłem do góry, zanim zdążyła na mnie usiąść. Otworzyła szeroko oczy, zdając sobie sprawę z tego, co zrobiła.
- Ah! - krzyknęła i odskoczyła, śmiejąc się. - Jasna cholera! Przepraszam, przepraszam, przepraszam!
- W porządku. - wciąłem jej się w słowo. - Nie przeszkadza mi to.
- Harry! - zakryła twarz dłońmi.- Zamknij się!
- Chcesz kontynuować? - zapytałem, opierając się na łokciach i parząc jak jej policzki czerwienieją w niewinnym uśmiechu.
- Nie, dziękuję. Umrę w rowie i już nigdy nie zobaczę słońca.

~ Flashback over ~

Jest głupią dziewczyną. W uroczy sposób.
- Nie. - skrzywiłem się do swojego odbicia.
Była tylko zakładem. Nie powinienem był o niej myśleć. Nie mogę pozwolić, by wszystko zniszczyła. Głupia pomyłka, którą popełniłem przez Louisa. Nic więcej.
Orzeźwiłem twarz zimną wodą i oparłem ręce na zlewie. Moje myśli zbłądziły do mojej rozmowy z Louim, którą odbyliśmy tydzień temu. Kiedy zdecydowałem się zrezygnować z zakładu, ponieważ odkryłem, że Amy właściwie z nikim jeszcze tego nie robiła. Nie mogłem tak postąpić, tylko dlatego, żeby moje ego wzrosło poprzez wygrany zakład. Louis podsłuchiwał mnie od tamtego czasu, myśląc, że się poddałem, chociaż nie znał prawdziwego powodu. Ale ewentualnie wkrótce przestanie.
Od tamtej pory nie zadzwoniłem do niej czy napisałem ani razu. Nie wysyłałem jej też płyt CD z nagraniem. To było najlepsze, mogłem ją po prostu ignorować.
Mój telefon zawibrował, wyrywając mnie z zamyślenia. Przewlokłem się przez cały pokój, biorąc do ręki komórkę i czytając nowego sms. Świetnie, właśnie czegoś takiego teraz potrzebowałem. Skrzywiłem się, kiedy moja dłoń zaczęła drżeć od całej siły, którą pokładałem w celu roztrzaskania telefonu na kawałki. Zanim jednak do tego doszło, jakiś pomysł pojawił się w mojej głowie, więc rozluźniłem się i wybrałem numer Liama. Wepchałem telefon między ucho i ramię w oczekiwaniu aż odbierze, w między czasie grzebiąc w szufladach.
- Harry, czwarta nad ranem. Lepiej żeby to było ważne, bo cię uduszę. - usłyszałem śpiący głos Payne'a.
Pokręciłem głową na jego groźbę i kontynuowałem przeszukiwanie pudełek, które tylko pojawiły się na moim horyzoncie.
- Tak, tak.. - zacząłem. - Eh, słuchaj, muszę coś załatwić.. - odskoczyłem, kiedy przełożyłem jedno z pudełek za mocno, w efekcie czego spadło na podłogę, a jego zawartość szybko rozprzestrzeniła się po pokoju. - Kurwa mać!
- Wszystko w porządku?
- Tak, jest okej.- zapewniłem go. - Liam, możesz mnie jutro kryć? Nie wydaje mi się, żebym przyszedł jutro do studia.
- Co? Nie rozumiem cię stary. Czemu nie idziesz? - jego głos brzmiał zaniepokojony. - Harry, co ty kombinujesz? - zapytał, z tego wszystkiego brzmiąc serio.
Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy w końcu, spośród tego całego bałaganu, trzymałem w dłoni rzeczy którą szukałem. Mój paszport.
- Lecę do LA.

_____________________________________

Nie zabijajcie mnie, dwa sprawdziany mam jutro, loloo

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 17

31 lipca 2013 - Nowy Jork.

Harry's POV.

- Harry, Harryyyyyy... Ej no! Otwórz drzwi! Daj spokój stary, wpuść mnie!
Przewróciłem oczami, gdy usłyszałem co mówi Lou zza drzwi i włożyłem głowę między poduszki. Westchnąłem z ulgą kiedy w końcu dźwięk pukania ustał. Głowa mnie bolała od tego całego zwrócenia na siebie uwagi, tylko po to, żeby mu otworzyć. Nie otworzę mu i już. Potrzebuję chwili samotności.
- Amy? A co ty tutaj robisz, kochanie? - usłyszałem jego nieco zszokowany ton, a później śmiech, jakby był czymś zaskoczony.
Natychmiast się obróciłem, opierając ciało na łokciach i słuchając uważnie.
- Nie, próbowałem. Nie otwiera drzwi od pół godziny. - uciął i zapukał. - Harry, Amy też tutaj jest, wiesz?
Odrzuciłem kołdrę i wstałem z łóżka, ruszając do drzwi. Szybko poprawiłem włosy, odchrząknąłem i chwyciłem za klamkę, szalejąc na myśl, że wróciła.
- Oh, jak słodko. - Louis uszczypnął mnie w policzki i mnie wyminął.
Stałem w progu nieogarnięty. Wyjrzałem na korytarz i zdając sobie sprawę, że właśnie mnie wrobiono, warknąłem zdenerwowany i wróciłem do łóżka, zakopując się w poduszkach.
- Co się stało Harry? - zaśmiał się Lou. Nadchodzą tortury. - Ciekawa noc?
- Trochę. - mruknąłem, próbując mu uświadomić, że nie jestem w nastroju do gadania.
Ale Louis, będąc po prostu zwykłym Louisem, usiadł na przeciwko mnie i skinął głową, czekając aż kontynuuję. Westchnąłem a on uniósł brwi.
- Daj spokój, Harry! - znów się zaśmiał. - Zaliczyłeś coś?
- Louis, idź sobie. - jęknąłem i rzuciłem poduszką prosto w jego twarz. - Jestem zmęczony.
Przewróciłem oczami i znów spojrzałem na Louisa, który zmarszczył nos i wbił we mnie wzrok. Odchrząknął i położył poduszkę obok siebie, znów zwracając na mnie całą swoją uwagę.
- Zmęczony? A co się tak zmę...Oh. Noc pełna atrakcji, rozumiem. - rozszerzyłem oczy, dokładnie wiedząc, że próbuje mnie wkurzyć i tylko czeka, aż wszystko wygadam.
Pokręciłem głową w niedowierzaniu i próbowałem zignorować jego komentarze i to co właśnie powiedział. Chwyciłem telefon i przewertowałem całą listę kontaktów, udając, że do kogoś piszę.
- Kto by pomyślał, że taka słodka dziewczyna jak ona, może być tak dzika w łóżku i zabrać całą energię naszego potężnego Harrego...
- Dobra! Nic się nie wydarzyło zeszłej nocy. - usiadłem prosto na łóżku i uniosłem przed sobą ręce. - Przyszliśmy tutaj i wszystko dobrze szło, ale zadzwoniłeś i zaraz po tym zasnęła! - Lou poprawił się na kanapie, wygodnie siadając. Zdałem sobie sprawę, że trochę się uniosłem, więc wziąłem głęboki oddech i kontynuowałem. - I dzisiaj rano, kiedy się obudziliśmy... - wbiłem wzrok w podłogę. - Po prostu wyszła.
Ha, kolejne kłamstwo.
- Lubisz ją. - zaśmiał się Lou i rzucił we mnie poduszką.
- Nie.
- Ktoś tu się zakochał, z tego co widzę. - zmarszczył brwi i zacisnął usta, czekając na moją reakcję.
- Na litość boską, nie lubię jej! Wkurzają mnie te jej wszystkie zachowania. - pociągnąłem się za włosy, myśląc i położyłem się na łóżku, kładąc ręce pod głowę. - Doprowadza mnie do szaleństwa.
- Z tą będziesz miał dużo roboty, stary. - znów się zaśmiał i wstał, ruszając w stronę drzwi. - Wyjeżdżamy dzisiaj o ósmej, spakuj się. - powiedział i zostawił mnie samego.
Nareszcie. Przewróciłem się na bok i spojrzałem na widok za oknem. Zaczęło padać jeszcze bardziej niż wcześniej.
Wstałem szybko i podszedłem do okna, wyglądając w dół.
Kurwa mać.

