niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 20

Zdecydowałam, że dodam to zdjęcie tutaj a nie na dole :) Przeczytajcie, żeby ogarnąć o co chodzi!
A niżej perspektywa Harrego, zapraszam ;)


1 października 2013 - Los Angeles

Harry's POV.

Mój wzrok zamazywał się coraz bardziej i bardziej, kiedy pozwoliłem myślom przejąć moją głowę. Zauważyłem, że moja prawa noga zaczęła się niekomfortowo chwiać, przez wszystkie obawy, które mną zawładnęły. Jedyną komfortową rzeczą, którą miałem w tym momencie, była ręka Ashley. Zacisnąłem więc na niej mój uścisk, nie odwracając wzroku z dziwnego i bezbarwnego zdjęcia na biurku przede mną.
- Jesteś strasznie zdenerwowany. - głos Ashley spowodował, że nabrałem powietrza w płuca, zmykając oczy.
Może powinienem był coś powiedzieć, ale jedyne na co było mnie stać to kiwnięcie głową.
- Ash. - westchnąłem chwilę później, opierając się na krześle, na którym siedziałem.
Jej dłoń zacisnęła moją, zachęcając mnie, bym kontynuował.
- Nie zostawię cię samej.
- Wiem o tym. - uśmiechnęła się, powodując ulgę przelewającą się przez moje ciało.
Zrozumiałem wtedy, że po całym tym czasie i po wszystkim co się stało, ona wciąż we mnie wierzy.
- Przepraszam. - wyszeptała i spojrzała na mnie.
Nie wyłapałem za co przeprasza, więc pozwoliłem wtargnąć małemu zdziwieniu na moją twarz. Ashley zobaczyła, że nie zrozumiałem, wzdychając.
- Powinnam być bardziej rozsądna.
Wbijając wzrok w podłogę, poczułem jak żal znów przejmuje moje uczucia. Nie wiedziałem czy to poczucie winy pojawiło się, bo byłem rozczarowany tym, że nie mogę się opanować po tym jak wypiję, czy przez strach, że w konsekwencji moje życie legnie w gruzach. W długotrwałych konsekwencjach, w tym wypadku.
- Ty byłaś pijana. Ja też byłem. To nie tylko twoja wina.
- Nie chciałam cię wystraszyć - kontynuowała cicho. - Ale po prostu nie mogłabym usłyszeć tych wiadomości sama.
- W porządku. - wzruszyłem ramionami. - Po prostu następnym razem nie powiadamiaj mnie o takich rzeczach przez esemesa i to w środku nocy. - uśmiechnąłem się delikatnie, nawet jeśli wiedziałem, że może rozpoznać mój wymuszony uśmiech w każdej sytuacji.
Zrobiłem się niecierpliwy, chciałem w końcu poznać te wyniki, im szybciej tym lepiej. Dlatego odwróciłem się i zacząłem rozglądać się po biurze, mając nadzieję, że przez to lekarz wróci szybciej. Ashley powoli zabrała swoją dłoń. I tak jak niegrzecznie i bez szacunku to brzmi - poczułem się lepiej.
Czułem się lepiej bez Ashley.
Zdałem sobie z tego sprawę i chciałem się skopać za bycie tak nieodpowiedzialnym i zaczepianie jej przy każdym cholernym spotkaniu. Tak, może i byłem w pewnym stopniu zainteresowany Ashley kiedy zaczęliśmy się umawiać i te wszystkie pierdółki, ale nigdy tego nie czułem. Może z wyjątkiem spraw łóżkowych.
Jezusie, Harry, skup się. Nadeszła szansa żeby wpakować się z nią na całe życie, właśnie przez takie myślenie.
- Wiem, ze widzisz się z kimś innym. - usłyszałem ją, opierając się na krześle, z frustracją przeczesując włosy dłonią.
Obróciłem się do niej, nie rozumiejąc dlaczego ją to w ogóle obchodzi.
- Amy McCole, tak? - kontynuowała. - Miła dziewczyna, poznałam ją.
Dobra dobra, nie. Tego nie potrzebuję.
- Ashley, ja... - zamknąłem buzię, przełknąłem ślinę i uniosłem brwi, kiedy nic nie przychodziło mi do głowy. - Dlaczego ona cię w ogóle interesuje? - warknąłem, niechcący dość chamsko.
