wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 10

27 lipca 2013 - Nowy Jork.

Harry's POV.

- Mamy spotkanie jutro o 8 rano. - powiedział Louis, odkładając telefon.
Przewróciłem oczami  i kontynuowałem czytanie tweetów, które odświeżały się co dwie sekundy, próbując zablokować mi wszelkie myśli dotyczące dzisiejszego dnia. Szczególnie tego kopa od Amy.
- Możemy chociaż raz sobie dłużej kimnąć? - jęknął Niall.
Miał rację, odkąd przyjechaliśmy do Nowego Jorku, nie mieliśmy czasu na spanie. Najpierw nagranie teledysku, potem wywiady, promowanie, występy i jeszcze raz wywiady... Potrzebowaliśmy przerwy.
- Oczywiście, że nie. - mruknąłem zirytowany.
Jakieś chichoty zwróciły moją uwagę, więc zerknąłem przez ramię. Wszyscy zachowywali się niewinnie, zaciskając usta przed wybuchem śmiechu.
- Co? - zapytałem jeszcze bardziej zdenerwowany.
- Czy to wciąż boli? - wydusił Niall i wybuchnął śmiechem.
W ciągu kilku sekund cały pokój wypełniony był rechotem. Złapałem najbliższą poduszkę i rzuciłem w Irlandczyka, ale nie trafiłem, co spowodowało, że śmiali się jeszcze głośniej.
- Zamknąć się, to wcale nie jest śmieszne. - przewróciłem oczami i głośno westchnąłem.
- Właściwie.. to jest śmieszne. Mówiłem ci, niczego nie próbuj, bo za to dostaniesz. - powiedział dumnie Louis. - Co oznacza, że wygrałem zakład!
- Jaki zakład? - zapytał Liam z poważną miną.
Przeniosłem swój wzrok na Lou, posyłając mu spojrzenie śmierci.
- Czy wy dwaj wciąż zakładacie się o dziewczyny? - kontynuował Liam.
- Nie. - powiedziałem i położyłem się na plecach.
Wyczułem na sobie wzrok Liama, więc chwyciłem za telefon i udawałem, że z kimś esemesuję.
- Uważaj Harry... Nie zrań jej. - Zayn dołączył do imprezy ,,Ocenianie Harrego"
- Chłopaki, bierzecie wszystko zbyt serio. - zaśmiałem się. - To tylko gra, wyluzujcie.

Amy's POV.

- Puśc mnieeeeeeeeeeee! Amy, ugh! Nie każ mi żałować, że do ciebie wpadłem. Amy!
- Nieeee Matt, nie zostawiaj mnie! - zaśmiałam się, przytulając go jeszcze mocniej. - Proszę zostań, proszę proszę proszę proszę! Tęskniłam za tobą zaje-niesamowicie mocno!
- Co oni ci zrobili? - zapytał, również się śmiejąc.
Boże, jak mi brakowało jego uśmiechu. Zamknęłam oczy wciąż walcząc, by go nie puścić.
- Muszę przestać przeklinać, a to jest trudne. - żachnęłam się.
- Widzę. - zaśmiał się znów. - Dobra, puść mnie, nigdzie się nie wybieram.
- Obiecujesz?
- Obiecuję, cholera jasna, Amy, puść mnie. - jęknął.
- Juuuhuuuu! - krzyknęłam i wypuściłam go z mojego uścisku.
Popatrzył na mnie z ulgą, wciąż się śmiejąc.
- A teraz szybko, do mojej rezydencji! - powiedziałam, stając za nim.
Położyłam dwie ręce na jego plecach i zaczęłam go pchać. Kiedy doszliśmy do mojego pokoju, zamknęłam drzwi i pchnęłam go na łóżko.
- Czas cię trochę potorturować!
- Dlaczego torturowanie twojego najlepszego przyjaciela jest konie.. Amy, przestań! - zaczął się śmiać, kiedy zaatakowałam go łaskotkami.
To zawsze była zabawa - łaskotanie Matta. Jego śmiech jest wtedy inny i tęskniłam za tym. Tęskniłam za całym Mattem. Za jego obecnością w moim życiu. Kochałam Matta jak własnego brata. A kiedy mój prawdziwy brat wyjechał, wykorzystywałam go(nie w tym sensie) i spędzałam z nim czas kiedykolwiek go potrzebowałam. Przestałam go łaskotać i położyłam się na nim.
- Jezuuu, niby jesteś teraz modelką, ale i tak ważysz tyle co słoń. - droczył się ze mną. - Gnieciesz mnie. - zignorowałam jego narzekanie i wtuliłam się jeszcze bardziej.
- Tęskniłam za tym. - szepnęłam.
- Ja też. Ale złaź ze mnie, bo będziesz musiała się tłumaczyć, dlaczego masz martwe ciało w swoim pokoju.
Leniwie usiadłam na łóżku i spojrzałam na laptop.
- Mam pomysł. - uśmiechnęłam się i poruszyłam brwiami.
- Kolejna tortura? - zapytał Matt, trochę się ode mnie odsuwając.
- Nie durniu. - zaśmiałam się. - Możemy zrobić twitcam!