Amy's POV.

Jedyną pozytywną stroną deszczu było to, że prawdopodobnie byłam wolna od paparazzi. Mam przynajmniej nadzieję, że nie są tak zdesperowani, żeby śledzić kogoś, kiedy pada. Prawdopodobnie nie. Ale nie może być gorzej, niż jest, więc mało mnie to obchodzi. Zerknęłam na otoczenie, patrząc na samochody i obciążenie. Trochę tłocznie.
Ruszyłam przez ulice, odizolowując się od otaczającego mnie świata i ignorując dziwne spojrzenia ludzi. Prawdopodobnie zastanawiali się, co sobie myślę tak chodząc w deszczu i moknąc. Nie, żebym się przejmowała. Miałam to w dupie.
Ciarki przeszły po całym moim ciele, więc objęłam się ramionami i kontynuowałam spacer w dół mokrych chodników, a setki małych kropelek uderzały o moje ciało. Coś jak zimny prysznic, zimny prysznic na kaca.
Zaczęłam nucić jakieś przypadkowe piosenki i szłam dalej, dopóki nie poczułam dziwnego ukucia w klatce piersiowej. Próbowałam zrobić to niezbyt podejrzliwie i w pełni ciekawości, powoli obróciłam głowę, a mój oddech natychmiast przyspieszył. Jeśli ten van zaraz sobie nie pojedzie, to się przestraszę.
Przez chwilę zastanowiłam się co zrobić i rozglądnęłam się, a deszcz zaczął padać jeszcze bardziej. Nie miałam ze sobą mojej torebki, co oznacza, że nie miałam też telefonu. Zawsze mówiłam, że nienawidzę torebek, wszystko jest super, kiedy masz rzeczy w kieszeniach. Westchnęłam i przyspieszyłam kroku, co chwilę zerkając przez ramię.
Tak bardzo, jak chciałam zachowywać się normalnie, moje serce przepełniło się strachem i pomyślałam, że najlepiej będzie jeśli zawrócę i wplątam się miedzy ludzi. Takim sposobem mogłabym zniknąć z oczu tego kogoś, kto mnie śledzi. Skorzystałam z szansy i skręciłam w lewo, szybko sprawdzając tego vana.
Może powinnam teraz odetchnąć z ulgą, ale widocznie szczęście mi dzisiaj nie dopisywało. W głowie zakręciło mi się jeszcze bardziej, kiedy popatrzyłam przed siebie.
Ślepy zaułek.
Kurwa. No i po mnie. Kolana się pode mną uginały, kiedy tysiące myśli przeszły mi przez głowę. Mogło stać się wszystko, a nikt by się nie dowiedział.
Kolejny raz żałując mojego braku odpowiedzialności z ostatniej nocy, odgarnęłam włosy z twarzy. Przez ten deszcz trochę się poplątały. Pochyliłam się i ściągnęłam szpilki, a następnie ruszyłam w stronę głównej ulicy.
Wzięłam głęboki wdech, kiedy już miałam wyjść zza rogu, zdając sobie sprawę, że nareszcie wyjdę z tej pułapki, w którą wpadłam. Ale moja radość nie trwała długo. Przeklęłam  pod nosem, kiedy van wjechał w uliczkę, blokując mi drogę.
Uderzyłam plecami o ceglaną ścianę za mną i poczułam, że mój oddech stał się chyba ze dwa razy szybszy niż był wcześniej. Spojrzałam na figurę faceta zmierzającego w moją stronę. Miał na głowie kaptur, przez co nie widziałam jego twarzy, chociaż on chyba miał w zamierzaniu schować się trochę przed padającym deszczem. Powoli przesunęłam się w lewo, robiąc duży krok i natychmiast zaczęłam uciekać, a panika i strach wypełniły mnie całą. Biegłam, biorąc szybkie i szarpane oddechy, podczas gdy deszcz zamazywał mi widok, a moja głowa zaczęła jeszcze bardziej pulsować.
Mogłabym przysiąc, że usłyszałam, jak ktoś krzyczy moje imię, ale olałam to i skupiłam się na przypominaniu sobie kilku sztuczek z treningów. Jeśli już mnie ewentualnie złapią, pokażę im kilka technik kick-boxingu, który już mi się kiedyś przydawał.
Zerknęłam przez ramię i wzięłam oddech pełen strachu. Mężczyzna mnie doganiał i był blisko mnie. Kilka sekund później poczułam szarpnięcie. Ktoś objął moją klatkę piersiową i mnie zatrzymał, trzymając mocno.
- Hej, hej, to ja! Spokojnie. - obróciłam się szybko i rozszerzyłam oczy, gdy zobaczyłam zmieszaną minę Harrego.
- Boże, cholera by cię Harry! Co ty sobie kurwa myślisz i co ty robisz? - krzyknęłam i odepchnęłam go. - Dlaczego śledzisz mnie jak jakiś dziwny psychopata?
- Nie mogłem pozwolić, żebyś wracała do domu w taką pogodę. - wzruszyłam ramionami.
Westchnęłam i czułam, że powoli się uspokajam i wychodzę z szoku, w który dopiero co wpadłam. Prawie porwana. To brzmiało przerażająco w mojej głowie, ale z jednej strony, czuję ulgę, że nie stało się to, o czym myślałam i jestem bezpieczna. Ale z drugiej strony, Harry stoi przede mną z tą miną i .. ygh.
- Chodź, podwiozę cię do domu. - machnął ręką i skinął głową.
Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie i przeszłam kilka kroków, dopóki nie stanęłam po jego stronie.
- I tak jestem zła. - mruknęłam i zaczęliśmy iść.
Jego mina przepełniła się poczuciem winy. Zamknął oczy na sekundę i otworzył drzwi vana. Usiadłam i skinęłam głową do kierowcy, pamiętając, że to on pokazał mi drogę do toalety. Nigdy jakoś nie udało mi się zapamiętać jego imienia.
- Przepraszam. - wypuścił powietrze z ust, siadając.
Spojrzałam na niego, próbując ogarnąć za co mnie przeprasza. Za śledzenie mnie i wystraszenie mnie czy...
- Wysusz się, będzie ci zimno. - spróbował się uśmiechnąć.
Pochylił się i wyciągnął ręcznik z torby. Skinęłam głową, nie chcąc prowadzić dalej tej konwersacji.
Reszta podróży przebiegła w całkowitej ciszy. Mogłabym powiedzieć niezręcznej ciszy, ale to nawet było bardziej niż niezręczne. Ta cała wyczuwalność gęstości powietrza i słowa, które chciałabyś w końcu uwolnić ze swoich ust, ale jakoś je przełykasz i udajesz, że masz wszystko w dupie.
Kilka razy złapałam go na tym jak się na mnie gapi. Odwracał wtedy szybko wzrok w jakiś niekomfortowy sposób. Wiedziałam, że chce coś powiedzieć, bo cały czas się wiercił albo wzdychał z frustracją.
Pochyliłam się i oparłam głowę o szybę, obserwując wszystkie te kropelki spadające na szkło i robiące różne rodzaje wzorków.
Harry odchrząknął, tak, że znów skupiłam na nim swoją uwagę. Pochylił się w moją stronę, ściągając dłonie ze swoich kolan. Byłam ciekawa, co chce powiedzieć.
- Jesteśmy. - oznajmił kierowca, kiedy Harry już otwierał buzię.
Zamknął oczy i westchnął z irytacją.
- Dzięki za podwózkę. - uśmiechnęłam się sztucznie i złapałam za klamkę, w celu wyjścia z samochodu.
- Więc to tyle?
Spojrzałam w dół, wiedząc o co mu chodzi i czując się trochę źle, że nie rozmawialiśmy, ale... nie mogłam.
- Tak, Harry. Do widzenia. - powiedziałam i wysiadłam z samochodu.
Harry zamknął drzwi i odjechali. I koniec. Nie ma go. Nareszcie.
Poczułam jak uśmiech wkrada mi się na twarz, kiedy otwierałam drzwi. Powoli wzięłam oddech i weszłam do salonu, gotowa stanąć twarzą w twarz z rodzicami i zacząć im wszystko tłumaczyć. Gdzie byłam całą noc i tak dalej, ale stanęłam zbita z tropu, widząc Kelly. I moją walizkę.
- Kelly? - zdecydowałam się coś powiedzieć. - Co się stało? - zapytałam powoli, chociaż i tak wiedziałam jaka będzie odpowiedź. Rodzice posłali mi pocieszające spojrzenie, a ja skinęłam do nich głową, poddając się.
- Jesteś spakowana. Opuszczę cię teraz, żeby się przygotować, a ty masz czas na spędzenie ze swoją rodziną ostatnich godzin. - oznajmiła Kelly tym swoim biznesowym tonem, który mnie najbardziej wkurzał. - Alan i Mark cię odbiorą, a całą reszta i ja jedziemy na lotnisko.
- Mark ? - zapytałam zmieszana.
- Jeden z twoich ochroniarzy. - uśmiechnęła się Kelly i wstała.
Rzuciłam jej piorunujące spojrzenie i przesunęłam się w bok, blokując jej wyjście.
- Nie potrzebna mi ochrona. - splotłam ręce pod biustem, starając się wyglądać na tak poważną, na ile to możliwe.
- To rozkaz. Do zobaczenia później. - ostrzegła mnie i pożegnała się z moimi rodzicami, wychodząc.
Spojrzałam w dół i zmarszczyłam czoło, wymijając rodziców i chcąc iść na górę.
- Wezmę prysznic.

