wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 11

Moje pytanie pozostało pytaniem bez odpowiedzi, jak zawsze. Nigdy się na nie nie odpowiada i właściwie nie ma znaczenia, czy są to poważne pytania, czy całkiem łatwe, tak jak to. Jak długo mogę siedzieć w więzieniu za morderstwo?

Siedziałam na krześle, niewygodnym i skrzypiącym. Chłód metalowej konstrukcji był poniekąd przyjemny, wobec tego jak gorąco było na zewnątrz. Na zewnątrz. Wzniosłam głowę, żeby spojrzeć przez okno. Tak, jasno świecące słońce. Wielkie i żółte. Czytałam gdzieś, że żółty to kolor najbardziej lubiany przez małe dzieci. Muszą widzieć w nim coś niezwykłego, w przeciwieństwie do mnie. To tylko kolor, i to nie mój ulubiony. Powoli przeniosłam wzrok na zegar wiszący na ścianie i zdałam sobie sprawę z tego, że myślenie o przypadkowych rzeczach skróciło o 15 minut godzinę, którą dała nam Kelly. Godzinę na uporządkowanie spraw, których nikt nie rozumie. Które nie istnieją.

Harry nadal opierał się o okno ze skrzyżowanymi rękami, nie zmieniając swojej pozycji nawet na sekundę. Jego wzrok utkwiony był gdzieś daleko poza światem. Mimowolnie zauważyłam, jak jego oczy były skupione i zagubione jednocześnie, próbując wywiercić dziurę w podłodze. Przygryzał dolną wargę od środka, a ja oddałabym wszystko, żeby wiedzieć, o czym teraz myślał. Zawsze uwielbiałam przerażające rzeczy, ale to był nowy poziom zainteresowania. Poszukiwanie prawdy, wszechogarniająca ciekawość i miliony pytań siedzących w głowie. Irytacja, która rośnie z dnia na dzień, bo po prostu nie możesz odkryć, co się dzieje. To było to, co kochałam, ale równocześnie tego nienawidziłam.

Westchnęłam cicho i zaczęłam wybijać przypadkowy rytm nogą, jednocześnie podpierając głowę rękami. Tęskniłam za snem. Całą noc turlałam się po łóżku, rozpaczliwie próbując zasnąć. Moje oczy powoli się zamykały i czułam świetnie, jakbym była w niebie.
Ruch w pokoju przywrócił mnie do rzeczywistości i otworzyłam oczy, by spotkać się z dziwnym spojrzeniem Harry'ego. Siedział naprzeciwko mnie z rękami położonymi na stole.

- Nie potrafię cię rozgryźć - powiedział nagle. Spojrzałam na niego zmieszana, jednak jego twarz miała podobny wyraz do mojej.
- Co masz na myśli? - spytałam, próbując zrozumieć, o co mu chodzi.
- Nie potrafię zdecydować, które twoje oblicze jest prawdziwe - powiedział, patrząc nieco wyżej i wydając z siebie jęk, po czym jego spojrzenie znów spoczęło na mnie. Harry chce poznać moją prawdziwą twarz?
- Och, czyli teraz jestem dwulicową suką? - zmrużyłam oczy, próbując utrzymywać z nim kontakt wzrokowy. Można było wyczuć napięcie w powietrzu, obydwoje wyglądaliśmy jak wrzące czajniki, które w każdej chwili mogły wybuchnąć.
- Nie powiedziałem tego - zobaczyłam, że on... się śmieje? Temu chłopakowi humor zmienia się co dwie sekundy, a ja nie mogłam się do tego przyzwyczaić.
- Ale na pewno tak pomyślałeś - postanowiłam przywrócić uśmiech na swoją twarz i wstałam z krzesła. Jego skrzypienie na początku było ciekawe, ale teraz jeszcze bardziej mnie denerwowało.
- Wysłuchasz mnie chociaż raz? - zobaczyłam Harry'ego, który uderzył ręką w stół ze zdenerwowania, więc instynktownie zrobiłam kilka kroków w tył, a serce zaczęło szybciej bić w mojej piersi. Moje ciało zaczęło się trząść nieznacznie, zaskoczone jego postawą.
Bałam się. Bałam się go. I właśnie z tym miałam problem. Harry jest silniejszy ode mnie, psychicznie i fizycznie. Potrafi na mnie wpłynąć tak, jak jeszcze nikt. Nie umiem z nim wygrać. Amy, której szuka Harry, jest teraz tutaj - słaba i przestraszona, próbująca złapać oddech. To moje oblicze, prawdziwa ja, nie ujawni się przed nim. W końcu postanowiłam oddychać głęboko i obserwowałam, jak się podnosił.