Harry's POV.

Czasami siedzisz na przeciwko swojego komputera i oglądasz filmiki albo czaisz na kogoś jak idiota i nie zdajesz sobie sprawy, jak czas leci. Byłem teraz w takiej sytuacji. Oglądałem jej twitcam od godziny i czułem, że nie zamierza go tak szybko skończyć. Nie żebym narzekał, byłem zaintrygowany jej uśmiechem, reakcjami i zachowaniem. Była inną osobą. Ta dziewczyna na moim monitorze była ekstremalnie inna od tej, z którą miałem dzisiaj do czynienia. Inna od dziewczyny, która wciąż powtarza, że mnie nienawidzi. To była inna Amy. Śmiała się i wyglądała na szczęśliwą. I zdałem sobie sprawę, że tak na prawdę nigdy nie słyszałem jej śmiechu. Tego prawdziwego, nie udawanego.
- Powinniście być po mojej stronie, on jest tutaj nowy, wyzwijcie jego, nie mnie! - żachnęła się.
Grali w Prawda czy Wyzwanie z jej obserwującymi z twicama, co uznałem za dość kreatywne. My nigdy na coś takiego nie wpadliśmy.
- Mnie lubią bardziej, pogódź się z tym. - jej przyjaciel dźgnął ją w policzek.
W następnym momencie pchnęła go w dół i jedyne, co można było usłyszeć to krzyki. Nie było ich widać. Zastanawiałem się czy są tylko przyjaciółmi.
- Dobra, poddaję się!
- Taaak, wygrałam! Łuuuhuuu! - zaczęła machać swoimi rękami na wszystkie strony, a Matt zmarszczył czoło. - Teraz wybieram prawdę, starczy mi wyzwań. Wybierzmy kolejne przypadkowe pytanie! - powiedziała radośnie.
Zamknęła oczy, zmarszczyła nos i robiąc kółka, zatrzymała palec na jednym miejscu. Otworzyła oczy i natychmiast przeczytała tweeta półszeptem.
- Czy lubisz One Direction? - zrobiła dziwną minę, patrząc na swojego przyjaciela, który zaczął się histerycznie śmiać po tym, jak usłyszał do przeczytała. Zignorowałem to i zbliżyłem twarz do ekranu, żeby nie przegapić odpowiedzi. Amy pomyślała kilka sekund.
- Cóż, muszę powiedzieć prawdę... Powiem w ten sposób. Uhm... Myślę, że.. Matt, przestań! - odwróciła się do niego i przewróciła oczami. - Zwykłam być ich hejterem numer jeden, ale.. - kontynuowała. - Po spotkaniu się z nimi, zdałam sobie sprawę, że są bardzo miłymi ludźmi i fajnie jest spędzać z nimi czas. - uśmiechnęła się. - Ale i tak nie jestem ich fanką.
Kłamstwo. Pokręciłem głową i zamknąłem laptop bez dwukrotnego myślenia. Najlepszym wyjściem było by pójść spać.

Amy's POV.