~ Na lotnisku ~

Zawsze jest taka osoba w twoim życiu, która gada za dużo. Nie ważny jest temat, ważna jest szansa otworzenia mordy i rozmowy z kimś. Serio, jeśli Alan się zaraz nie zamknie to wstanę i go uduszę.
Albo przynajmniej walnę.
- A co ty na to, żeby zafarbować ci włosy? - klasnął podekscytowany w ręce.
- Nie.
- Tymczasowo?
- Nie!
- Ale czerwony ci pasuje...
- Alan, powiedziałam nie! - zatrzymałam się i obróciłam twarz w jego stronę, marszcząc czoło.
- Dobra. - prychnął rozczarowany. - Ale wciąż trzymam na swoim.
- Tak, śnij dalej. - uśmiechnęłam się, a on rozglądał się za wolnymi miejscami.
Wyłapałam wzrokiem Kelly, która trzymała bilety w dłoni. Clair szła szybko zaraz za nią, starając się ją dogonić.
Zwróciłam swoją uwagę na dwóch mężczyzn stojących za mną. Jeju, wyglądają przerażająco. Nigdy nie chciałam mieć ochrony, bo nie miałam nigdy takiego powodu. Nigdy nie gwałcił mnie tłum czy coś. Moje ukrywanie się czy kamuflowanie są perfekcyjne. Ludziom trudno jest mnie rozpoznać.
- Skarbie, na szóstej, twój kochaś nadchodzi. - mruknął Alan i zakrył usta dłonią, udając, że patrzy gdzie indziej.
- Hę? - obróciłam głowę i jęknęłam, widząc wszystkich członków One Direction.
Niall mnie zauważył i uśmiechnął się, machając i żartując sobie z Liamem albo Louisem. Wciąż tego nie wiem.
Proszę, nie zauważ mnie. Proszę, nie zauważ mnie. Proszę... kurwa, za późno. Zauważył.
- Musimy pogadać. - Harry złapał mnie za przedramię i odciągnął od wszystkich. - Odsuń się. - warknął do Mark.
Podniosłam moja drugą rękę, dając Markowi znać, że wszystko w porządku.
- Harry, nie zachowuj się jak jakieś zwierzę, puść mnie. - wyrwałam rękę i przycisnęłam ją do swojej klatki piersiowej. - Czego chcesz?
Chodził w kółko, nerwowo oddychając i ciągnąc się za włosy.
- Nie możemy się rozstać bez powiedzenia sobie niczego! - zatrzymał się, obrócił w moją stronę i przybliżył się.
Stałam tam i patrzyłam na jego oczy, pełne rozczarowania i zmartwień. Jego twarz nagle była ekstremalnie blisko mojej. Umieścił swoje dłonie na ścianie, po obu stronach moich ramion.
- Więc tak teraz będzie, prawda? - patrzył na mnie z góry, prosto w moje oczy.- Kompletnie obcy dla siebie ludzie.
Chciałam coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wyszły z moich ust. Osłupiały - idealnie słowo by mnie opisać. Niemowa. Chciałabym wiedzieć co powiedzieć, ale na prawdę nie wiedziałam, co chcę. Albo co powinnam mówić.
- Ostatnie wezwanie pasażerów lotu 372A do Londynu. Proszę o natychmiastowe przejście do bramy numer 3. Kontrole końcowe zostały zakończone, a kapitan zamknie drzwi samolotu za około pięć minut.
- Dobra. - westchnął i zrobił krok w tył. - Jeśli tego chcesz. Miło było cię poznać, Amy.
Kompletnie zmieszana, patrzyłam jak potrząsa moją ręką, odwraca się i powoli odchodzi.
- Harry! - krzyknęłam i podeszłam do niego, zaraz po tym jak zirytowany odwrócił się w moją stronę.
Prawdopodobnie byłam w stanie zrobić coś nadprzyrodzonego, bo słowa, które uformowały się w mojej buzi, nie były czymś, co powiedziałabym na trzeźwo.
- Zadzwoń do mnie, kiedy dolecisz, okej?
Twarz Harrego rozświetliła się, ukazując uśmiech i jego urocze dołeczki.
- Oczywiście, zadzwonię. - zaskoczył mnie, przytulając mnie mocno.
Nie wiem, czy odwzajemniłam uścisk, bo moje myśli były pochłonięte przez milion pytań. Pamiętam, ze Harry pocałował mnie delikatnie w policzek i odszedł do swoich kumpli.
Nawet nie wiem, co się właśnie do cholery stało.
Nawet nie wiem, co do ja do cholery właśnie zrobiłam.
Ale to było złe.