- Możesz mi powiedzieć. Obiecaliśmy sobie, że zostaniemy przyjaciółmi, prawda? - uśmiechnęła się do mnie, przyprawiając mnie o mdłości.
Nigdy nie lubiłem tej strony Ash. Taka czysta, anielska wręcz strona, która zawsze bawiła się w mojego, pewnego rodzaju, terapeutę. W każdej sytuacji. Nigdy nie chciałem być traktowany jak dziecko wypruwające swoje wnętrzności tylko z powodu wiarygodnych wypowiedzi i uśmiechu.
A ona kurwa robiła to za każdym, jebanym razem. 
- Założyłem się o nią. - mruknąłem. 
Kurde, nie znowu.
Oczy Ashley rozszerzyły się na moje słowa. Rzuciła mi spojrzenie pełne dezaprobaty. Wbiłem wzrok w podłogę, przeklinając siebie i unikając jej rozczarowanych oczu.
- To nie tak, że coś z nią zrobiłem, nie patrz tak na mnie.
- Patrzę tak na ciebie bo do cholery nie przestajesz traktować ludzi jak przedmioty! Nie byłeś typem, który szanuje kobiety pomimo wszystko? Zwykłeś napominać o tym przy każdej okazji, Harry. - prychnęła głośno. - Zmieniłeś się.
- Ooo tak, no dalej. - krzyknąłem, zamykając dalej po tym jak przypomniałem sobie, ze jesteśmy w szpitalu i wypada się uspokoić. - Oceń mnie przez to co kurwa piszą te jebane gazety i jak mnie przez to widzą.
- Znam cię lepiej niż jakiś głupi tabloid Harry. Ale powoli tracisz siebie. Ten Harry, którego znałam, nigdy w życiu nie potraktował by dziewczyny jak rzecz i się o nią zakładał.
- Nie jest żadną rzeczą, nie mów tak.
Ashley spojrzała na mnie i uśmiechnęła się triumfalnie.
- Ty ją lubisz.
Nie mogłem tego dłużej wytrzymać. Złość i frustrację wywołane przez jej słowa kompletnie przysłoniły moje racjonalne myślenie.
- Lubię. Lubię, dobra? Usatysfakcjonowana? - zakryłem twarz dłońmi i głośno wypuściłem powietrze. - Nie masz pojęcia jakie to uczucie budzić się każdego ranka z myślą jak bardzo spieprzyłem tylko i wyłącznie przez jakiś głupi i idiotyczny zakład. To nigdy nie miało zajść w tą stronę. To nigdy nie miało wywoływać u mnie winy przez to, że się nią tak zabawiłem.
- Ja..
- Jestem idiotą, Ash. Spierdoliłem wszystko. - pokręciłem głową, mocniej przyciskając palce do twarzy. - A teraz ty jesteś w cią..
- Tego jeszcze nie wiemy, Harry.
- No dobra, załóżmy, że nie jesteś. - uniosłem głowę. - Nie mogę po prostu do niej podejść i powiedzieć coś w stylu ,,oh, zgadnij, założyłem się o ciebie, ale kogo to obchodzi, teraz cię lubię i chcę z tobą być".
- Dlaczego się po prostu na niej nie skupisz? Zapomnij już o tym cholernym zakładzie. - Ashley zmierzyła mnie ze złością.
Przewróciłem oczami i skrzywiłem się, zdając sobie sprawę, że znajduję się w niedorzecznej sytuacji. Siedząc sobie w biurze z potencjalnie ciężarną byłą i słuchając jej lekcji na temat: Jak powinienem skupić się na dziewczynie o którą się założyłem, ale niespodziewanie zacząłem ją lubić. Cóż, jeden wielki bałagan.
- Dlaczego w ogóle tak mówisz? - spojrzałem an nią. - Nie powinnaś być tą zazdrosną, próbującą odzyskać swojego ex zamiast dawać mi rady jak zacząć nowy związek?
- Po pierwsze, nie jestem zazdrosna i nie próbuję cię odzyskać. Ruszyłam dalej Harry i mam nadzieję, że mój czuły punkt nie odezwie się jeśli następnym razem cię zobaczę. Nie możemy cały czas się wykorzystywać, widzisz gdzie z tym zaszliśmy? - kiwnęła głową a ja po prostu odgapiłem jej reakcje, wzruszając ramionami. - A po drugie, nie mogłam...
- Przepraszam za spóźnienie, mieliśmy ważny przypadek z pacjentem.