Po dwudziestu minutach szarpania się, Matt zdecydował, że wraca do domu. A ja sama w pokoju to nie najlepsza rzecz bo znów zaczęłam myśleć o każdej nieistotnej sprawie. Czyli to co nazywam byciem zmieszaną. To, co stało się tego wieczoru zaczęło mnie szalenie męczyć i zapewniam, że czuję się jeszcze gorzej niż wcześniej, zanim Harry tu przyszedł i... Cóż, praktycznie go zaatakowałam. W własnej obronie właściwie. Kogo ja okłamuję, on chciał mnie zabić... Może przesadziłam? Powinnam przeprosić... Nie! To on był tym, który przekroczył limit, to znaczy.. Jak może to przychodzić i zmuszać mnie, żebym go pocałowała? Plus zmuszać mnie do tego, żebym przyznała, że go lubię? Kto tak robi? Palant!
Ale powiedział, że mnie lubi... Nie żeby mnie to obchodziło.
Jęknęłam głośno, siadając na łóżku. Skrzyżowałam nogi i rozejrzałam się po pokoju, z nadzieją, że znajdę coś interesującego. Mój wzrok zatrzymał się na laptopie leżącym na biurku. Super, z tych wszystkich rzeczy to laptop zwrócił moją uwagę. Wstałam, przeciągając się i ruszyłam w stronę drzwi, żeby zejść na dół.
Schody wydawały się wysokie, więc zakręciło mi się w głowie, ale i tak przeskoczyłam ostatnie dwa schodki. Nie mogłam oprzeć się pokusie z dzieciństwa. To taki mały ruch, w przywracał tyle wspomnień. Być beztroskim i szczęśliwym. Ale tym razem, to nie wróciło. Wciąż miałam coś w swojej piersi, co kuło i nie dawało spokoju. Rozejrzałam się po pokoju, ale moich rodziców w nim nie było. I zostawili włączony telewizor, prawdopodobnie tato, on zawsze tak robi.
Uśmiechnęłam się delikatnie kiedy usłyszałam piękny głos mojej mamy dochodzący z kuchni. Moje stopy same zaprowadziły mnie za śmiechem rodziców, a kiedy weszłam do kuchni, cudowny zapach ogarnął moje nozdrza.
- Jedzenie! - zaciągnęłam się powietrzem. - Czemu gotujesz tak późno? - zapytałam mamę.
- Twój tato był głodny. Znowu. - zaśmiała się, a ja poczułam rękę ciągnącą mnie do uścisku.
Zapominając o jedzeniu, zamknęłam oczy i wtuliłam się w ciało taty. Czułam się bezpiecznie. Nie ma nic lepszego od przytulenia od ojca, od przytulenia, które wypędza cały ból i zmartwienia i daje ci siłę do dalszej walki. Chciałabym zostać już tak na zawsze.
- Co się stało Amy? - zapytał tato. Westchnęłam i wtuliłam się jeszcze mocniej. Proszę, nie chcę więcej pytań. - Amy? - usłyszałam go znowu.
- Nic. Jestem tylko śpiąca. - wyszeptałam.
- Twoja mama właściwie mi powiedziała. - uśmiechnął się. - Ale myślałem, że sama mi powiesz.
- Mamo! - jęknęłam, wiedząc, co będzie dalej. - Tato, proszę, nie chcę o tym rozmawiać.
- Jesteś pewna?
- Tak. - odwróciłam się pół wkurzona i odeszłam.
- Amy, czy ty nie miałaś jeść? - usłyszałam mamę.
- Nie mam apetytu! - krzyknęłam ze schodów i nareszcie doszłam do pokoju.
Zamknęłam drzwi i zjechałam po nich na plecach, siadając. Muszę zacząć się kontrolować, nie mogę się tak zachowywać. Oni chcieli mi tylko pomóc, to moi rodzice, a ja zachowałam się wobec nich jak do wrogów. Głupia Amy! Głośno dzwoniący telefon mnie zdziwił. Dlaczego nie zaczął dzwonić dwie sekundy wcześniej, kiedy jeszcze stałam? Wstawanie okazało się niemożliwą misją, ale zaczęło mnie to wkurzać, więc wstałam i wzięłam do ręki telefon. Kelly. Osoba, której akurat potrzebowałam. Pomyślałam, żeby nie odbierać, ale zabiła mnie ciekawość, więc nacisnęłam na zielony przycisk.
- Cześć Amy, jak się masz? - usłyszałam. Chwila, czy ona pyta co u mnie? To oznacza kłopoty.
- Bywało lepiej. A u Ciebie? Wszystko w porządku? - odpowiedziałam, starając się brzmieć na spokojną, o ile to możliwe.
- Wszystko było w porządku, dopóki nie dostałam telefonu od Modest. - powiedziała a ja, przysięgam, mogłam już powiedzieć, co będzie następne. - Amy, twój urlop się skończył, mamy nagłe spotkanie. Alan odbierze cię jutro rano..
- Ale...
- Bez dyskusji. Zrozumiałaś?
- Zrozumiałam. - mruknęłam.
- Świetnie. Do zobaczenia jutro. - rozłączyła się.
Jestem.... pokręcona.