__________________________________________

Hej, jesteście tu jeszcze? :)
Skomentujcie coś, dajcie znak życia, cokolwiek. ;)
A jeśli macie jakieś pytania - zapraszam tu.

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 16 - Seksnaście?

30 lipca 2013 - Nowy Jork

Matt's POV.

- Jak to wyszła?! - przekrzyczałem muzykę, przybliżając do siebie Sarę, by słyszeć lepiej.
Przytuliła się do mnie i wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, widziałam ją chwilę temu... - spojrzała na mnie i zrobiła lekko przestraszoną minę.
Zmarszczyłem brwi i skinąłem głową, czekając na to co powie.
- Obiecujesz, że nie będziesz zły?
- Sara? - ostrzegłem ją, a milion pytań przebiegło przez moją głowę.
- Wyszła z Harrym.
- Przestraszyłaś mnie tym! - zaśmiałem się i otarłem nasze nosy, sprawiając, że zachichotała. - To prawdopodobnie jakaś część tego przedstawienia, które robią. - westchnąłem. - No wiesz, najlepsi przyjaciele i tak dalej, bla bla bla...
- Nie wydaje mi się. - Sara pokręciła głową. - Byli dość blisko siebie, kiedy wychodzili. Całowanie i tak cała reszta.
- Co? - spojrzałem na nią podejrzanie. - Jesteś pewna, że się całowali?
- No... - powoli pokiwała głową. - Ale Matt, ee... to co mnie martwi to to, że... ona była trochę pijana.
- Kurwa. - zamknąłem oczy i westchnąłem.
Amy i alkohol nigdy nie były dobrą kombinacją. Prawdopodobnie najgorszą kombinacją właściwie..  - Nie było mnie godzinę i TO się dzieje?
- Spokoj...
- Gdzie są ci jego kumple? - wycedziłem przez zęby, a Sara skinęła głową w lewo.

~ W tym samym czasie ~ (Jak w W11 haha)

Harry's POV.

Kopnąłem stopą drzwi za mną i oparłem się o nie, by na chwilę spojrzeć na Amy, jak ledwie łapie równowagę. Zaśmiała się i złapała mnie za ramiona, potykając się. Położyłem moją lewą dłoń na jej talii, mocno ją przytrzymując, kiedy moją druga dłoń powędrowała na jej kark. Spojrzałem w jej oczy, słysząc jak jej oddech staje się coraz bardziej ciężki. Musiałem przestać na chwilę oddychać, by uspokoić rytm serca. Powoli przeczesując jej włosy, nachyliłem się szybko i znów czekałem na jej usta.
Odwróciłem nas i pchnąłem ją na drzwi, przez co jęknęła głośno. Zwolniłem, zastanawiając się, czy nie zrobiłem tego za mocno, ale ona zaraz zaczęła mnie całować i mocno szarpać za koszulkę na mojej klatce piersiowej. Uśmiechnąłem się, kiedy mnie do siebie przybliżyła, nie zostawiając żadnej wolnej przestrzeni między nami. Wykorzystując szansę, wkradłem się językiem do jej ust, pogłębiającpocałunek, ale Amy cofnęła się, chichocząc, kiedy pociągnęła za moją dolną wargę.
- Hej. - żachnąłem się, kiedy lekko musnęła moje usta.
Oparłem się czołem o czoło, dysząc i patrząc sobie bezpośrednio w oczy.
- Cześć. - wypuściła powietrze z płuc i stanęła na palcach. Owinęła ręce wokół mnie i położyła głowę na moim ramieniu. - Wciąż kręci mi się w głowie.
- Oczywiście, że dalej kręci ci się w głowie. - zaśmiałem się i pocałowałem ją w policzek.
Delikatnie zjechałem rękami w dół, ściskając jej uda i podnosząc ją.
- Ale jestem tutaj, żeby ci się polepszyło.
Amy oplotła moje biodra nogami niemal natychmiast. Wyczułem jej ciepły oddech i usta na mojej szyi, co sprawiło, że miałem ciarki na całym ciele. Zamknąłem oczy, przypominając sobie jak ugryzła mnie w miejsce, w którym teraz składa delikatne pocałunki. Obróciłem nas i usiadłem na łóżku, z Amy na moich udach. Jęknęła cicho, kiedy chwyciłem jej twarz w dłonie i znów pocałowałem. Polizałem jej dolną wargę, ale ona tylko się uśmiechnęła i cały czas miała zamknięte usta.
- Przestań się... - warknąłem, całując ją w kącik ust. - Droczyć.
Kontynuowałem całowanie jej szczęki, powoli kierując się w stronę szyi. Amy wplotła swoje dłonie w moje włosy. Zaśmiałem się, kiedy ona zaczęła chichotać i wskazała palcem na słodkie miejsce zaraz pod jej lewym uchem. Jęknęła cicho, kiedy zacząłem lekko przegryzać i ssać jej skórę. Powoli ściągnąłem ramiączka od jej sukienki, muskając jej ramiona.
Cofnąłem się, a moje ręce powędrowały na jej plecy, delikatnie rozpinając zamek od sukienki. Nie przestawałem patrzyć się jej prosto w oczy. Przegryzła wargę i kiwnęła głową w aprobacie. Pochyliła się i znów dała mi zasmakować jej słodkich ust. Poczułem pewnego rodzaju prąd podniecenia przechodzący przez moje ciało, kiedy powoli rozpiąłem jej zamek, a jej sukienka opadła, ukazując jej ciało.
- Ał! - zmarszczyłem brwi w zmieszaniu, kiedy znów spojrzałem na Amy, która uśmiechała się pod nosem. - A to za co? - złapałem się za ramię, gdzie przed chwilą mocno mnie uderzyła.
- Odwróciłam twoją uwagę. - położyła swoje dłonie na mojej klatce piersiowej i pchnęła mnie na materac.

