sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 9

27 lipca 2013 - Nowy Jork.

Harry's POV.

- Nie Harry, ona śpi. Możesz zadzwonić później? Może wtedy już nie będzie spała. - usłyszałem głos Jenn po drugiej stronie słuchawki.
- Tak, jasne, znowu śpi. - mruknąłem. - Po prostu proszę jej powiedzieć, że musimy porozmawiać, tylko tyle...
- Powiem jej, nie martw się. - próbowała mnie uspokoić.
- Dziękuję, miłego wieczoru. - odpowiedziałem i rzuciłem telefon na kanapę.
Czułem winę na moich barkach. I czułem się strasznie głupio. Musiałem coś zrobić, ale każda próba skontaktowania się z Amy, była kompletną porażką. Ona nawet nie chce o mnie słyszeć. I to jest moja wina, tylko i wyłącznie moja.
Walnąłem się na łóżko i wsadziłem głowę między poduszki, starając się pomyśleć o czymś, co pozwoli mi zbliżyć się do Amy. Musimy poukładać sobie pewne rzeczy i rozgryźć, jak wydostać się z tej sytuacji. Zdałem sobie sprawę, że kompletnie zawaliłem, ale jakaś pomoc z jej strony była by mile widziana. Usłyszałem odgłosy butów, a potem pukanie w drzwi. Podniosłem nieco głowę.
- Spadaj, śpię! - krzyknąłem.
- Ha, no ładnie. - usłyszałem śmiech Liama, który chwilę potem wszedł do środka.
Westchnąłem, a moja głowa powróciła na swoje poprzednie miejsce.
- Planujesz wyjść z tego pokoju? Zrozumiałbym, jeśli byłbyś w domu, ale jesteśmy w hotelu, co się tutaj tak trzyma?
- Muszę z nią porozmawiać. - przetoczyłem się i zobaczyłem, że patrzy na wszystko, ale nie na mnie.- Liam!
- Dlaczego do niej nie zadzwonisz?
- A co myślisz, że robię cały czas? Nigdy nie odbiera. Próbowałem dzwonić nawet na domowy, ale jej mama zawsze mówi, że Amy śpi, bierze prysznic albo coś podobnego.
- No to idź do niej. Nie ugryzie cię. Mam nadzieję. - zaśmiał się.
Położyłem dłoń na mojej szyi w miejscu, gdzie Amy mnie ugryzła i uśmiechnąłem się.
- But when you smile at the ground it ain't hard to tell you don't know, oh oh...
- Zamknij się. - zaśmiałem się i rzuciłem w niego poduszką. - Nie wiem, gdzie mieszka, nikt nie wie. Każdy, kogo pytałem, powiedział, ze ona nie chce, by jej przeszkadzano, więc... nie mam pojęcia co robić.
- Myślisz, że powinienem zrobić tweet spree? - zapytał i oczekiwał, aż mu na to odpowiem.
- Liam, co do diabła? - przewróciłem oczami.
- Taak, follow spree brzmi lepiej.- uśmiechnął się. Jęknąłem na jego ignorowanie mnie i powróciłem do mojej początkowej pozycji.
- Bo przestaniesz oddychać, jak będziesz tak trzymał głowę. - usłyszałem nowy głos. Louis.
- Lolluuuizss pomodzzzyy! - mruknąłem, nie ruszając głowy. Usłyszałem jak Tommo westchnął, a Liam wstał.
- Powiemy mu już? - zapytał Payne, kładąc dłoń na ramieniu Louisa.
- Co mi powiecie? - zapytał z ciekawością.
- Znalazłem coś, co może ci pomóc. - uśmiechnął się i uniósł brew.
- Co?! - krzyknąłem.
Zaczęli się śmiać, a Lou podał mi kawałek kartki. Spojrzałem na nią, by zobaczyć, że jest na niej... adres. Moje oczy rozszerzyły się, kiedy zdałem sobie sprawę, na co patrzę.
- To jest..
- Yep, adres Amy.
- Skąd to masz?- zapytałem dociekliwie. Może tylko się ze mną bawią, a to jest jakaś kolejna wkręta.
 - Mamy mądrych fanów na Twitterze, pamiętasz?
- Jesteście powaleni, teraz wszyscy pomyślą, że szukam adresu Amy! - krzyknąłem. - Dlaczego nigdy nie pomyślicie, zanim za coś się zabierzecie? Teraz wszystko to jakiś wielki bałagan, aż boję się wyobrazić, co się zaraz stanie!
- Harry! - przerwał mi Lou. - Tajne konta.
Pomyślałem przez chwilę i wtedy coś uderzyło mi do głowy. Zawsze zapominam o tajnych kontach.