Znów podszedł do okna, słońce oświetlało jego twarz. Czekałam kilka sekund zanim cokolwiek powiedziałam, sprawdzając czy nadal jest zdenerwowany.

- Mogę cię wysłuchać. Przecież po to tu jesteśmy - przerwałam ciszę, która ogarnęła pokój.
- Nie. Tak właściwie, jesteśmy tu przez ciebie - jego oczy przeniosły się na moją twarz. Spojrzałam w bok, by zignorować jego spojrzenie.
- Naprawdę? Nic nie zrobiłam.
- Tak, bo management jest całkiem dobry w tuszowaniu i ukrywaniu twoich błędów...
- Słucham? Moich błędów? - spytałam, zaskoczona. Co, do cholery, jest moim błędem?
- Nie udawaj takiej niewinnej, wszyscy widzieli twoje tweety! - krzyknął. O cholera, moje tweety.
- Ja-jakie tweety? - spytałam drżącym głosem. W napięciu czekałam, aż mi odpowie, mając nadzieję, że nie chodzi mu o to, o czym myślałam. Pokręcił głową i odwrócił się. Wziął papier ze stołu i podał mi.
- Te tweety - odezwał się stanowczo i patrzył na mnie, czekając na moją reakcję. Spuściłam wzrok, skanując zawartość kartki. Tak jak myślałam.

~retrospekcja~

Po zakończeniu tego głupiego wywiadu w radio, byłam wkurzona wiedząc, co się wydarzy. Jeśli tylko poświęciłabym więcej uwagi na poziom naładowania baterii w telefonie w nocy przez wywiadem, nic by się nie wydarzyło. Alan oglądał livestream razem z Kelly i sms, który od niego otrzymałam, był ostrzeżeniem, że w studio jest kamera. Zignorowałam ofertę Liama, który chciał mnie podwieźć do hotelu i ruszyłam w stronę wyjścia z budynku. Wzięłam głęboki oddech, przygotowując się do fleszy, zanim ochrona otworzyła drzwi. Szybko przebrnęłam przez tłum gapiów do znajomego samochodu.
Kelly miała odebrać mnie i resztę ekipy, a potem mieliśmy jechać prosto na lotnisko, żeby wrócić do LA. Miałam nadzieję, że wszystkie moje rzeczy z hotelu zostały spakowane. Wskoczyłam do vana i usadowiłam się, oddychając głęboko. Zauważywszy, że w samochodzie jestem tylko ja i Kelly, posłałam jej zdziwione spojrzenie.
- Jedziesz do domu - uśmiechnęła się do mnie. Oparłam się, słysząc warkoczący silnik i pytając siebie, czy aby się nie przesłyszałam.
- Do domu? - spytałam, a mój głos nagle brzmiał na szczęśliwy.
- Tak, dobrze będzie trzymać cię z dala od mediów na trochę. Masz zostać w domu, to rozkaz - powiedziała, akcentując słowo 'rozkaz'.
- Nie ma problemu! - klasnęłam w ręce z ekscytacji. Zobaczę moich rodziców. Wreszcie! Telefony, skype i wszystkie te elektroniczne wynalazki powodują, że tęsknię za nimi bardziej, niż powinnam. - Ale Kelly, co ze zdjęciami z This Wild Life?
- Nagranie zostało przeniesione ze względu na ich trasę z innym zespołem. To dla nich świetna szansa, więc video może poczekać.
- Niezłe wyczucie czasu - zaśmiałam się.