Moje usta wydawały szarpane oddechy, kiedy coś przewróciło mi się w żołądku, ze względu na pozycję w jakiej byliśmy. Wpiłem się w jej usta, desperacko poszukując więcej kontaktu. Jej wargi musnęły moje i przeniosły się na szyję.
- Niecierpliwy, co? - wyszeptała, a ja zamknąłem oczy.
Przeniosłem się szybko na górę, opierając się na łokciach, by móc patrzeć jej w oczy, kiedy zmarszczyła czoło.
- Uwięziona, co? - zaśmiałem się, kiedy próbowała podnieść kolano. - Oh nie nie, kochana, tą lekcję już umiem.
Powoli zjechałem palcami wzdłuż jej ciała, dopóki nie wyczułem nogi. Mocno ją ścisnąłem i założyłem sobie za plecy, upewniając się, że w trakcie tego wszystkiego nie upadną.
Zmęczony od tego całego droczenia uniosłem się trochę i ściągnąłem koszulkę. Nachyliłem się i pocałowałem Amy z pasją i potrzebą. Pociągnąłem za jej wargę i poczułem ulgę, kiedy w końcu postanowiła zupełnie oddać mi się w pocałunku. Zaczęło robić się coraz bardziej gorąco, kiedy owinęła wokół mnie swoje ręce i nogi, sprawiając, że nie było między nami wolnej przestrzeni.
Pogłębiłem pocałunek, a moje ręce smyknęły pod jej talię, kierując się w stronę tyłka. Instynktownie wzmocniłem uścisk, kiedy nasze biodra się o siebie otarły. To sprawiło, że byliśmy jeszcze bardziej podnieceni, tym bardziej, kiedy Amy jęknęła.
Oboje drgnęliśmy kiedy mój telefon zaczął pipczeć i wibrować w kieszeni. Amy próbowała się odsunąć, kiedy westchnąłem zirytowany, ale udawałem że nie słyszę niczego i dalej całowałem ją w szyję.
- Harry..
- Nie. - mruknąłem.
- No odbierz to.
- Dobra. - warknąłem. - Zaraz będę.
Z moich ust wydostało się warknięcie, kiedy zobaczyłem imię Louisa na ekranie. No oczywiście, bo kto inny mógłby psuć mi imprezę? Poszedłem do toalety, i odebrałem, kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi.
- Lepiej, żeby to było ważne.
- Harry, gdzie ty jesteś do cholery? - krzyknął Lou, brzmiąc na zdenerwowanego.
- Louis, pisałem do ciebie wcześniej.. - uciąłem, kiedy usłyszałem westchnięcie chyba Matta i takie dziwne echo mojego głosu. - Czy ja jestem na głośnomówiącym?
-Nnie. - wymamrotał Louis i po tonie jego głosu rozpoznałem co się dzieje.
- Cześć Matt. Amy jest ze mną dobrze. Bardzo dobrze. - zniżyłem ton głosu, żeby być pewnym, że go wkurzę.
Usłyszałem jakieś szarpanie po drugiej stronie, zaśmiałem się i rozłączyłem.
- Skurwysyn. - zachichotałem i wyszedłem z toalety. - Dobra, już nie będą nam przeszkadzać...
Przewróciłem oczami, rzucając wzrok na Amy, który przytuliła się do łóżka i drzemała. Pięknie. Podszedłem do mojej torby i wybrałem jakieś spodenki i koszulkę. Chyba nie będzie jej wygodnie spać w sukience, nie? Uśmiechając się podszedłem do Amy i podniosłem ją tak, że siedziała prosto na łóżku. Nie wiedziałem, że ubieranie kogoś jest tak trudne. Wiem tylko wszystko na temat rozbierania.
Nie dotykaj. Nie dotykaj jej. Ona śpi.
Wstrzymałem oddech i położyłem ją z powrotem na łóżku. Nie przejąłem się tym, że nie ubrałem jej szortów. Sam położyłem się w łóżku i znalazłem wygodną dla siebie pozycję.
Wyglądała na bardzo spokojną i zrelaksowaną. Miała zamknięte oczy i lekko rozchylone usta. Chwyciłem ją w talli i zbliżyłem do siebie. Ona głośniej odetchnęła. Uśmiechnąłem się, mierząc ją wzrokiem. Zawsze była spięta i zdenerwowana w moim towarzystwie i widzieć ją taką jak teraz... to niesamowite uczucie.
Moja ręka powędrowała do jej policzka, delikatnie go gładząc. Jeździłem palcami wzdłuż jej szczęki, starając się zapamiętać każdy skrawek jej ciała. Na sam koniec zostawiłem jej usta. Najpierw górna, potem dolna warga. Było w nich coś, co nakręcało mnie na więcej. Zawsze. Cały czas było mi ich mało i nie mogłem mieć ich dość.
Delikatnie wplotłem dłoń w jej włosy, bawiąc się jednym pasmem i kręcąc nim, zanim włożyłem je za jej ucho. Uniosłem głowę, gdy moje palce zjechały wzdłuż jej szyi. Z zaciekawieniem dotknąłem małej blizny pod jej uchem. Widziałem ją wcześniej, ale postanowiłem nie zwracać na nią uwagi, żeby, być może, zniszczyć jakiś moment.
Amy drgnęła i przybliżyła się do mnie, chowając twarz na mojej klatce piersiowej, kiedy wypuściłem głośny oddech. Uśmiechnąłem się, myśląc, że to słodkie i oparłem policzek o jej głowę. Dłonią delikatnie jeździłem po jej ramieniu, tworząc gęsią skórkę. Oplotłem ją ramieniem, rysując kółka na jej plecach palcem wskazującym.
Co ta dziewczyna ze mną robi? 