Louis' POV.

- Wybacz i.. dzięki wielkie Louis. - powiedział Harry.
Jak mógł pomyśleć, że użyłem prawdziwego konta do czegoś takiego? Nie żebym prawie tweetnął tak przez pomyłkę, a gdzieee tam.
- Spoko ziomuś. - uśmiechnąłem się. - To co, idziesz czy nie?
- Na prawdę myślisz, że chciałaby mnie zobaczyć? - zapytał, robiąc nie zbyt przekonaną minę.
- Lou, poradzisz sobie z nim, jestem zmęczony od słuchania czy Amy go lubi czy nie. - westchnął Liam i ruszył w stronę drzwi.
- Ej, mam to w dupie czy mnie lubi czy nie! - Harry starał się bronić.
- Ta, jasne. - Payne pomachał dłonią i zamknął za sobą drzwi.
- Co z nim? - zapytał Hazz.
- Nie wiem, może spędza z tobą za dużo czasu. Ciągle o niej gadasz.- powiedziałem, a on zrobił zaskoczoną minę.
- Bo chcę to zakończyć... - zmarkotniał.
- Harry, nie próbuj się kłaść. Masz jej adres, to teraz idź i to napraw.
- Idę! - zabrał swój telefon i klucze i ruszył w stronę drzwi, po drodze, chwytając mnie za ramię. - Dzięki jeszcze raz Lou!
- Pozdrów ją! - powiedziałem, a on wyszedł.

Amy's POV.