po dwóch dniach

I to się nazywa spokój. Pobyt w domu. Oddychałam spokojnie i głęboko, wdychając zapach domu. Wszystko było idealne i nie chciałam nic więcej. Minęły dwa dni i czułam się bezpieczna. Nikt mi nie przeszkadzał, dzięki ciężkiej pracy Kelly. Pojawiły się plotki o mnie i Harry'm, połowa z nich obwieszczająca początek pięknego romansu młodych ludzi. Druga polowa, zdecydowanie mądrzejsza, oznajmiała, że nie wszystko jest jasne i możliwe, że między nami są zgrzyty. Chciałabym przytulić ludzi, którzy to wymyślili za to, że przekazują innym prawdę.

Siedząc na sofie, przeglądając różne strony i twittera, czułam, że się relaksuję. Mama obok mnie oglądała telewizję, a jej ciepło sprawiało, że moje serce się roztapiało. Musiałam położyć głowę na jej ramieniu, obserwując, jak skacze po kanałach, aż w końcu zatrzymała się na E!News. Pokazywali krótkie wywiady z czerwonego dywanu. Śmiałam się, gdy mama próbowała zgadywać imiona wszystkich i była w tym całkiem dobra, pamiętając o tym, że zazwyczaj nie może spamiętać imion. I wtedy, oczywiście, One Direction. Nie można przeżyć ani jednego dnia bez żadnej wzmianki o nich.

- Nagrywałaś z tymi chłopcami? - spytała mama podczas skanowania ich twarzy.
- Tak - odpowiedziałam z niechęcią.
- Którego całowałaś? - spojrzała na mnie, podśmiewając się. Otworzyłam oczy ze zdziwienia.
- Mamo, przestań! - zaczęłam się śmiać, zakrywając twarz poduszką.
- No proszę, Amy! - jęknęła niecierpliwie. Jęknęłam i odłożyłam poduszkę na swoje miejsce. Z jakiegoś powodu, to było dla mnie kłopotliwe. Spojrzałam na ekran.
- Tego z kręconymi, rozczochranymi włosami.
- Wygląda na zagubionego - oznajmiła mama. Zerknęłam na niego i śmiałam się z sytuacji. Wszyscy odwróceni byli w lewą stronę, odpowiadali na pytania i śmiali się z reporterem, a Harry patrzył w drugą stronę, nie zwracając uwagi na pytania. Uśmiechał się i machał do fanów.
- Mamo, on jest miły tylko dla fa-...
- Okej, ostatnie szybkie pytanie dla Harry'ego - przerwał mi głos reportera. - Harry, err, czy coś dzieje się między tobą a Amy McCole?
Alleluja! Wreszcie szansa, żeby wszystko wyjaśnić. Dzięki Ci, Boże. Zrobię z tego powodu imprezę.
- Tak... - powiedział szybko, zanim szeroko otworzył oczy, gdy uświadomił sobie, co powiedział. Zamiast się poprawić, stał tam, podczas gdy jego koledzy próbowali sprostować wszystko mówiąc, że Harry jest zmęczony, że muszą iść, że to była miła rozmowa i reszta tego gówna.
- Amy? - mama spojrzała na mnie zmieszana. - Co ma znaczyć?
- To ma znaczyć, że on jest idiotycznym idiotą! - krzyknęłam. Mama spojrzała na mnie z ostrzeżeniem w oczach i usiadłam prosto na kanapie, gapiąc się na mój profil na twitterze.