Amy's POV.

Uśmiechając się szczęśliwie i podekscytowanie, otworzyłam drzwi raczej zirytowanemu Alanowi, który po prostu wszedł do środka, przewracając oczami
- Trzymam się, dzięki. - zadrwiłam, a on usiadł na mojej kanapie.
- Myślałem, że jestem wolny przez resztę dnia? - zapytał, usadawiając się wygodnie, plecami do mnie.
Clair wyszła z kuchni, starając się ukryć swoje chichotanie i usiadła obok Alana, w międzyczasie puszczając mi oczko. Wykorzystałam szansę i podeszłam na palcach do drzwi sypialni, powoli je otwierając.
- Możesz już wyjść. - zaśmiałam się i odwróciłam do Alana, widząc jego skonsternowaną minę.
- Kto może... Steven?
- Cześć. - wysoki chłopak za mną, uśmiechnął się niezręcznie.
- Niespodzianka? - rozwarłam ramiona i wyszczerzyłam się w uśmiechu.
Alan wyglądał na osłupiałego i nie reagował dobre kilka sekund, dopóki Clair nie szturchnęła go, śmiejąc się.
- Co.. co ty tu robisz? - zapytał Alan, podchodząc do nas.
Zagwizdałam i cofnęłam się, unosząc ręce w geście obrony.
- To ty? - kontynuował Alan. - Ty przywio.. oh. To dlatego dzisiaj rano byłaś taka zabiegana.
Kiwnęłam głową i złapałam za rękę Clair, uśmiechając się.
- Mam na myśli, ze stwierdziliśmy że przyniesiemy ci miłość twojego życia. - zaśmiałam się. - Możesz przynajmniej się z nim przywitać? Robisz się wredny.
Alan przewrócił oczami i odwrócił się, przytulając Steven'a. Zrobiłam ,,oooł" i odchrząknęłam głośno, widząc jak się do siebie zbliżają.
- Dobra! - wtrąciła się Clair. - Możecie kontynuować takie rzeczy później, tutaj są młode diewczyny.
Zrobiłam niewinną minkę na słowa Clair, podchodząc do pary i wyprowadziłam ich na zewnątrz.
- Casa Vega dziś wieczorem, Steven ma informacje!
- Jesteś najlepsza! - Alan uśmiechnął się do mnie promiennie, a ja kiwjaąc głową, pomachałam im i zamknęłam drzwi.
Oparłam się tyłem o drzwi i uśmiechnęłam do CLair, która otwierała swojego laptopa. Miała jakiś dziwny nawyk pod względem internetu, cały czas musiała być w sieci, na beżąco ze wszystkim i ze wszystkimi.
Prześladowca. No okej, mimo wszystko to była część jej pracy.
- Chcesz cos do picia?
Kiwnęła głową. Dziękuję Clair, jesteś taka komunikatywna. Westchnęłam i poszłam do kuchni, szukając czegoś do picia.
- Odebrałaś już ciuchy?
- Taak. - odkrzyknęła, co było raczej głośnym mruknięciem pod nosem.
Skrzywiłam nos i uniosłam brwi na jej jednosłowne odpowiedzi.
- Kiedy ja będę na siłowi, walać w jakiś worek, wasza dwójka będzie się świetnia bawiła na jakeijś randce i pra..
- Amy, możesz tu podejść? - przerwała mi, a ja jęknęłam, zmuszając swoje nogi do pójścia w jej stronę.
Miała dziwny wyraz twarzy, sygnalizując mnie, żebym usiadła obok niej. Uniosłam brew, zdezorientowana jak nie wiem co i usiadłam obok niej.
- Powinnaś to zobaczyć. - odwróciła laptop w moją stronę.
Zniżyłam się, skanując cały artykuł.
ZWIĄZKOWY POWIADAMIACZ : CZŁONEK 1D I GWIAZDA PLL ZNÓW RAZEM
Parsknęłam głośnym śmiechem i spojrzałam na umieszczone niżej zdjęcia. Przez pierwsze przegryzłam z nerwów wnętrze policzka, które we mnie rosło.
- Uroczo razem wyglądają. - próbowałam się uśmiechnąć, patrząc na Clair, chcąc wyglądać na niewzruszoną, ale ten drżący i słabowity głosik, który uciekł z moich ust oznaczał całkowite przeciwieństwo.
Przewijając w dół, mimowolnie podniosłam rękę do swojej twarzy. Przejechałam paznokciami od czoła, przez policzki do ust, zakrywając je, kiedy zobaczyłam kolejne zdjęcie, jak się całują.
- Oh.
- Okej, to był zły pomysł. - Clair zabrała laptopa. - Nie powinnam była ci tego pokazywać.
Złapałam ją za przedramię, zamykając oczy i wpuszczając głośno powietrze z ust.
- Chcę to przeczytać. - stwierdziłam stanowczo. - Prędzej czy później, i tak bym to zobaczyła.
Clair westchnęła i przesunęła laptop w moją stronę, z powrotem na moje kolana. Wskazałam na drugie zdjęcie, dotykając ekran środkowym palcem.
- Nazywają to ,,Pocałunkiem Spidermana". Kocham ten film.
- Ranisz samą siebie.
- Wszystko w porządku. - zapewniłam, ale to była raczej próba okłamania siebie, żeby moje oczy przestały się tak szybko nawadniać. Ygh. Oprócz tego, że Clair mówiła mi żebym tego nie robiła ... ale i tak to zrobiłam.. a mianowicie wyszukałam więcej artykułów i zemdliło mnie, kiedy wyczytałam, że jeszcze wczoraj był widziany z nieznaną dziewczyną. Pijany. Obrzydzające, skrzywiłam się, nie mogąc ogarnąć, jak on może nie odczuwać chociaż trochę zażenowania. Być z jedną dziewczyną jedną noc, a następnego dnia wrócić do swojej byłej.
To bolało. Czytanie tego całego entuzjazmu  tego kogoś kto to napisał i jak bardzo chciał, żeby do siebie wrócili, bolało. Patrzenie na to jak rzeczywiście do siebie wracają bolało. I zrozumienie powodu dlaczego w ostatnim czasie nawet nie raczył się ze mną skontaktować również bolało.
Zamknęłam laptop i pobiegłam do swojego pokoju, zostawiając zaniepokojoną Clair za sobą. Nie miałam płakać, nie było żadnego powodu dla którego miałabym się czuć źle. Ignorując Clair po drugiej stronie drzwi, przykuliłam kolana do klatki piersiowej i opuściłam głowę, oddychając głośno. To było uświadomienie sobie prawdy, dzięki temu artykułowi, który dźgnął mnie w serce.
Tylko kolejne imię na jego liście.