Byłam w swoim łóżku. Nie ruszając się nawet trochę cały dzień  bo czułam się strasznie niezręcznie... dosłownie niezręczne. Nie wiedziałam co robić, gdzie iść, jak się zachować.. nic! Nie mogłam powiedzieć, że to depresja, ale coś w ten deseń. Coś jak nie chcesz płakać, bo to nie jest tego warte, ale jednocześnie czujesz to załamanie w środku. Albo po prostu przesadzam, co nie zmienia faktu, że to bez wątpienia nie dobrze.
Znudzona i zmęczona od kilkugodzinnego leżenia, wstałam i podeszłam do okna. Niebo było tak czyste, że mogłam zobaczyć wszystkie gwiazdy rozciągnięte po całym sklepieniu, wyglądające jak świecące plamki, niektóre z nich okazjonalnie do mnie mrugały i drżały jak choinkowe światełka. Byłam zafascynowana i zahipnotyzowana, nocne niebo zawsze wyzbywało mnie z negatywnych myśli.
Splotłam ręce pod biustem i oparłam głowę o framugę okna, biorąc głęboki oddech, relaksując się.
- Amy, skarbie, mogę wejść? - moja mama cicho zapukała w drzwi.
Uśmiechnęłam się na jej pytanie, przypominając sobie, że ona nigdy nie wpada do mojego pokoju, jakbym walczyła o swoje życie i potrzebowała jej, żeby uratowała moje życie. To taki miły, mały detal, który w niej kochałam - potrafiła uszanować prywatność.
- Wejdź i czuj się swobodnie, dotrzymaj mi towarzystwa w mojej rezydencji mamo. - zażartowałam, a ona otworzyła drzwi, z dwoma kubkami w dłoniach. - Oo, przyniosłaś herbatę?
- Tak, kubek herbaty dla mnie i mojego najdroższego skarba. - powiedziała, przytuliła mnie mocno, a później podała mi napój.
Spojrzałam na kubek, rozpoznając dość pogmatwane, urocze plamki. Pamiętam, jak dumna z niego byłam, za czasów dzieciństwa z wiedzą o malowaniu na poziomie zera. A teraz wyglądało to po prostu jak niezbyt artystyczny miks kolorów na kubku.
- Powinnam była zostać malarzem, zobacz jaka jestem utalentowana. - zaśmiałam się i uniosłam kubek. - I jestem pewna, że życie w tym zawodzie nie byłoby takie stresujące. - westchnęłam smutno i upiłam łyk herbaty.
- Nie wydaje ci się, że za bardzo to przeżywasz? - zapytała, posyłając mi sympatyczne spojrzenie.
- Mamo, nie rozumiesz. - skomentowałam powoli i cicho.
- Okej, więc pomóż mi zrozumieć. - powiedziała i usiadła na łóżku. - Co jest nie tak?
- Wszystko. - pokręciłam trochę głową.
- A co oznacza to ,,wszystko"? - znów zapytała gapiąc się na mnie.
Przysięgam, że gdybym jej nie znała, powiedziałabym, że mnie ocenia. Ale ona tylko chce pomóc.
- Kiedy tato wraca z pracy? - spytałam, próbując ją rozkojarzyć.
- Lada chwila i nie zmieniaj tematu. - ostrzegła mnie. Cholera, skapnęła się.
- Dobra. Ta rzecz, która sprawia, że się tak czuję to po prostu te wszystkie głupie komentarze, które dostaję od tamtego dnia.
- Od dnia wywiadu. - zaczęła.
- Tak. - potwierdziłam i usiadłam na podłodze na przeciwko mamy. - Na prawdę trudno jest osłonić się przed tymi wszystkimi ludźmi, którzy myślą, że jesteś z kimś, kogo tak na prawdę nienawidzisz. I nawet nie mogę nic z tym zrobić, sprzeciwić się czy coś, po prostu w tym utknęłam. Jest tona zdjęć czy jakichś urywek filmików, które totalnie zmieniają znaczenie całej tej sytuacji. Robią z nas jakąś zakochaną parkę, a prawda jest taka, że chcę, żeby trzymał się tak daleko ode mnie, jak tylko potrafi.
- Dlaczego po prostu ich nie zignorujesz, nigdy nie przejmowałaś się plot...
- To jest inne.
- Jak inne? - zapytała, brzmiąc już na trochę zirytowaną.
- Jest taka rzecz, której ten idiota nie powinien był powie... - przerwał mi dzwonek do drzwi. - Tato przyszedł! - zawołałam wesoło. - Dlaczego zadzwonił? - zapytałam, wstając, z zamiarem zejścia na dół.
- Zapomniał dziś rano kluczy. - wyszłam już z pokoju, kiedy mama to powiedziała.
Ruszyłam na dół, planując otworzyć drzwi i rzucić się na tatę z niedźwiedzim uściskiem. Zawsze tak robiłam, kiedy wracał z pracy. Zachichotałam pod nosem, myśląc, że jego reakcja było by coś na kształt upominania mnie, że nie jestem już dzieckiem i powinnam dorosnąć. Przekręciłam zamek i policzyłam do trzech zanim otworzyłam drzwi, gotowa zaatakować tatę uściskiem.
- Ta... - zatrzymałam się w odpowiednim momencie, by powstrzymać się przed wpadnięciem na osobę przede mną. - Co kurwa? - jęknęłam głośno, przewróciłam oczami i ruszyłam z powrotem do środka, zatrzaskując za sobą drzwi.
Jak on śmie tu przychodzić? I jak on znalazł mój dom?
- Amy, musimy pogadać. Otwórz drzwi. - usłyszałam jego głos i delikatne puknięcie.
- IDŹ SOBIE! - krzyknęłam, opierając się plecami o drzwi, próbując się uspokoić.
Nie potrzebuję tego teraz, nie dzisiaj, nie właśnie po tym, jak zaczęłam się czuć lepiej.
- Nie pójdę, dopóki nie porozmawiamy.
- Nie mamy o czym gadać! - warknęłam i zmrużyłam oczy, mając nadzieję, że sobie pójdzie.
- Amy, dlaczego krzyczysz, co się stało? - mama podeszła do mnie zaniepokojona. - Kto jest na zewnątrz?
- On. - odpowiedziałam i zjechałam na plecach, siadając.
- Amy proszę. - znów go usłyszałam.
Mama klęknęła na kolanach i opiekuńczo pogłaskała mnie po głowie.