~koniec retrospekcji~

- Ups? - uśmiechnęłam się głupio.
- Dokładnie, ups - skrzywił się na moje słowa.
- Byłam wściekła, okej? Napisałam to w przypływie emocji! Koniecznie chciałam wszystko sprostować i to ty byłeś powodem tego wszystkiego! Jeśli nie powiedziałbyś tego, co powiedziałeś, nic takiego by się nie wydarzyło!
- Tak, ale ja nie powiedziałem, umm - zabrał papier z mojej ręki - że "niektórzy ludzie potrzebują specjalnego uścisku wokół szyi sznurem". Co, do cholery? - zamachał rękami.
- Może przesadziłam. I nie wymyśliłam tego, to powszechny dowcip, wszyscy tak mówią! Poza tym, te tweety nie musiały być o tobie - uśmiechnęłam się ponownie, próbując się bronić. Widziałam, jak znów unosi papier i kaszle, by oczyścić gardło.
- "Tym bardziej, jeśli masz mało atrakcyjne, kręcone włosy" - przeczytał głośno jeden z moich tweetów.
- Przepraszam - westchnęłam po przegranej walce. - Myślę, że teraz już znasz moją prawdziwą twarz.
- Jeszcze nie - potrząsnął głową, a jego głos się uspokoił. - Myślę, że management nie widział twojego wczorajszego twitcama. Masz szczęście.

Harry's P.O.V.

- Czy to znaczy, że ty widziałeś? - spytała Amy, unosząc lewą brew. Przekląłem w duchu, gdy przetrawiłem to, co przed chwilą powiedziałem.
- To znaczy, że nie - oświadczyłem, starając się być przekonujący. Zbliżyła się do mnie i puknęła mnie palcem w klatę.
- Oszust - uśmiechnęła się, na początku patrząc mi w oczy, a potem odwracając wzrok. Przesunąłem się w bok, by znów odnaleźć jej oczy. Było w nich coś innego, niezwykłego, że jakaś cząstka mnie chciała patrzeć w nie cały czas. - Śledziłeś mnie! - przygryzła wargę, by odgonić od siebie śmiech.
- Nieprawda! - uśmiechnąłem się.
- Prawda, prawda! - kontynuowała dręczenie mnie.
- Nie! - powiedziałem, opierając się o ścianę i myśląc, jak z tego wybrnąć. - Zobaczyłem twój tweet na timeline. Ktoś musiał przekazać go dalej.
- Kiepsko ci idzie wymyślanie wymówek - zaśmiała się. Zamarłem w miejscu, z którego ją obserwowałem. To był ten sam śmiech, który słyszałem ostatniej nocy, gdy była ze swoim przyjacielem. A teraz brzmiał wyjątkowo pięknie, gdy wiedziałem, że to ja go wywołałem. Przytrzymała się ręką ściany i spojrzała na mnie, a jej śmiech powoli znikał.

Amy's P.O.V.

- Co? - spytałam, kiedy zauważyłam, że Harry nic nie mówi, a jego usta wykrzywione były w dziwnym uśmiechu. Prawdopodobnie myślał o czym, a we mnie znów wzbierała się ciekawość. - Halooooo! - zamachałam mu przed oczami.
- Trenowałaś coś kiedyś? - spytał nagle. Chyba przypadkowo, jeśli się nie mylę?
- Kick-boxing - uśmiechnęłam się niewinnie. - Nadal trenuję.
- Oo, teraz rozumiem - zaśmiał się, kiwając głową. Wzruszyłam ramionami niezręcznie, wiedząc, co miał na myśli.
- A pro po wczorajszej nocy... - przerwałam na chwilę. - Przepraszam za to, co się stało.
- Mi też jest przykro - powiedział i zamknął oczy na moment, co nie przekonało mnie do jego przeprosin, ale nieważne. Kolejna kłótnia nic nie poprawi, muszę panować nad nerwami.