Amy's POV.

Jebana głowa! O mój Boże. Ostatni raz piłam. Przysięgam. Ugh, niech już przestanie boleć! Najgorszą częścią po piciu jest wstawanie rano. Na pewno.
Moje ręce powędrowały do mojej twarzy, żeby ją zakryć, gdy próbowałam otworzyć oczy. Ale słońce za bardzo świeciło, to nie jest dobry pomysł. Później chwyciłem kołdrę poniżej mnie, by całkiem naciągnąć ją na głowę. Moja mama będzie tu lada chwila, a to znaczy, że będę słuchała jak bardzo picie jest nieodpowiedzialne i tak dalej. Skrzywiłam się i jęknęłam, kiedy kolejna fala bólu uderzyła w moją głowę.
Chciałam uwolnić się spod kołdry, która była owinięta wokół mojej talii i nóg. Jak ja zawsze to robię? Otworzyłam powoli oczy, tylko tak, żeby móc zerknąć i chwyciłam we właściwym miejscu, żeby się odplątać.
Chwila.
Szybko się obróciłam i skończyłam na skraj łóżka, nie wierząc własnym oczom.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam, odpychając jego ręce z dala ode mnie.
Harry skrzywił nos, widocznie będąc niezadowolonym ze sposobu, jakim został obudzony. Powoli przeciągnął się, ziewnął i otworzył oczy.
- Dzień dobry, maleńka. - zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę tak, że wylądowałam na nim.
Nie dobrze. Pisnęłam i starałam się wyrwać, ale znów był silniejszy ode mnie. Warknęłam i unikałam jego oczu, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że nie jestem w swoim pokoju. Słodko.
- Harry, gdzie my do cholery jesteśmy? - warknęłam i spojrzałam w dół.
Nie miał na sobie tej zasranej koszulki! Przełknęłam ślinę i spojrzałam na siebie. Byłam tylko w koszulce? Kurwa.
- Dlaczego nie jestem w domu? Co się wczoraj stało? - ucięłam, zdając sobie sprawę o co właśnie zapytałam.
Powróciły błyski tego, jak tańczyłam z Nickiem. Błyski tego, jak piłam. A ostatnią rzeczą, którą pamiętam, było całowanie się z Harrym. A teraz jestem... O kurde.
-  Czy my... - zamarłam, zamykając oczy i modląc się, że nic się nie stało.
- Nie. - Harry się zaśmiał i położył mnie obok siebie, stykając się swoim nosem z moim.
Gapiliśmy się chwilę w swoje oczy, ale odchrząknęłam i usiadłam prosto na łóżku, doceniając każdy cal dystansu między nami.
- Tylko spaliśmy razem, nic więcej.
- Co?!
- Spokojnie! - znów się śmiał, jeżdżąc palcami po moim policzku. - Nie uprawialiśmy seksu, tylko spaliśmy razem... na tym samym łóżku. Rozumiesz?
- Idiota. - przewróciłam oczami i walnęłam go w klatkę piersiową. - Muszę iść. - mruknęłam i wstałam, szybko zabierając sukienkę z podłogi.
Docisnęłam ją do piersi, odwracając się twarzą do Harrego i zmarszczyłam brwi w zmieszaniu. Po prostu uśmiechał się niewinnie, pokazując swoje dołeczki. Pokręciłam głową i ruszyłam w stronę drzwi, które wydawało mi się, że prowadzą do łazienki. Już wyciągałam dłoń, ale zostałam szybko odwrócona. Westchnęłam rozczarowana, gdy zobaczyłam Harrego stojącego naprzeciw mnie.
- Nie, proszę... - położył swoje dłonie na moich biodrach, przybliżając mnie do siebie.
- Harry...
- Zostań na chwilę, dobrze? - kiwnął głową, mając nadzieję, że też to zrobię.
- Słuchaj.. - zaczęłam i zepchnęłam jego dłonie z moich bioder. - Moja rodzina prawdopodobnie wariuje i jestem pewna, że nie powiedziałam im wczoraj, że idę z tobą. A po za tym ... nie ma żadnego powodu, żebym tu została. - uniosłam brew, dźgając go w ramię.
- Wyjeżdżamy dzisiaj. - cofnął się, unikając mojego wzroku. Zrobiłam krok w jego stronę, zmieszana.
- Wyjeżdżacie? - uniosłam dłoń do jego policzka, by obrócić jego twarz w moją stronę.
- Tak, wracamy do Londynu. - w końcu podniósł wzrok, wpatrując się w moje oczy. - Zostań. Chcę, żebyś została.

piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 15

30 lipca 2013 - Nowy Jork

Amy's POV.

Śmiertelnie okropna muzyka zmusiła mnie do pozostawienia moich słodkich snów samych i powrócenia do prawdziwego życia. Ziewnęłam głośno i powoli przetarłam oczy, nie chcąc ich otworzyć. Pozwólcie mi spać, ygh.

Oh I just wanna take you anywhere that you like
We can go out any day any night

Gwałtownie otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku, rozglądając się po pokoju zmieszana.

Baby I'll take you there, take you there
Baby I'll take you there, yeah

Chwila, znam tą piosenkę.

Oh tell me tell me tell me how to turn your love on

Serio?

You can get, get anything that you want

Usiadłam szybko na łóżku i marszcząc czoło, zastanawiałam się, skąd dochodzi ten dźwięk.

Baby just shout it out, shout it out

Podążyłam za dźwiękiem i spojrzałam za siebie.

Baby just shout it out, yeah.