~ Później ~


- Dobra, wystarczy na dziś, nie sądzisz?
Kiwnęłam powoli głową, w sumie średnio przejmując się sobą czy moim treningiem. Wszystko czego chciałam to wyrzucenie z siebie tej złości, gdziekolwiek. A ten wielki worek zawsze wydawał się opierać mojej podwójnej energii i frustracji. Moja trenerka zeszła z ringu, usiadła na najbliższym krześle i rzuciła mi butelkę wody.
- Mam się spoko. - odpowiedziałam na jej ofertę zejścia na dół.
Usiadłam na podłodze, zdejmując rękawice i rozglądnęłam się dookoła, zatracając się w zupełnej ciszy. I Właśnie dlatego chciałam prywatnych treningów. Cisza. I zero dziwnych ludzi z dziwnymi spojrzeniami, chcącymi twojego potknięcia czy popełnienia błędu.
Usłyszałam głośne buczenie i zobaczyłam jak Kerrie wstała, przewracając oczami i ruszyła w stronę wyjścia. Skrzyżowałam nogi i otworzyłam butelkę, doceniając zimo wody.
- Amy? - zawołała Kerrie, a ja wstałam, zanim się obróciłam.
Pochyliłam się nad linami, czekając aż kontynuuje, z twarzą kompletnie bez wyrazu. Ten brak wyrazu wkrótce zmienił się w furię zmieszaną z bólem, kiedy zobaczyłam te znajome kroki i sylwetkę, idącą za nią, powodując, że upuściłam butelkę z wodą.