- Okej - odpowiedziałam po prostu. Uśmiechnął się i przysunął bliżej, aż stanął wprost naprzeciw mnie.
- Wiesz, to nasza pierwsza rozmowa, kiedy nie próbujesz mnie gnoić - spojrzał na mnie z góry, uśmiechając się.
- A ty nie próbujesz mnie pocałować - położyłam obydwie dłonie na jego klacie i odsunęłam go od siebie. Ta sytuacja jest mi już znana, więc wiem, do czego to prowadzi.
- Nie mogę nic na to poradzić - zbliżył się do mnie, zmniejszając dystans między nami. Zaczęłam ciężko oddychać, byłam zaskoczona tym, że moje serce zaczęło szybko bić. Złapał moje nadgarstki swoimi dłońmi. Spojrzałam w dół, pamiętając co zdarzyło się ostatnio, gdy jego palce otaczały moje nadgarstki. Czerwone ślady. Przeszedł mnie dreszcz, gdy pomyślałam o tym, że zrobi to znowu i przestraszyłam się. - O czym myślisz?
- O niczym, po prostu nie lubię być uwięziona między tobą a ścianą - westchnęłam, uspakajając się dzięki uśmiechowi. Bąknął coś, puszczając moje nadgarstki i otaczając rękami moją talię. Nie wiedziałam, czy powinnam czuć się szczęśliwsza, czy nie-...
- Harry, co robisz? - krzyknęłam, chwytając jego koszulkę, by nie zacząć się jąkać, kiedy obrócił nas. Teraz jego plecy przylegały do ściany, gdzie moje były przed momentem.
- Lepiej? - spytał, lekko przekrzywiając głowę.
- Nie? - spojrzałam na moje ręce, gdzieś pomiędzy moją a Harry'ego klatką piersiową. Cholera. Jego ręce blokowały mnie, nie mogłam się ruszyć. - Czemu to robisz?
- Co robię?
- Czemu zawsze mnie zmuszasz, żebym cię pocałowała, kiedykolwiek mnie widzisz? - patrzyłam na niego. - To dla ciebie niezła zabawa, co?
- Po pierwsze - jego usta musnęły moje czoło i uśmiechnął się, gdy odsunęłam się od niego. - Nie zmuszam cię do niczego - tutaj przewróciłam oczami.
- Tak, ja-...
- I to - przerwał mi, mówiąc trochę głośniej, żeby mi uświadomić, że nie powinnam się wtrącać. - To nie jest gra - westchnął. Podniósł rękę i zaczął głaskać moje włosy, aż potrząsnęłam głową i zamknęłam oczy, by nie myśleć o uderzeniu lub kopnięciu go. Położył rękę na moim karku, trzymając go mocno. - Otwórz oczy - usłyszałam jego głos, jeszcze niższy niż zazwyczaj. Jego głowa opierała się o moją. Ale ja tak nie mogłam, to było dla mnie za dużo. Nie mogę tak się poddać. Nienawidziłam go. Nienawidzę go. I on czuł to samo. Moje serce mogło zatrzymać się w każdym momencie, byłam coraz bardziej i bardziej zmieszana.
- Spójrz na mnie - jego ręka zacisnęła się na moim nadgarstku. Otworzyłam oczy, by spotkać jego świecące tęczówki.
- Proszę... - szepnęłam, desperacko próbując się odsunąć. Idź od niego. Uciekaj.
- Zaufaj mi - szepnął, zanim kompletnie zmniejszył odległość między nami. Jego usta powoli zderzyły się z moimi, niepewne mojej reakcji. Zaczynałam się poddawać, bo wiedziałam, że go nie zatrzymam. Jego ręce zsunęły się niżej, na dół moich pleców. Przeczuwałam, że próbuje pogłębić pocałunek, jednocześnie przesuwając ręce niżej.
Co.ty.do.cholery.robisz.Amy?
- Nie, Harry - próbowałam złapać trochę powietrza. - Przestań! - jakoś dałam radę się odsunąć. - Daj mi odejść.
- Co się stało tym razem? - spytał, brzmiąc na wkurzonego. Odepchnęłam się od niego i położyłam dłoń na czole.
- Możemy o tym zapomnieć? - westchnęłam.
- Naprawdę myślisz, że będziesz mogła zapomnieć o tym, co się wydarzyło? - zaśmiał się drwiąco.
- Tak - stwierdziłam. - Proszę, nic się nie stało - przerwałam, żeby spojrzeć na zegar, kiedy usłyszałam hałasy z zewnątrz. - My tylko...
- Więc przeżyliście? - zaskoczył nas jakiś głos. Obróciłam się, żeby zobaczyć Louisa srojącego w drzwiach. Przesunęłam się powoli, byle jak najdalej od Harry'ego.
- Rusz się - Kelly popchnęła Louisa i uśmiechnęła się, gdy weszła do pomieszczenia. - Więc? - spytała, unosząc brwi.
- Przyjaźń będzie dobrym wyjściem - bąknął Harry. Odetchnęłam głęboko, odganiając od siebie wszystkie myśli i przywracając na twarz maskę.
- Tak, jesteśmy kumplami! Będziemy zdradzać sobie sekrety i być jak papużki nierozłączki, chodzić razem na zakupy, urządzać pidżamowe party, pić herbatkę, oglądać fil-... - zaczęłam wyliczać, ale mordercze spojrzenie Kelly skutecznie mnie zatrzymało. - Przyjaźń jest w porządku - starałam się wyglądać na przekonaną.
- Masz jeszcze jakieś świetne pomysły? - usłyszałam Harry'ego, pytającego teraz mężczyznę, który nadal nie wyjawił swojego imienia.
- Powinniśmy zaaranżować wywiad czy coś takiego z wami, żeby wreszcie powyjaśniać sprawy - zaczął mówić. - Powiedzieć, że jesteście dobrymi przyjaciółmi i wszystko inne było tylko przekomarzaniem się...
- Przepraszam, że się wtrącam, ale to absurdalne i strasznie naciągane - zaśmiałam się, kręcąc głową.
- Nie ma innego wyjścia - wytłumaczyła szybko Kelly, chcąc, bym zaakceptowała ten głupi pomysł. Myślałam chwilę, a wspomnienia z ostatniej nocy pojawiły się w mojej głowie. Tak, to jest to. Będę żałować, jeśli to zrobię, ale wiem, że to najlepsze wyjście.
- Tak naprawdę, jest jeszcze jeden sposób - uśmiechnęłam się, patrząc na Harry'ego, którego wyraz twarzy był identyczny, jak całej reszty. Wszyscy czekali, bym wyjawiła im inną opcję. Rzucenie ludziom na pożywkę największego kłamstwa. Dezorientacja.