- Skarbie, porozmawiaj z nim, dobrze? - uśmiechnęła się. Spojrzałam na nią i pokręciłam głową.
- Nie, nie chcę. - jęknęłam.
- Wstawaj. Będę tutaj. - powiedziała, wyraźnie zaznaczając swój autorytet.
- Ale ma...- rzuciła mi śmiercionośne spojrzenie. - Dobra. - powiedziałam zirytowana.
Wstałam, odwróciłam się i wzięłam głęboki oddech. Harry stał na przeciwko, czekając i patrząc na mnie. Jego oczy były pełne poczucia winy. Zatrzymałam się, splatając ręce pod biustem z poważną miną, starając się ukryć obrzydzenie. Obwiniać mnie, ale nie mogłam nie podskoczyć ze strachu, kiedy wiatr zatrzasnął za mną drzwi. Zobaczyłam, jak chichocze z powodu mojego małego epizodu strachu. Zmarszczyłam czoło na myśl, że uznał to za zabawne.
- Co w tym śmiesznego? Po co tu przyszedłeś?
- Żeby przeprosić. - powiedział, podchodząc bliżej.
- Okej, przeprosiłeś. Teraz możesz już iść. - powiedziałam i wstawiłam na twarz uśmiech ,,Bo-Cię-Kurwa-Zamorduję".
- Dlaczego to robisz? - zapytał.
- Robię co? Nie robię nic! - odkrzyknęłam.
- W tym problem! Nic nie robisz! - jego oczy się rozszerzyły. - Przyszedłem, żeby przeprosić, wiem, że nie powinienem był tego powiedzieć, ale nie zawracałem uwagi na pytania! Jak...
- To nie ma znaczenia, czy zwracałeś czy nie zwracałeś uwagi na pytania! Rezultat się liczy! Nie widzisz tego co się dzieje? Nie widzisz, co nie?! - powiedziałam, robiąc wszystko, żeby się nie poddać.
- Widzę. I dlatego tu jestem. Żeby naprawić pewne rzeczy. I ja na pra...
- Nie waż się mnie kurwa dotykać! - krzyknęłam, kiedy podniósł swoje ręce w moją stronę.
 Tylko westchnął i pociągnął, a raczej, zmusił mnie, żebym i tak wpadła w jego ramiona.
- Puść mnie! - krzyknęłam, starając się rozluźnić jego uścisk, ale trzymał mnie zbyt mocno i nienawidziłam faktu, że jest silniejszy ode mnie. - Harry, prosz...
- Co tu się dzieje? - serce mi podskoczyło, kiedy usłyszałam głos taty.
Uderzyłam Harrego i w końcu mnie puścił, kiedy zobaczyłam mojego tatę. Zobaczyłam, że Styles trzyma się za ramię, dobry cios Amy!
- Nic, tylko rozmawiamy. - uśmiechnęłam się i przytuliłam ojca. Nie był to uścisk jaki planowałam, ale i tak był dobry.
- Z...? - zapytał mnie. Spojrzałam na Harrego, który stał zażenowany.
- To jest Harry. Kolega. - sztuczny uśmiech.
- Miło mi cię poznać Harry. - mój tato się do niego odezwał.
- Mi również miło pana poznać. - Styles odpowiedział i oboje uścisnęli sobie dłonie.
- Dobra, możecie kontynuować tą... rozmowę. - powiedział podejrzliwie tato. - A ja wejdę.
- Dobrze tato.
- Miłego wieczoru. - powiedział Harry, a ja uniosłam brew na jego uprzejmość. - Więc... - zaczął.
- Dobranoc. - powiedziałam.
- Nie. Najpierw mnie wysłuchasz. - powiedział i pchnął mnie na ścianę.
Otworzyłam usta ze zdziwienia, starając się zrozumieć co się dzieje. Przytrzymywał mnie, nie dając mi swobody ruchu, trzymając ręce na moich ramionach.
- Dlaczego się tak zachowujesz? Dlaczego zawsze mówisz chamskie rzeczy i próbujesz mnie zranić? - zapytał, patrząc mi w oczy.
- Nie mówię chamskich rzeczy! Po prostu mówię co czuję. - stwierdziłam oczywistość.
- Wcale nie. Oboje wiemy co czujesz. Dlaczego po prostu tego nie powiesz? - powiedział, chociaż praktycznie rzecz biorąc, krzyczał.
- Dobra. - również podniosłam ton głosu. - Nienawidzę. Cię. - zamknął oczy i zdałam sobie sprawę, że wzmocnił uścisk.
Od razu zaczęłam żałować tego, co powiedziałam. Wyglądał na wkurzonego i zaczęłam się go bać.
- Nie, wcale nie! - przesunął dłonie na poziom mojej głowy. - Nie możesz mnie nienawidzić! Ty mnie lubisz! Tak jak ja lubię ciebie...- wyszeptał, kładąc swoje dłonie na moich policzkach.
Brzmiał na tak zdeterminowanego i pewnego siebie w swoich słowach. Odsunęłam trochę głowę, starając się przetrawić to, co właśnie usłyszałam.
- Harry? - powiedziałam, patrząc w jego oczy zmieszana i przerażona, przez jego krztę agresywnego zachowania.
Zaczęłam panikować, kiedy zbliżył mnie do siebie. Pochylał się a ja po prostu chciałam stąd zniknąć. Ale ta piekielna ściana była za mną, więc nie mogłam za dużo zrobić. Jego twarz była zaraz naprzeciw mojej. Patrzył mi w oczy, zerkając na usta. Zacisnęłam je, z nadzieję, że nie spróbuje niczego, ale nacisnął swoimi kciukami na moje policzki w taki sposób, że musiały powrócić do swojego poprzedniego stanu. Wykorzystał szansę na zablokowanie mi ust. Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam jego usta, ale nie przeszkodziłam swoim w ruchu (?). Tym razem nie było motylków ani żadnych uczuć, nic. To nie był pocałunek. Musiałam to przerwać, a plan rozświetlił mi się w umyśle. Oplotłam go rękami, przybliżając do siebie i oddając pocałunek. Uśmiechnął się, prawdopodobnie myśląc, że wygrał. Przygotowałam się i podniosłam kolano, uderzając go w najczulsze miejsce. Użyłam wolnego miejsca i szybko uciekłam od niego w stronę drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam jak się zgina i krzywi z bólu, więc pochyliłam moją głowę w bok.
- Wybrałeś złą dziewczynę Harry. Znajdź sobie inną zabawkę do grania.