Czy to... mój telefon dzwoni? Z. Tą. Piosenką?! Chwyciłam komórkę i zobaczyłam, że na ekranie pojawia się imię Alana.
- Co!? - zapytałam ostrzej niż planowałam.
Ale widocznie Alan tego nie usłyszał, bo zaczął śpiewać ,,Sto lat". Zaczęłam się śmiać z jego braku talentu, dowartościowując się tym samym.
- Dziękuję, ale omińmy już tą śpiewającą część. - zaśmiałam się i usłyszałam jak wzdycha.
- Dzięki, bardzo śmieszne... - warknął, brzmiąc na urażonego. - No ale... jesteś gotowa na dzisiejszy wieczór?
- Alan, jest 10 rano. - westchnęłam. - To wciąż wcześnie.
- No i co z tego? Powinnaś wyglądać idealnie, potrzebujesz, żebym wpadł?
- Nie, nie. - odmówiłam szybko.
Ostatnią rzeczą, której potrzebowałam, był Alan w moim domu. Nie, dziękówa. Prawdopodobnie będę zgubiona bez jego pomocy, ale kogo to obchodzi, jeśli przy każdej okazji tu przychodził. Nawet nie chcę myśleć, jak wyglądałby mój pokój po jego wizycie.
- Na miejscu upewnisz się, że wszystko jest okej. - zaśmiałam się. - I dodaj Matta i Sarę do listy!
- Jasne, już ich dodaję. - powiedział i usłyszałam jak woła Clair, żeby dała mu listę. Biedna dziewczyna, nie byłabym zaskoczona jeśli to właśnie ona by wszystko organizowała.
- To było by na tyle. - ziewnęłam, czekając aż ta konwersacja skończy się szybciej.
- A co z chłopcami  One Direction? Myślę, że ich też powinniśmy dodać, okej?
- Okej. - odpowiedziałam krótko, nie porzucając mojego bezbarwnego tonu.
- No dobra, nie doda... Chwila, co? Powiedziałaś...
- Okej. - skończyłam za niego.
- Okej? - zapytał zszokowany.
- Tak, okej.
- Jesteś pewna, że jest okej?
- Przestaniesz?!
- Okej... - drażnił się.
- Nara Alan! - przewróciłam oczami i się rozłączyłam. Przecież jest okej, czemu on tego nie załapał?
Położyłam się na łóżku i spojrzałam na telefon. Dlaczego taki dzwonek... oł. Harry. No pewnie, że to on, dlaczego nie pomyślałam o tym wcześniej. Wiedziałam, że musiał coś zrobić tamtej nocy, kiedy byłam w łazience. Miał taki cwany uśmieszek kiedy wróciłam.
Szybko sprawdziłam, czy zmieniał coś jeszcze. Nie mogłam się oprzeć i wybuchnęłam śmiechem kiedy zobaczyłam jak zapisał się w kontaktach. Ten chłopak nie marnuje czasu, co nie?
Do : Harry :))
Nikt nigdy nie miesza mi w telefonie. To oznacza wojnę!
Położyłam telefon na miejsce i zeszłam z łóżka. Poszłam do toalety umyć zęby. Woda była trochę zimna, więc musiałam ogrzać ją pomieszaniem, zanim ją wyplułam. Włosy, wy poczekacie. Jestem zbyt leniwa, żeby was teraz rozczesać.
Kiedy wróciłam do pokoju, mój telefon świecił się z powodu powiadomień. Chwyciłam go, i przewijając wszystkie urodzinowe wiadomości, natknęłam się na to, co miałam nadzieję zobaczyć.
Od : Harry :))
 Zajęło ci wystarczająco dużo czasu, żeby to zauważyć... Dawaj mała. x
Walczyłam z sobą czy odpisywanie było by dobrym pomysłem, ale stwierdziłam, że tego nie zrobię. Jeszcze.
Po chwili myślenia, moje lenistwo mnie pokonało i zeszłam na dół w piżamie. Ej, jestem w domu, czy kogoś to obchodzi?
Jak zwykle, robiąc to co zawsze, zeskoczyłam z dwóch ostatnich schodów, co zwróciło uwagę innych i zaczęli się śmiać.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się, idąc w ich stronę.
Mama nie marnowała czasu i natychmiast do mnie podeszła, przytulając się. No i się zaczyna, uodpornij się, bo urodzinowy dramat nadchodzi ...
To po prostu dla mnie dziwne. To znaczy, nie mam nic przeciwko temu dramatowi od moich rodziców i Josha, bo oni zazwyczaj nie poświęcają temu dużo uwagi. Wiedzą, że nie jestem fanką swoich własnych urodzin. Ale wszystkie te uściski, gratulacje, życzenia, prezenty i inne rzeczy od ludzi, których nawet nie znasz albo ledwo co znasz. Ale jeśli to są twoje urodziny, wszyscy strasznie cię kochają i nie mogą uwierzyć, że tak szybko dorastasz. Czas leci, wszyscy pamiętają jak byłaś małą dziewczynką i bawiłaś się lalkami. Przecież ja od zawsze nienawidzę lalek? Ale nie, myślą, że mnie znają, kiedy tak siedzę i słucham tego całego gówna.
Ale te w urodziny, jakkolwiek, zamierzam ich unikać, dzięki imprezie urodzinowej, którą zorganizował dla mnie Alan. Nie można mu odmówić, zgaduję...
Znikąd poczułam coś na mojej twarzy, coś co się rozprysnęło. Kurde.
- Josh! - krzyknęłam, zdając sobie sprawę, że rzucił we mnie tortem. - Dlaczego musiałeś to zrobić, blee... - jęknęłam, zabierając trochę ciasta z twarzy.
Wszyscy zaczęli się śmiać, bo pewnie wyglądałam jak śnieżny potwór. Nie żeby coś, o niee.
Po tym jak zniszczyłam ulubioną koszulkę Josha, przytulając go w rewanżu i po spędzeniu kilku godzin z nim i z rodzicami, zdałam sobie sprawę, jak bardzo chciałam tego wszystkiego z powrotem. Spokój i szczęście, kiedy jestem tylko z rodziną.
Westchnęłam, wchodząc do pokoju i zaczynając się szykować na dzisiejszy wieczór. Zauważyłam, że mój telefon leży na biurku i miga od powiadomień. Nie, nie jestem zbyt zainteresowana czytaniem tych wszystkich urodzinowych wiadomości. Rzuciłam go z powrotem na swoje miejsce, wzięłam ręcznik i poszłam do łazienki. To moje urodziny i zamierzam się dobrze bawić, nieważne ile to będzie kosztować.