~ Następnego dnia ~

Gadanie Alana to nie było coś, za czym tęskniłam. Wątpiłam, czy byłby w stanie nauczyć się mówić mniej. Nie, to się nie stanie. Może mogłam wziąć taksówkę...
- Jesteśmy. - uśmiechnął się.
- Yay! - powiedziałam bez entuzjazmu.
Podążałam za Alanem, dopóki nie weszliśmy do dużego biura. Zmierzyłam szybko wszystkich ludzi. Yep, tak jak myślałam.
- Nawet nie jestem zaskoczona, że tu są. - powiedziałam naturalnym tonem.
Kiedy Kelly powiedziała mi, że dzwonili do niej z Modest i mamy nagłe spotkanie, wiedziałam co się stanie. Podeszłam powoli do Kelly, usiadłam i sztucznie uśmiechnęłam się do tych nowych ludzi, którzy z pewnością byli z zarządu tych pięciu idiotów, siedzących za stołem. Rzuciłam szybkie, śmiertelne spojrzenie do Harrego i odwróciłam się do Kelly.
- Więc, co robimy?
- Nie możemy dopuścić, żeby media i cała publika uwierzyła, ze jesteś w złym stosunku z zespołem, albo z którymś indywidu...
- Ej, chwila, tu nie ma żadnego rodzaju stosunku między...
- Amy! - Kelly mnie ostrzegła.
Westchnęłam i mrugnęłam kilka razy, uśmiechając się sztucznie i pokazałam gestem, że zamykam usta na zamek. Zobaczyłam, że Zayn ukrywa uśmiech, co również wywołało mój, ale zdecydowałam się go nie pokazywać.
- Mamy pomysł, jak zrobić pozytywną opinię. Będziesz bardziej upubliczniona w UK, a zespół w Stanach. To taki mały handlowy biznes, ze świetnymi plusami. - powiedział jeden z facetów.
Tępo się w niego wpatrywałam, nie rozumiejąc ani słowa. Spojrzałam na chłopców. Wyglądali an tak samo nieogarniętych jak ja. Wbiłam palce w policzek, myśląc.
- To świetnie, ale mógłby pan to troszkę wytłumaczyć? Widzisz, nie gram w jakieś słowne gry. - uniosłam brwi.
- Ty i Harry poukładacie swoje sprawy. I zdecydujecie, czy chcecie być tylko przyjaciółmi, czy czymś więcej. To zależy od was. - Kelly odpowiedziała za tego dziwnego kolesia.
Chwila. Przyjaciele? Więcej niż przyjaciele?!
- Łoł, co? - zapytałam zszokowana, a wszyscy wstali. Co jest kurde?
- Zostajesz tutaj. - rozkazała Kelly.
Przytaknęłam zdezorientowana i zagubiona jak mały szczeniak. Usłyszałam jakieś ciche głosy i zobaczyłam, że Harry też sprawia kłopoty.
- Nie możecie zostawić mnie samego z nią w pokoju! - jęknął.
- Nienawidzę przyznawać racji, ale się zgadzam! - przewróciłam oczami. - Kelly, nie rób tego. - błagałam, kiedy każdy już wychodził.
- Macie godzinę. - próbowała dodać mi odwagi i zamknęła drzwi.
Odwróciłam się do Harrego. Opierał się o ścianę obok okna, ze skrzyżowanymi ramionami. Usiadłam na najbliższym krześle i pochyliłam się do tyłu.
- Jak myślisz, ile posiedzę w więzieniu za zabójstwo?

_____________________________________
No to tak : załatwiłam wam tłumaczkę, yay!
W ciągu dwóch tygodni powinny pojawić się dwa rozdziały :D
A my ,,zobaczymy się" dopiero w sierpniu. 
Dziękuję za miłe komentarze i komplementy pod poprzednim rozdziałem.
Także, trzymajcie się ciepło! Cześć! :)

10 komentarzy:

  1. wowowow, G-E-N-I-A-L-N-E !
    Wyczuwam kłótnię Amy i Harrego w następnym rozdziale :D x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się : ) też coś czuję że Hazz i Amy będą się kłócić.. ale potem dojdzie do pocałunku.. tak sądzę, mam nadzieję ze się nie mylę

      Usuń
  2. świetne, kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie kiedy następny ? :(

      Usuń
  3. fajne opowiadanie, zaciekawiło mnie ;->

    OdpowiedzUsuń
  4. SUPER EXSTRA ZAJEBISTE ! CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NASTĘPNY ! WIEM ŻE JESTEŚ JUŻ PEWNIE NA WAKACJACH ALE MIMO WSZYSTKO ŻYCZĘ UDANEGO POBYTU .. TAM GDZIE JESTEŚ AKTUALNIE xD

    OdpowiedzUsuń
  5. zgadzam się z powyższymi komentarzami xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. AJWDjhfjhejkfh;ahfawef'ef/dhaf/ *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy następny ? miały być 2 rozdziały w ciągu dwóch tygodni a póki co nie ma żadnego ;//

    OdpowiedzUsuń