_______________________________________
Cześć, tutaj Karolina - tymczasowa tłumaczka.
Przepraszam za wszelkie błędy. To pierwszy tekst, jaki tłumaczyłam.
Ale nie martwcie się, przetłumaczę dla Was jeszcze tylko jeden rozdział, a potem znów wróci do Was Wiśnia.

8 komentarzy:

  1. omg :D tłumacz już następny! ;d
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie tłumaczysz :D
    ja się w sumie tu nie dopatrzyłam żadnych błędów c :
    kurcze... szkoda ze nie było wielkiej kłótni :(
    najbardziej rozśmieszyło mnie :
    "niektórzy ludzie potrzebują specjalnego uścisku wokół szyi sznurem"

    genialne XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam sie, zgadzam się ! fajnie tłumaczysz, gdybyś żle tłumaczyła, Marta pewnie nie wzięłaby cie do tłumaczenia : )))

      Usuń
  3. GE-NIA-LNY !

    OdpowiedzUsuń
  4. PER-FECT
    @soodrew

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah dokładnie ! ;) chciałam właśnie to napisać :>

      Usuń
  5. ghgfhngfnght kocham to

    OdpowiedzUsuń
  6. awww kocham to tlumaczenie !!! <3 opowiadanie jest cudoooowne :-D Nue moge doczekac sie nastepnego rozdzialu taak bardzo !! <3

    OdpowiedzUsuń