~ Później, wieczorem ~

- Dobra robota! - Alan dumnie mnie zmierzył, przez co poczułam się trochę niekomfortowo.
Przyzwyczaiłam się, że ubiera mnie na każdą okazję, więc jego uznanie stało się najważniejszą rzeczą. Oprócz, kiedy jestem na niego... cóż... wkurzona.
- Dzięki! - uśmiechnęłam się i chwyciłam jego dłoń. - Wejdźmy.
Czas leciał i coraz więcej ludzi przychodziło, sprawiając,że zrobiło się tłumnie. Kurde, nie pamiętam, żebym niektórych z nich zapraszała. To był zdecydowanie niedobry pomysł, by dawać listę Alanowi. Tak czy inaczej już jest za późno.
Podszedł do mnie Matt, ze zmartwieniem wypisanym na twarzy.
- Matt! - złapałam go za ramię. - Dobrze się bawisz?
- Taak, dobrze. - uśmiechnął się delikatnie.
Kiwnęłam głową, odwzajemniłam uśmiech i chwyciłam za szklankę.
- Amy, co robisz? - zabrał ją ode mnie. - Nie wolno ci, skąd ty to w ogóle wzięłaś?
- Są moje urodziny! - zaśmiałam się i wzruszyłam ramionami. - Oddasz mi to?
 - Nie schlej się. - ostrzegł mnie. Przewróciłam oczami i postawiłam szklankę na stoliku.
- No i masz, nie wypiję tego. - westchnęłam. - Idę tańczyć.
Idąc na parkiet poczułam jak, wraz z szybszą piosenką, mój humor się poprawia.
- Siema solenizantko! - ktoś krzyknął i mocno mnie przytulił. Odepchnęłam go trochę, by zobaczyć, kim jest. Oh, są tutaj.
- Cześć Liam! - uśmiechnęłam się do niego, dziękując za uścisk. Ale on tylko uniósł brew i patrzył na mnie zmieszany.
- Jestem Louis! - powiedział zanim odwróciłam się do reszty, przytulając ich wszystkich. Nawet nie wiem czemu to robiłam, będąc szczerym. Nie lubię tego całego przytulania, okej? To było dziwne.
Harry stał jako ostatni, jak zawsze. Mówią, że to co ostatnie jest najlepsze... chwila, co kurde? Nikt tak przecież nie mówi. Odeszłam od Louisa i zwróciłam się do Harrego. Przybliżył się, żeby mnie przywitać, uśmiechając się tak pięknie Boże, dziewczyno zamknij mordę, co ty gadasz, Jezu. Po prostu zrobił krok do przodu z uśmiechem. Już miałam coś powiedzieć, kiedy inny głos mi przeszkodził.
- Amy! - odwróciłam się i zobaczyłam znajomą twarz...ee.. przyjaciela? Imię, imię, imię!? Kurde, jak on miał na imię? Ugh, co jest ze mną nie tak? Nick! Tak!
- Oh, cześć Nick! - uśmiechnęłam się.
- Wszystkiego najlepszego! - zaćwierkał i owinął swoje ręce wokół mojego ciała.
Przesunęłam się niezręcznie i pogłaskałam go delikatnie po plecach, czując się niekomfortowo.
- Zatańczymy?
- Umm... - zaglądnęłam do tyłu na Harrego.
Miał zamknięte oczy i brał głęboki oddech. Później odszedł, starając się nie wyglądać na wzruszonego, kiedy układał swoje włosy. Co ja właśnie zrobiłam? To było strasznie chamskie! - Jasne, ale muszę tylko...
- Świetnie, chodź! - Nick chwycił moją dłoń i poprowadził do grupki ludzi, którzy tańczyli.
A moje oczy wszędzie desperacko szukały Harrego...
 Zauważyłam Zayna, który przechodził obok i szybko wyśliznęłam dłoń od Nicka i poszłam z Zaynem, uśmiechając się do ludzi wokół mnie
- Zayn, dokąd Harry wyparował? - zapytałam nerwowo.
- Nie tutaj... - wzruszył ramionami i poszedł dalej, starając się mnie unikać.
Harry wyszedł? No to zajebiście Amy! Oczywiście, że mógł wyjść, każdy by to zrobił. I nawet nie próbowałaś go powstrzymać, a co ci to mówi? Że jesteś durna, ygh!
Odwróciłam się i zabrałam Nicka do miejsca, w którym byłam poprzednio, zabierając moją szklankę ze stołu.

~ Później ~

Łoooo, ale bania, mam banię! Cholera, kręci się. Jak na rolercoasterze. Łuuujuuuuu!
Nie, chwila, przestań się kręcić, łoooł.
Zamknęłam oczy, tylko po to, żeby wyostrzyć wzrok i przepychałam się między ludźmi. Powinnam zachowywać się normalnie, nie jestem przecież pijana. Wcale. Chichocząc, poczułam jak na kogoś wpadam.
- Sorka. - mruknęłam, idąc dalej.
Gdzie jest Nick? Muszę go znaleźć. Albo Matta albo Alana...
- Ał! - jęknęłam, kiedy znów na kogoś wpadłam.
Czy ludzie nie mogą patrzeć jak idą, no heloł!
- Amy? - ten głos spowodował, że podniosłam wzrok.
- Haaaarry! - zaśmiałam się i chwyciłam się jego koszulki, czy co to tam było, przybliżając go do siebie. - Gdzie byłeś całą noc?


Harry's POV.

- Jesteś pijana? - zaśmiałem się i umieściłem swoje dłonie na jej talii, upewniając się, że nie upadnie.
Zachichotała, pokręciła głową i wzruszyła ramionami. Próbowała położyć swój palec wskazujący na moich ustach, ale nie trafiła. Ponownie się zaśmiała.
- Ups, więc chyba będę musiała znaleźć inny sposób, żeby cię uciszyć?
- Znam inny sposób. - uśmiechnąłem się, zdając sobie sprawę o czym myśli, kiedy się pochyliła.
Zaskoczyła mnie, kiedy puściła moją koszulkę i objęła moją szyję, jeszcze bardziej się przybliżając. Zwykle to nie ona zaczyna pocałunek.
Dała mi najpierw małego całusa, zanim w pełni połączyła nasze usta, jej ręce wzmocniły uścisk i chwilę potem przerwała pocałunek.
- Czy my się właśnie całujemy? - spojrzała na mnie, śmiejąc się.
Mruknąłem coś w odpowiedzi i umieściłem jej ręce na moich ramionach, znów całując jej usta.
- Mmmm.. dlaczego? - uśmiechnęła się i zrobiła krok w tył, formując mały dystans między nami.
Droczy się, nawet jak jest pijana to się droczy.
- Bo to dobre uczucie. - uniosłem brew i znów pochyliłem głowę.
- Lubię dobre...
- Przestań gadać. - mruknąłem przy jej ustach, trzymając rękę na plecach, by się nie ruszała.
- Harry! - i znów się odsunęła, tym razem kładąc czoło na mojej klatce piersiowej. - Wszyscy się na nas gapią, przestań.
- Chcesz, żebyśmy poszli w jakieś bardziej prywatne miejsce? - zasugerowałem, chwytając jej rękę i przeplatając palce. - I może porobić jakieś fajniejsze rzeczy?
 
Niall's POV.

- Harry znów uderzył. - zaśmiał się Zayn.

Podrapałem się w szyję, próbując zrozumieć o co mu chodzi. Zayn kiwnął głową i wzrokiem pokazał mi kierunek na który powinienem patrzeć. Zobaczyłem Harrego i Amy, idących i trzymających się za dłonie. Za chwilę zniknęli z mojego pola widzenia. Obróciłem się do Zayna zszokowany.
- Ale ona jest pijana! - machnąłem dłońmi pokazując moją dezaprobatę.
- Żeby go to obchodziło. - Malik zaśmiał się i wziął łyka swojego napoju.

_________________________________________


Amy i Harry w tym rozdziale :D
I zapraszam was na mojego bloga! Rozdział I już jest :)