- Nalegał, że chce cię widzieć, więc ja... uhm... zostawię was samych. - niezręcznie posłała mi sympatyczny uśmiech i znów wyszła.
Cofnęłam się od lin i stałam prosto, kiedy Harry zdecydował się na podjęcie bliższego kroku. Zauważył to i znów zrobił krok, chowając dłonie do kieszeni i wzdychając. Po porstu nie byłam w stanie się ruszyć, stałam tam i gapiłam się na niego, a moje palce mocno owinięte były wokół rękawic i butelki wody.
- Cóż, chyba słyszałaś już o tych plotkach. - w końcu się odezwał.
Poczułam jak mój oddech staje się cięższy i zacisnęłam usta, nie chcąc nic mówić.
- Nie jesteśmy razem.
- A dlaczego myślisz, że mnie to obchodzi? - wyrzuciłam z siebie i szybko obróciłam się, żeby zejść z ringu z drugiej strony. Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy wystarczająco szybko podszedł naprzeciw mnie, wyciągając do mnie dłoń. Cóż, ma pałer, nie powiem. Zignorowałam jego propozycję, schodząc samodzielnie i zmierzyłam go wzrokiem.
- Możesz mnie po prostu wysłuchać? - poprosił Harry i chwycił mnie za przedramię, przyciągając mnie do siebie.
Gapiłam się na niego, rozważając opcję kopnięcia go czy coś i zmarszczyłam czoło.
- Nawet nie starałeś się utrzymywać ze mną jakiegokolwiek kontaktu, nie wysłałeś zasranego esemesa z jakimś ,,Cześć". Odciąłeś się kompletnie, zostawiając mnie z myślami co zrobiłam źle. A ja dowiaduje się, że jesteś w mieście, bawiąc się ze swoją byłą-niebyłą dziewczyną przez jakieś media? - wzięłam oddech, patrząc w dół na moją dłoń.
- Amy..
- Pierdol się. - wycedziłam przez zęby, podnosząc rękę i wylewając wodę z butelki prosto na Harrego. A on stał, tak po prostu, zamknął oczy i oddychał głośno. Patrzyłam jak woda zaczyna kapać z jego włosów, a jego koszulka zaczyna być coraz bardziej mokra i odeszłam w stronę szatni. Nie chciałam niczego słuchać. Zwłaszcza nie jakichś żałosnych wymówek z jego strony.
- Ashley myślała, że jest w ciąży! - krzyknął Harry, co spowodowało, że odwróciłam się i szybko uniosłam brwi w zaskoczeniu.
Westchnął i pokręcił głową, łapiąc za koszulkę i wykręcając ją, żeby pozbyć się trochę wody. Skupiłam swoje oczy na jego tatuażach i klatce piersiowej, a potem uniosłam wzrok znów na jego twarz.
- Na szczęście nie jest. To był tylko efekt uboczny jakichś leków, które brała.
- Ja.. Nie wiedziałam o tym. - wymamrotałam, chcąc wrypać samej sobie za bycie tak upartym i nie posłuchaniem go.
Podeszłam do niego i wypełniło mnie uczucie skruchy za bycie egoistką, kiedy on był w głębokim gównie.
- Przepraszam. - przeprosiłam, zabierając kilka loków z jego twarzy.
Na twarzy Harrego natychmiast pojawiła się ulga i przytulił mnie, zadowolony, uśmiechając się. Moje ramiona instynktownie owinęły się wokół niego, ale zaraz trochę się odsunęłam, wycierając twarz z wody.
- To obrzydliwe. - stwierdziłam i ruszyłam w stronę krzeseł, żeby wziąć jeden z leżących tam ręczników. Odwróciłam się, gotowa by rzucić mu ręcznik, ale wtedy w niego to we mnie uderzyło.
Zmrużyłam oczy, ciekawie mierząc Harrego, jak przewiesza swoją koszulkę przez liny ringu.
- Harry? - zawołałam, a on odwrócił się do mnie, z mały uśmiechem na twarzy. - Kiedy ty... - ucięłam, kiwając głową.