______________________________________
Cześć! Kilka spraw :
1. Na górze, w stronach, zaktualizowałam wam bohaterów i stronkę ,,Informowani". Zajrzyjcie proszę :)
2. Jutro jadę na pogrzeb, więc nic wam nie przetłumaczę, ale postaram się w niedzielę.
3. We wtorek wyjeżdżam na dwa tygodnie, ale może uda mi się kogoś skombinować na moje miejsce.
Wszelkie informacje na Twitterze - @shut_upPL :D

7 komentarzy:

  1. ,,Bo-Cię-Kurwa-Zamorduję".

    PADŁAM XDDDWD

    Kurcze noo ja chcę następny !!
    Znajdź kogoś do tłumaczenia na te dwa tygodnie bo ja i pewnie reszta osób które to czytają nie wytrzymamy !

    Nie mogę się doczekać aby znów zacząć czytać twoje opowiadanie, które mam nadzieję niedługo zaczniesz pisać :D
    i tak będę Ci o tym pisała aż sama zaczniesz coś pisać :DD

    Końcówka rozdziału mnie zaskoczyła jak Amy dała Harremu kopniaka.
    Ahh moja Amy ^^
    Już ją uwielbiam :>>

    ~ Twoja KREJZI KID :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. woow, świetny, zgadzam sie z powyższym komentarzem ;D

    ps. zaczęłam czytać opowiadanie twojego autorstwa i póki co jestem przy 5 rozdziale i stwierdzam że jest świetne #.#

    OdpowiedzUsuń
  3. zagdzam sie z powyższymi komentarzami . ! :* świetne opowiadanie ! <333
    czakm na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ojojoj dzieje się dzieje się, udanych wakacji życzę ;) pozdrawiam. x

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG to jest jebitnie dobre :D
    czekam na następny :D
    końcowka jest najlepsza :D
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. hahaha ; D dobreee : P Amy rządzi !
    swietno to powiadanie jest :*

    OdpowiedzUsuń
  7. kurde, rozkręca się, podoba mi się to : ->

    OdpowiedzUsuń