Wyglądało na to, ze załapał o co mi chodzi i westchnął, patrząc na sufit.
- Jakoś... - zaczął, a ja zacisnęłam usta, czekając na jego odpowiedź. - Jakoś miesiąc temu.
- Łoł. - zaśmiałam się, nie wierząc własnym uszom. - Jesteś obrzydliwy.
Otworzył usta by coś powiedzieć, ale nie myślałam o tym, żeby tego słuchać gdybym tam stała, więc nareszcie przejęłam inicjatywę i obróciłam się, biegnąc do szatni i zatrzaskując za sobą drzwi. Odczuwałam tyle pomieszanych emocji, że zakręciło mi się w głowie, więc zatrzymałam się i zjechałam plecami po ścianie, łapiąc oddech.
- To była jedna pijacka noc. Jeden błąd.
- Oh, serio? - uniosłam głowę i zmrużyłam oczy. - W takim razie kim była ta dziewczyna, którą przeruchałeś wczoraj? - zapytałam, a potem pokręciłam głową, kiedy on spojrzał w dół, zawstydzony. - Tak myślałam.
- Nic nie zaszło między mną a tą dziewczyną. - mruknął cicho, a we mnie zapalił się impuls do krzyku, kiedy zdałam sobie sprawę, że nawet nie pamięta jej imienia.
- Harry, może najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, będzie kontynuowanie naszego życia.. - zrobiłam pauzę, żeby moja puenta stała się jasna. - Osobno.
- Co to miało znaczyć?
Odetchnęłam głęboko, układając wszystkie moje myśli, zanim ponownie przemówiłam.
- Po prostu ty cały czas jesteś tym samym palantem, przez ten cały, jebany czas, i jeśli ma tak być za każdym razem kiedy się najebiesz, to...
- Ja jestem palantem? - krzyknął, tracąc swój spokój. - To ja cały czas chodziłem w kółko i mówiłem, że cię nienawidzę? Przez ten cały czas, wszystko co robiłaś, to odpychałaś mnie od siebie, a ja wciąż tu jestem. Zaakceptowałem nawet nie dotykanie czy całowanie cię, a minęły dwa miesiące! Dwa jebane miesiące! To ci nic nie mówi? - jego dłonie chwyciły moją twarz, zasłaniając policzki i zmuszając mnie do patrzenia na niego. - Nic?
- Chciałabym cię nigdy nie poznać. - powiedziałam cicho i jęknęłam, powstrzymując łzy, powodując, jeszcze większe ukłucie w klatce piersiowej.
- Nie mów tak, proszę. - wyszeptał Harry, drżącym głosem, a rozpacz i ból paliły jego oczy.
Odepchnęłam jego ramiona i szybko odwróciłam się w prawo.
- Zostaw mnie samą.
- Nie. - - powiedział ostro, a jego lewa ręka uderzyła w ścianę, powstrzymując mnie przed odejściem.
Trochę spanikowałam, kiedy popatrzył na mnie z góry, tymi proszącym wzrokiem, który wbity był w moje oczy.
- Chcę tylko jednej szansy.
- Po co?
- Bo ja... potrzebuję cię w swoim życiu. - moje serce zaczęło wystukiwać szybki rytm, kiedy poczułam gorące powietrze, pochodzące z jego nieregularnych oddechów.
Kontynuował gapienie się na mnie. Jego wzrok się obniżył, a on boleśnie powoli zaczął się pochylać.
- Chcę móc nazywać cię moją. - wyszeptał, podnosząc mój podbródek. - Tylko moją.
Jakiś głos zaczął mi mówić, że powinnam go odepchnąć i uciekać. Krzyczał, żebym go nie całowała. Błagał, żeby żadna część moich ust nie czuła ciepła jego języka i odmawiał akceptacji tego drżącego uczucia w moim brzuchu, kiedy jego dłoń wśliznęła się za moją szyję, przybliżając mnie do niego jeszcze bliżej.
I po raz pierwszy... Zdecydowałam się nie słuchać tego głosu.

7 komentarzy:

  1. wspaniały rozdział i ciekawe zakończenie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. omg ! szczerze mowiac to Amy hest glupia. powinna przywalic Harremu za to wszystko i odejsc a nie calowac sie z nim ! grrr ... ale mysle ze jak w koncu dowie sie o tym zakladzie to juz nie bedzie taka ulegla co do Harrego. Nie moge sie doczekac kolejnego i fajnie ze po dlugiej przerwie powrocilas :) xx

    @Anne_195

    OdpowiedzUsuń
  3. Woow. Nie wiem co jeszcze powiedzieć.
    Czekam na next :)
    @happy_alexxx

    OdpowiedzUsuń
  4. No I w końcu rozdział :D Zarabisty xd Czekamy na następny I mam nadzieje ze będzie szybko :D ♥ @MoNiKa1598

    OdpowiedzUsuń
  5. Emm zawsze w takich momentach zastanawiam się co napisać, bo "Hej ! Dopiero co znalazłam twoje tłumaczenie ale już je kocham i jest takie jdancdiave" brzmi strasznie banalnie i jest przereklamowane...
    Można powiedzieć, że od razu zżyłam się z główną bohaterką z powodu takich samych charakterków. Jedyne co nas różni to wygląd oczywiście i rodzaj muzyki jaki słuchamy ;)
    Od razu jak zobaczyłam zwiastun opowiadania doszłam do wniosku, że muszę przeczytać to ff ;P
    Szczerzę to nie mogę się doczekać aż dowie się o zakładzie tak DRAMA TIME hah... Jestem chora, każda czytelniczka chcę aby pomiędzy głównymi bohaterami było jak najlepiej a ja BED GERL czekam aż się coś spieprzy...
    Dobra nie będę się tu rozpisywać i zanudzać swoimi wywodami na temat mnie oraz mojego nastawienia do Amy i Harry'ego.
    Mam nadzieję, że jak znajdziesz wolną chwilę to przetłumaczysz następny rozdział ;** @Harry_MyGod

    OdpowiedzUsuń
  6. potrzebujesz może pomocy do tłumaczenia? jeśli tak, napisz na gg: 50078219 :)
    a co do rozdziału, to świeeetny, jak zawsze sjkfnjksdf

    OdpowiedzUsuń
  7. nooo nie czemu nie dodajesz :c ten ff jest genialny *.*

    OdpowiedzUsuń